kelkeszos kelkeszos
1265
BLOG

Książę Józef na Wawelu. Monarszy szlak cz. I

kelkeszos kelkeszos Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 56

Październik przynosi Polsce dwie rocznice - wydarzeń ważących do dziś na jej położeniu, choć nie zajmujących żadnego miejsca w przestrzeni publicznej. 10 kojarzy się z maciejowicką klęską, 19 z "bitwą narodów" pod Lipskiem. Te dwa momenty stanowią punkty zwrotne w dziejach kraju, a ich symbolika powinna wciąż być żywa dla ludzi starających się zrozumieć istotę powinności polskiego polityka.

Maciejowice z rzekomym okrzykiem Tadeusza Kościuszki "Finis Poloniae" kończą długotrwały proces konania Rzeczpospolitej Obojga Narodów, z ostatnim królem - Stanisławem Augustem Poniatowskim na tronie. Lipsk zwieńczony heroiczną śmiercią jego bratanka, symbolicznie odkupującego winy przodków - staje się wbrew wszelkim znakom, początkiem odrodzenia nowoczesnej już w formach Polski.

Wierzył wielki myśliciel Józef de Maistre w moc bezpośredniej interwencji Bożej Opatrzności w losy ludzkie i dzieje współczesnego mu Księcia Józefa Poniatowskiego, są tego najlepszym dowodem. Zwłaszcza wtedy pod Lipskiem, gdy ginie jako faktyczny polski monarcha, w walce z wojskami rozbiorowej koalicji, dowodzonymi przez Karla Philipa Schwarzenberga , osobistego przyjaciela, któremu w 1788r. uratował życie. 

Na wieść o śmierci Księcia, stojący w otoczeniu swego sztabu Aleksander I zdejmując nakrycie głowy oznajmi koalicjantom "Słyszycie! Wódz polski nie żyje!", na co stojący obok Schwarzenberg odjedzie na bok powtarzając "Ach mój Boże! Ach mój Boże!" 

Rzeczywiście, to była wielka śmierć , wielkiego człowieka i nieprzypadkowo dyktując pamiętniki na Wyspie Świętej Heleny, Napoleon stwierdzi: " Poniatowski był właściwym królem polskim, łączył wszelkie do tego tytuły i miał wielkie do tego zdolności".

Niesamowitym zrządzeniem losu obaj Poniatowscy - stryj i bratanek mieli trzy pogrzeby. Choć miejsce przypisane koronowanemu monarsze zajął ten faktyczny, który ostateczne złożenie zwłok w wawelskiej krypcie zawdzięczał temu kim się stał - dla siebie i Polaków. Stanisław August spoczął pierwotnie w Petersburgu, jako królewski wygnaniec, choć pogrzebowi Paweł I nadał odpowiednią rangę. To tylko forma, ta uroczystość nikogo z Polaków nie poruszyła, no może poza Józefem Kozłowskim, twórcą wspaniałego "Requiem" skomponowanego na tę okazję. Kolejny pogrzeb w rodzinnym Wołczynie, dokonany w tajemnicy przez władze sanacyjne, był zupełnie skromny, wręcz wstydliwy. Dopiero ostatni, zorganizowany w Katedrze Świętego Jana w Warszawie, miał rangę narodowego wydarzenia, choć i wzbudził ogromne polemiki co do samej postaci króla.

Inaczej było z Księciem Józefem. Zwłoki początkowo pochowane w Lipsku szybko doczekały się uroczystego przewiezienia do Warszawy, w eskorcie wojska polskiego, pod dowództwem Wincentego Krasińskiego. Uroczyście złożone w warszawskim kościele Świętego Krzyża, skąd w 1817r. trafiły na Wawel, za zgodą cara, a wtedy już króla polskiego - Aleksandra. Dwudniowe obchody pogrzebowe odbyte w 22 i 23 lipca 1817r. były wielkim narodowym wydarzeniem. Bratanek zastąpił stryja, a honor Polaków, oddany Bogu w ostatnich słowach konającego Księcia, został im przywrócony dzięki poświęceniu tego niezwykłego człowieka.

Drogę przeszedł niezwykłą, w naszej historii zupełnie wyjątkową i dla Polski jest postacią pomnikową w dosłownym znaczeniu tego słowa, wprowadzonego do polszczyzny jako neologizm przez Jacka Idziego Przybylskiego. To nie tylko pomnik, to dziejowa latarnia,  świecąca zawsze, gdy chcemy się pogubić. Bo Józef Poniatowski to postać poddająca się niezwykłemu stopniowaniu, kończącemu się superlativusem związanym z symboliką śmierci. Owa gradacja była stawaniem się. Zaczynał jako człowiek odważny. I też w samej rzeczy, bo przecież odwaga wiąże się z brakiem obciążeń , ocierającym się czasami o lekkomyślność i lekceważenie niebezpieczeństwa. Świetnie to kiedyś oddał Ignacy Gogolewski w znakomitym filmie "Wystrzał", czyli Jerzego Antczaka ekranizacji opowiadania Puszkina. Widzimy tam młodego arystokratę, który stając do sprowokowanego przez siebie pojedynku z mistrzem pistoletu, je wiśnie ze znudzoną miną, niezainteresowany nadchodzącym strzałem, który może go pozbawić życia.

To Książę Józef - Wiedeńczyk. W każdym calu. Z krwi Poniatowskich, Czartoryskich i Kinskich. Przyjaciel Habsburgów, bratanek króla i prymasa. Posiadający wiele cech innego stryja - Kazimierza, największego imprezowicza Rzeczpospolitej. To też jego genetyczne dziedzictwo. Rozwój wypadków sprawia jednak, że staje się człowiekiem śmiałym, bo już odpowiadającym za innych na polu bitwy, a w pewnym sensie także za godność rodu i kraju. I ta śmiałość pozwala mu na rzucenie w kierunku stryja zdania o "nieprzygotowaniu na taką hańbę", wypowiedzianym na wieść o przystąpieniu Stanisława Augusta do Konfederacji Targowickiej. Śmiało odmawia współpracy z Suworowem, odrzuca oferty wstąpienia do innych armii zaborczych, śmiało znosi przytyki i niechęć rodaków, śmiało też walczy o swoje sprawy majątkowe, zwłaszcza ogromne dziedzictwo po dwóch stryjach - królu i prymasie Michale.

Z chwilą powstania Księstwa Warszawskiego i objęcia funkcji ministra wojny, Książę Józef jest wciąż człowiekiem śmiałym, ale już wkrótce stanie się dzielnym. I to nawet nie wtedy , gdy na falęckiej grobli osobiście prowadzi kontratak na bagnety, z nieodłączną fajeczką w ustach. Mimo wszystko to byłaby wciąż tylko odwaga. Ale tu już jest coś więcej. Gdy do podkaliskich chłopów z 8 pułku piechoty woła "Za mną bracia !" robi krok ku wielkości. On - chyba największy właściciel ziemski w Księstwie, zwraca się w ten sposób do włościan, przed chwilą jeszcze nie posiadających wszystkich atrybutów osobistej wolności. Tam stają się Polakami. W chwilę potem Książę musi przejść najcięższą próbę - oddanie Warszawy. Lżony przez tłum, z kamieniem u szyi w postaci zhańbionego po raz kolejny nazwiska, przechodzi tę próbę i w tym momencie rodzi się wódz. Austriakom grozi, że jeśli złamią warunki porozumienia, zakazujące militaryzacji miasta, to pozostawiona na praskim brzegu artyleria rozpocznie ostrzał stolicy, a zacznie od Pałacu pod Blachą, perły w koronie jego majątku - i rusza ku zwycięskiej kampanii na prawym brzegu Wisły. To pierwsze samodzielne operacje wskrzeszonego polskiego oręża, które mają piorunujące skutki. Książę staje się wodzem na miarę tego, przywoływanego w narodowym hymnie. Wojsko mu ufa ludność też. Nadchodzi czas heroizmu.

Kampania 1812r., jej założenia i sposób rozgrywania przez Napoleona, od początku są dla Poniatowskiego wielkim błędem. Nie ukrywa tego i mamy na ten temat wystarczająco dużo relacji. W Moskwie jeszcze można cokolwiek uratować, jeśli się ją szybko opuści. Upór Bonapartego i głuchota na argumenty Księcia ściągają katastrofę. Pod koniec października ( 26 ) temperatura spada do 17 stopni poniżej zera, z obfitym śniegiem i silnym wiatrem. Kto się zatrzymuje ten zamarza, a walczą tylko Polacy i gwardie. Poniatowski i Ney. 

W początkach grudnia w Warszawie zjawiają się najnędzniejsze resztki ze stutysięcznej armii z ogromnym trudem wystawionej przez Księstwo. Na ich czele Józef Poniatowski - postać już w tym momencie heroiczna. Ale to jeszcze nie koniec.


C.D.N.


kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura