Czyli jednośladowi terroryści, pieszczoszki współczesnego lewactwa. Banda egoistów, która zebrana w Masę Kretyniczną w piątki po południu złośliwie paraliżuje ruch samochodowy w Warszawie. Podobno domagają się ścieżek rowerowych, jeszcze więcej ścieżek rowerowych i po trzecie kolejnych ścieżek rowerowych. Bo bez tych ścieżek ani rusz, nie mają gdzie pedałować i muszą nosić welocypedy na ramionach.
Ścieżki rowerowe powstają gdzie się da, nawet w szczerym polu. Chodnikowa przestrzeń dla przechodniów jest ogranicza w imię bicyklowej ideologii. Majtanie w kółko nogami to symbol przynależności do klasy wyższej, to taka współczesna, pachnąca potem zmieszanym z antyperspirantem, arystokracja.
Tymczasem...
Tymczasem ścieżki rowerowe są najczęściej pedrylarzom niepotrzebne. Ba, wygląda na to, że ścieżki rowerowe są cyklistom parszywe, a szczytem ich ambicji jest jechanie ulicą wzdłuż takiej ścieżki. Im bardziej pstrokato odziany i szpanersko wyglądający rowerzysta, tym większe prawdopodobieństwo, że jaśnie pan nie będzie się hańbił pedałowaniem po ścieżce. Nie, jechanie ulicą metr od leżącej równolegle ścieżki rowerowej, to jest to, co pedotygrysy lubią najbardziej: aktywne demonstrowanie pogardy kierowcom samochodów. Nie daj boże trąbnąć na takiego jednośladowego przedstawiciela rasy wyższej - pogrozi pięścią, dogoni na światłach, mordę rozedrze albo i lusterko urwie. Są także aktywiści, którzy suną środkiem chodnika, bo ścieżka rowerowa jest po drugiej stronie ulicy, a przecież poniżej godności prawdziwego pedrylarza jest jechanie naokoło. Spróbuj takiemu nie ustąpić miejsca na chodniku - bluzgi to najniższy wymiar kary dla pieszych podludzi. Znaki nakazują jazdę ulicą? Znaki? Jakie znaki? Widział kto rowerzystę respektującego znaki? Nakaz jazdy ulicą? Pewnie prowokacja automobilistów i przechodniów, cyklista pojedzie więc środkiem chodnika, spychając na trawnik matki z dziecięcymi wózkami i strachliwymi pieszymi, machinalnie ustępującymi z drogi rozpędzonym arystokratom. Przejście dla pieszych? Rowerzysta to też pieszy, tylko na rowerze - więc nie ma powodu, by podczas przekraczania zebry z dwóch kółek zsiadać. Zsiadać to się może mleko, lecz nie jaśnie pan. A już zupełnym hardkorem jest przypadkowe, nieumyślne wysunięcie zderzaka samochodu nad ścieżkę rowerową przy przejściu przez ulicę - pedrylarz, który z uśmiechem na ustach zwykle jeździ ulicą wzdłuż ścieżki - na widok takiego bezczelnego zawłaszczenia jego pasa ruchu, chce kierowcę bić. Kopniak w karoserię to wówczas najniższy wymiar kary.
Pedrylarstwo to jeszcze jedna z odmian współczesnego terroryzmu.
Inne tematy w dziale Polityka