Pewnego razu, czyli wczoraj, przewodnik nie w sezonie robił jak zwykle przebieżkę prywatną, czyli zwyczajowe 12 tysięcy kroków na pusto, czyli bez turystów
Czyż to czyli nie jest słodkie?
Nagle, skracając sobie drogę przez trawnik, rymnął jak długi na rzeczoną trawę
Mimo kondycji
Mimo zgrabności
Adidasów mimo
I mimo wszystko
Wstyd się przyznać, lecz powodem przewodnickiego upadku było zwykłe psie gówno
Raczej nieubabrana podniosłam się dziarsko
Zdarza się
Być może to karma, że po swoim psie nie sprzątam
Jako homo sovieticus raczej już nie będę
Pewnego razu, czyli nie dalej jak dziś, rzeczony przewodnik znów dziarsko gnał przed siebie
Ciekawość przewodnicka zatrzymała go chwilę przy nowej informacyjnej tabliczce, przytaczającej historię jednego z najstarszych ogrodów w Polsce
Za chwilę coś pacnęło przewodnika w kaptur, który to kaptur na głowie nosi
Nietrudno zgadnąć chyba - co...
I tylko radość ma ogromna, iż obdarzył mnie szczęściem na nowy przewodnicki sezon nie paw z Kozłówki, a trywialny z Saskiego gołąb..
Zastanawiam się co będzie jutro?
Komentarze