Wyniki wstępne są takie, jakie są. Jednak ja pragnę spojrzeć na te wybory z nieco innej strony. Bardziej z pozycji czym powinny być, a czym się niestety nie stały. Chcę spojrzeć na nie z perspektywy samej ich istoty, wyboru ludzi do samorządu.
Pierwsza jak dla mnie najsmutniejsza sprawa, frekwencja.
O ile jej brak w innych wyborach potrafię jakoś zrozumieć, to jednak w wyborach samorządowych niestety 51,3% jest po prostu wynikiem żałosnym. Przecież w tych wyborach opowiadamy się za tym co dzieje się w bezpośrednim naszym otoczeniu. Wybieramy ludzi, których niejednokrotnie bezpośrednio znamy. Tak niski poziom udziału ludzi w wyborach jednoznacznie pokazuje jak głęboko gdzieś wszyscy to mamy. Jeżeli praktycznie połowy z nas nie interesuje jak będzie wyglądał chodnik przed blokiem, droga za płotem posesji, park w naszym mieście, stadion, to jednak jest to po prostu żałosny wskaźnik naszej samoświadomości i chęci stanowienia o samym sobie.
Druga sprawa to to, co udało się z tych wyborów politykom zrobić, przekształcić wybory do samorządu w ogólnopolską nawalankę między partyjną. Smutniejsze jest to, że wielu współobywateli jak widzę bez problemu dało się w nią wciągnąć. Wypychanie osób skompromitowanych na prezydenckie stołki w wielu miastach pokazuje jak bardzo liczy się dla nas opcja polityczna, nie zdrowy rozsądek. Jak bardzo mało dla nas się liczy uczciwość, czystość intencji oraz rozliczanie za mijającą kadencję. W żadnych innych wyborach tak jak w tych nie jest ważne kierowanie się pragmatyzmem. Niestety jak wskazują wyniki kierujemy się emocjami i dajemy się sterować przez kliki partyjne.
Ogólnie po tych wyborach raczej odczuwam smutek. Pokazują one jednoznacznie jak wiele jeszcze trzeba zrobić w Polsce nim zawita pod nasze strzechy normalność.
496
BLOG
Komentarze