Od kilku lat Mła narzeka na zbrodniarzy odpowiedzialnych za wszczęcie w Warszawie awantury, krytykuje ich decyzję i tej decyzji skutki, robi się to nudne, ile można powtarzać w kółko to samo (no, można – apologeci burdy warszawskiej żadnych zahamowań rok w rok nie mają). W tym roku zatem odmiana – zamiast o ciągu niepowodzeń, który zaczął się 1 sierpnia a skończył 2 października, skupimy się na sukcesach. Dla pełnej przejrzystości wymienimy je w punktach:
1. Pierwszy triumf nastąpił jeszcze przed rozpętaniem awantury – spiskowcy w osobach pijaka i informatora NKWD Okulickiego, zakutego łba Pełczyńskiego, naiwnego Chruściela oraz kryptokomucha Rzepeckiego dokonali 31 lipca po południu udanego puczu, w wyniku którego Galareta-Komorowski wydał zbrodniczy rozkaz podjęcia walki.
2. Awantura trwała 63 dni, choć już po dobie było wiadomo, że poniesiono klęskę. Tak długie podtrzymywanie agonii to bez wątpienia oszałamiające osiągnięcie kliniczne.
3. Często się pisze, że plany operacyjne AK nie zostały zrealizowane, w żadnym dosłownie punkcie. A to przecież nieprawda - projekt zapijaczonego zdrajcy Okulickiego spełnił się co do joty: Krew będzie się lała potokami, a mury będą się walić w gruzy. 120 000 zabitych żołnierzy i cywilów oraz zburzone miasto potwierdzają jednoznacznie sukces jego koncepcji.
4. Kolejny sukces jest wkładem w rozwój sztuki wojennej – dowiedziono jednoznacznie, że atak nieuzbrojonych cywilów na ufortyfikowane obiekty bronione przez wojsko wyposażone w broń maszynową jest nieskuteczny i kończy się stratami napastników w wysokości 90% stanów wyjściowych (ataki na Okęcie, aleję Szucha, Dom Akademicki na Ochocie). Sun Tzu pozdrawia z zaświatów.
5. Niezapomnianym osiągnięciem, aczkolwiek raczej bardziej docenianym przez Niemców, jest stosunek strat w zabitych jak 1 do 6 (1 do 40 uwzględniając cywilów). To poziom typowy dla walk kolonizatorów wyposażonych w broń palną z bezładnymi gromadami dzikusów potrząsających tarczami i dzidami.
6. Największym jednak triumfem jest wspominanie tej nieszczęsnej awantury dzisiaj w kategoriach wielkiego osiągnięcia – największa w dziejach nasza klęska militarna, polityczna, materialna i mentalna jest przedstawiana jako coś dostojnego, wartego uroczystego celebrowania. Spróbujcie tylko temu zaprzeczyć, a hordy rozwścieczonych nieuków, amatorów przelewania krwi i burzenia polskich miast, skoczą Wam do gardeł, starając się je przegryźć.
Inne tematy w dziale Polityka