Nie da się powstrzymać najazdu imigrantów przyjmowaniem ich z otwartymi ramionami. Nie da się odeprzeć naporu tych hord zasiekami z drutu kolczastego. Nie odwrócimy trendu bełkotem o potrzebie humanistycznej solidarności. Jedyną metodą jest odwrócenie kierunku migracji – to znaczy zrobienie porządku w krajach, skąd imigranci uciekają. Warto uświadomić sobie, że za chwilę podobna fala uchodźców może zacząć dobijać się do bram Europy od wschodu - tysiące Ukraińców mają przecież bliżej.
Wszyscy ci Arabowie i Murzyni, którzy pukają do bram domu Białego Człowieka muszą sobie uświadomić, że tylko powtórna kolonizacja może doprowadzić do zakończenia wojen w ich krajach. Muszą to sobie uświadomić sami i poddać się dobrowolnie rekolonizacji.
Kompromitacja i rozkład idei dekolonizacji widać teraz jak na dłoni: po wycofaniu się Białego Człowieka w wielu „wyzwolonych” krajach zapanował chaos, masakry międzyplemienne, rządy ludożerców, bieda, beznadzieja i niekończące się konflikty. Względny porządek zapewniali do czasu dyktatorzy, kiedy ich zabrakło (lub stracili pozycję) wszyscy nawzajem wzięli się za łby.
Ład przywrócić może jedynie powtórna kolonizacja. Skoro uchodźcy chcą być skolonizowani w Berlinie, Paryżu czy Londynie, to równie dobrze można ich skolonizować w Syrii, Libii, Erytrei czy gdzie tam. Oszczędzi się im fatygi i pieniędzy wydanej na przemytników, oszczędzi niebezpieczeństw podczas podróży.
Plan powyższy ma tylko jedną wadę – czy państwa Europy aby na pewno są jeszcze rządzone przez Białego Człowieka? Czy raczej przez Czerwone Łajzy, niezdolne do podejmowania męskich wyzwań?
Inne tematy w dziale Polityka