kelkeszos kelkeszos
985
BLOG

Książę Józef na Wawelu cz. III . Dziedzictwo

kelkeszos kelkeszos Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 46

Śmierć Józefa Poniatowskiego mogłaby być kolejnym epizodem z długiej serii " na stos rzuciliśmy" bohaterskich zgonów. Kolejnego opłacenia krwią własną i podkomendnych cudzych zobowiązań, zaciągniętych nie dla nas i nie w naszym imieniu. Tak szczęśliwie nie jest. Jutro minie 208 lat od 19 października owego tak fatalnego dla Polski i Polaków roku 1813, wieńczącego tragedię napoleońskiej wojny z Rosją, po której potencjał Księstwa Warszawskiego i jego ludności został zredukowany do granicy biologicznego przetrwania. Zwłaszcza, że klęski militarne i polityczne pogłębiła nienotowana nigdy wcześniej powódź, spowodowana letnimi deszczami o nadzwyczajnej intensywności. Piekło opustoszało w owym fatalnym roku, bo wszystkie diabły zwaliły się na Polskę. Gdy do Warszawy dotarły pierwsze wieści o lipskiej katastrofie i śmierci Wodza, przytłaczająca większość społeczeństwa , zgnieciona dodatkowo trudami moskiewskiej okupacji, popadła w otępienie. Jak zaświadcza najbardziej przenikliwy pamiętnikarz epoki - Kajetan Koźmian, nieliczni byli zdolni do jakiegokolwiek czynu, w sytuacji, gdy jedyna aktywność polityczna chcących cokolwiek ratować, mogła być skierowana wyłącznie ku Carowi. A z tym przecież przed chwilą zaciekle wojowaliśmy. Pewien szczegół ze wspomnień Koźmiana najlepiej pokazuje w jakiej sytuacji znaleźli się obywatele Księstwa. Poeta na wieść o wkroczeniu Napoleona do Moskwy chciał odczytać i opublikować napisaną na tę okoliczność odę. Powstrzymał go Julian Ursyn Niemcewicz słowami: "Olbrzym jeszcze nie upadł". I właśnie wszyscy znaleźli się w łapach owego olbrzyma, zmuszeni do związania z nim wszystkich swoich nadziei.

Początkowo okupacja Księstwa przez Rosjan miała charakter bardzo srogi, a nawet brutalny, choć nie bezwzględnie i mianowany przez Aleksandra I zespół sześciu osób, stojących na czele czegoś na kształt rządu tymczasowego, starał się ograniczać skutki wojny dla zrujnowanego kraju. W skład tej grupy wchodził Franciszek Ksawery Drucki - Lubecki i rok 1813r. stanowi początek wielkiej aktywności tego niezwykle zasłużonego człowieka.

Jednak nawet on, ani Książę Adam Czartoryski nie mogli wpłynąć na Cara, aby uwolnić spod sekwestru majątki osób, które nie opuściły armii, dochowując wierności formalnie Fryderykowi Augustowi, ale realnie Napoleonowi. Aleksander nie chciał przyjąć polskiej delegacji, wzmogły się rekwizycje, a po kraju rozlało się przekonanie, że dostanie się ponownie pod panowanie pruskie i austriackie, bez szans na jakąkolwiek autonomię, czy choćby symboliczne wskrzeszenie imienia. 

Przygnębiony biskup Jan Paweł Woronicz stwierdził, że "ostatnia gwiazda Polski zgasła" wraz ze śmiercią Księcia Józefa i podobnie jak większość duchowieństwa rozpoczął celebrowanie żałoby po poległym Wodzu. Zresztą za zgodą i już przy czynnym wsparciu gubernator Łanskoja. W obchody włączyło się duchowieństwo unickie, protestanckie, a nawet Żydzi, rozdający hebrajskie modlitwy i wiersze na cześć Księcia. W głównym warszawskim nabożeństwie żałobnym udział wzięli wszyscy prominentni Rosjanie: Łanskoj, Nowosilcow, Lewickij, Borozdin i książę Urusow. W tym samym czasie, choć zapewne mniej szczerze świętowano ...... lipskie zwycięstwo antynapoleońskiej koalicji. Przedziwna sytuacji.

Tu jednak zaszła już zmiana. Dwóch wielkich historyków: Szymon Askenazy i Marian Kukiel stwierdziło wprost - Aleksander obserwując trzydniową walkę dowodzonych przez Księcia Józefa Polaków, ich wierność i poświęcenie w "bitwie narodów", powziął kluczową dla naszej historii decyzję. Restytucji Królestwa Polskiego. Ile potem zostanie z tego rozległego planu, to osobna kwestia. Dla nas decydujące znaczenie ma istota sprawy. Wydarzenia nagle przyspieszyły , a ich dynamika pchała rzecz w kierunku odrodzenia i armii, i kraju.  W listopadzie widziano jeszcze wprawdzie ostatni akord napoleońskiej epopei - kapitulacje Zamościa      ( 22 ) i Modlina ( 25 ), ale już grudzień przyniósł powiew innych wiatrów. W Stolicy zjawili się "lipscy jeńcy" uwolnieni na rozkaz cara, generałowie: Kamieniecki, Rożniecki, Krasiński, Małachowski, Rautenstrauch i Kossecki, na czele pozostałych. Na konkrety przyszło jednak trochę poczekać. Dopiero 3 lutego 1814r car zgodził się na przyjazd Księcia Adma Czartoryskiego, a w sam dzień oficjalnego wkroczenia sprzymierzonych do Paryża, czyli 31 marca 1814r., w Warszawie Tomasz Wawrzecki ogłosił informację o zgodzie na przywrócenie szkoły kadetów. Jednoznaczny sygnał dla wszystkich wojskowych. Zanim Napoleon abdykował ( 11 kwietnia ), Aleksander wszedł w rokowania z pozostającymi do końca przy Cesarzu Polakami: Dąbrowskim, Krasińskim ( Wincentym ) i Wielhorskim. W efekcie Wielki Książę Konstanty przedstawił Carowi generała Sokolnickiego i pułkownika Szymanowskiego, występujących w roli delegatów od wszystkich znajdujących się we Francji polskich wojskowych. 13 kwietnia Aleksander zezwolił na złączenie wszystkich Polaków w jeden korpus, zachowujący znaki, rangi, strukturę, artylerię i komendę. W podparyskim Saint - Denis pod wodzą Konstantego przeprowadzono pierwszą rewię tych oddziałów ( 24 kwietnia ). Car i Wielki Książę byli zachwyceni.  Aleksander w spontanicznej mowie wyraził im szacunek za "lojalność , za spełnienie swych obowiązków, za NIESPLAMIENIE DEZERCJĄ SPRAWY ZWYCIĘŻONEJ. Jednocześnie złożył solenne przyrzeczenie: "Przyjąłem święte i uroczyste zobowiązanie pracować dla waszego szczęścia ". W kategoriach prawniczych potraktowalibyśmy tę deklarację jako dotyczącą nie rezultatu, tylko starannego działania, ale dobre i to. Zwłaszcza, że i rezultat został osiągnięty, w postaci restytucji ułomnego, bo ułomnego, ale jednak Królestwa Polskiego, z najnowocześniejszą w Europie konstytucją i najlepszą armią.

Nie czas ani miejsce rozstrzygać jakie naprawdę motywy przyświecały Aleksandrowi. Nieprzenikniony to był człowiek, a nawet jego najlepszy i nieuprzedzony biograf nadał swemu dziełu podtytuł "Dziwny Car". Zapewne w restytucji kadłubowej, ale jednak Polski miał swój ogromny dynastyczny interes, zamaskowany całą warstwą pozorów, ale inaczej być nie mogło. Nie dowiemy się, bo psychiki żaden historyk nie odtworzy, a archiwa skrzętnie spopielono na rozkaz Mikołaja I. Liczy się korzyść, a owo wzgardzane Królestwo Kongresowe było w naszych dziejach krokiem milowym, bo w momencie kiedy Europa , po wiedeńskiej konferencji ruszyła pędem ku swojej nowoczesności, dostaliśmy swoje państwo. I wbrew wszelkim myślowym schematom, Polacy tej szansy nie zmarnowali. Przeciwnie. I być może dlatego był ktoś, kto zadbał o to, aby listopadowa noc położyła kres tej krótkiej epopei.

Przywykliśmy patrzeć na nasze dzieje przez pryzmat bitewnych pól, czy politycznej walki. Każdy jednak kto spojrzy na historię Polski z perspektywy rozwoju nauki, literatury, prawa, czy szeroko pojętego ruchu intelektualnego i wydawniczego, to Królestwa Polskiego nie przeoczy. Przeciwnie - dopiero zobaczy jak istotnym jest elementem naszej narodowej konstrukcji. Zwłaszcza jeśli jest absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego i zna jego historię.

Ta wielka wartość, będąca konsekwencją działań Aleksandra I, ma jednak swojego założyciela w osobie Księcia Józefa Poniatowskiego. To dziedzictwo tego wielkiego Polaka, jak najsłuszniej uhonorowanego pomnikiem przypominającym o rzymskich pryncypiach obywatelskich, którym sprostał nie gorzej niż "ojcowie założyciele" Imperium Romanum. Jeśli bowiem w istocie Polska w planach Cara miała być elementem wielkiej globalnej gry, to pewnie ostateczny kształt tej myśli, był w głowie tego najwybitniejszego z Romanowów efektem Lipska i tego co tam zobaczył. I za to Księciu Józefowi należy się miejsce w wawelskiej krypcie.




kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura