kelkeszos kelkeszos
4650
BLOG

Lodołamacz, czyli kłamstwo założycielskie współczesnej Europy

kelkeszos kelkeszos Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 174

Nie wiem dlaczego to akurat Wiktor Suworow schylił się po leżący na ulicy skarb i podniósł górę złota, niezauważoną przez zawodowców, ale może to lepiej, że największą demaskację jednej z głównych tajemnic XX w. przeprowadził historyk samouk , na dodatek wyedukowany przez sowieckie służby. Takie impresje zawsze mocniej działają na wyobraźnię niż wielotomowe opracowania z setkami przypisów i indeksów, a przy tym są odporne na nudne polemiki, usiłujące utopić odkrywczą myśl w potokach akademickich dysput i wykresów. Szczęśliwie "Lodołamacz" takiego losu uniknął i choć nie ma może w powszechnej świadomości tej rangi, jaka należy mu się za główną myśl, to jednak od czasu publikacji tej książki, prowadzenie jakichkolwiek dyskusji o II wojnie i jej skutkach, nie uwzględniające demaskacji z "Lodołamacza" przechodzi obok celu, zmierzając wprost ku śmieszności. Niezależnie od tytułów dyskutantów.

Historia największego i najkrwawszego konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkości, ma dla nas wciąż żywe znaczenie, nie tylko w sferze materialnej, ale przede wszystkim symbolicznej i politycznej. Czujemy to na każdym kroku, bo też na każdym kroku przeciwstawiający się szalonej rewolucji pojęciowej niszczącej cywilizacyjne zasoby i społeczne struktury, są nazywani faszystami. A faszyści to jak wiadomo podżegacze wojenni, spadkobiercy tych, którzy doprowadzili do najpotworniejszych rzezi, czerpiąc z tak znienawidzonych przez współczesne elity pojęć jak naród, tradycja, wiara, honor. A zatem każdy chcący zachować prawomocność odziedziczonych po przodkach pojęć jest wprost łączony z Hitlerem, choćby nie wiem jak krzyczącym nonsensem było takie porównanie. I natychmiast ustawia się ciąg myśli redukujących wszystkie społeczności związane silnym węzłem narodowej tradycji, do hitlerowskich hord, podpalających świat. To jest ideologiczna podstawa eliminacji. Wszystko co narodowe to wojna i rzeź. Czyżby?

Każdy mający jakiekolwiek pojęcie o przyczynach II wojny, jej przebiegu i skutkach, musi przyznać, że swoją wiedzę powinien podzielić na dwa zbiory. Do publikacji "Lodołamacza" i po niej. To zupełnie niesłychane zjawisko. Przez z górą czterdzieści lat po zakończeniu wojny tłumy historyków, politologów, ekonomistów i całe rzesze myślicieli innych profesji, nie potrafiły odkryć i nazwać podstawowego faktu, bez którego opisanie europejskiej rzeczywistości w ogóle nie było możliwe. Czuliśmy, że to się nie spina, że wszystkie tropy są dziwnie pomylone, że okres od Monachium do pierwszych bomb rzuconych na Związek Sowiecki przez Hitlera jest nieprawdopodobnie zakłamany, a wszelkim relacjom na ten temat brak logiki na poziomie elementarnym. A jednak wszyscy w to brnęli po uszy i dopiero nikomu nieznany sowiecki agent musiał wypowiedzieć oczywistość. Król jest nagi. To Józef Stalin chciał napaść na Europę i wziąć ją pod czerwony but. Druga wojna światowa to efekt polityki ojczyzny światowego proletariatu, ukochanego kraju wszystkich ludzi światłych, internacjonalistów brzydzących się wszelką zakorzenioną w Europie od wieków ciemnotą, najczęściej symbolizowaną przez Kościół Katolicki.

Bezsporny dowód na to, że największa znana ludzkości rzeź jest sprawą komunistów, to najpoważniejsza zasługa książki Suworowa, której tytuł jest jak rzadko adekwatny. Skorupa lodu jaka pokrywała prawdę wymagała skruszenia i autor słusznie uznał, że jego dzieło taką rolę spełni. A przy tym , jakby w opozycji do trafionego tytułu, najbardziej bolesna dla człowieka myślącego jest oczywistość treści. Bo Suworow wcale się nie musi wysilać. Wszystkie fakty są podane na tacy, nie trzeba dokonywać żadnych łamańców, aby prosto powiązać je w całość i dostać obraz komunistycznego kolosa, uzbrojonego po zęby kosztem niewiarygodnych wyrzeczeń uwięzionych w nim ludzi, gotowego do zgniecenia całego kontynentu. I czytając książkę wpadamy we wściekłość nie dlatego, że chcemy z nią polemizować, tylko dlatego, że dziesiątki tysięcy utytułowanych naukowców jednogłośnie nas okłamywało i to jak świat długi i szeroki. Dla Polaków to szczególnie bolesne kłamstwo, bo najsilniej związane z naszym losem. Z sowiecko - niemieckim paktem i jego konsekwencjami, w postaci doświadczeń nam wcześniej nieznanych, choć historię mamy trudną.

Suworow uruchomił lawinę, bo potem ruszyły setki innych publikacji, stawiających do pionu leżący w błocie załgany świat wcześniejszych opisów wojny i jej przyczyn. Widzimy tu Guderiana ćwiczącego się na sowieckich poligonach w zarządzaniu pancernymi zagonami, widzimy sowieckie cysterny z benzyną sunące na pomoc niemieckiej inwazji na Francję, albo okręty wspomagające Hitlera w zajęciu Norwegii. A na koniec tej wielkiej przyjaźni, widzimy armię czerwoną na pozycjach wyjściowych do szturmu na Niemcy, zdruzgotaną wyprzedzającym uderzeniem. Chodziliśmy po dziwnych tropach, za nic nie chcących się ułożyć w spójny obraz, dawaliśmy się zwodzić opowieściom o pokojowo nastawionym Stalinie, zaskoczonym zaborczością zachodnich imperialistów, którzy poszczuli go Hitlerem.

Narody Europy, po traumie wielkiej wojny, żadnej powtórki nie chciały. Urodzone w nowej formule dopiero w wieku XIX nastawione były na pielęgnację własnej tradycji i budowę więzi. Zmagały się z ciężkimi powikłaniami po wojnie i dalekich jej skutkach w postaci wielkiego gospodarczego kryzysu - ale co do zasady były nastawione pacyfistycznie. Wbrew pozorom nawet Niemcy. I gdy ktoś się dziwi, dlaczego pozwolono im wyjść z wersalskich ograniczeń i wypuścić z butelki hitlerowskiego dżina, to bez Suworowa pełnej odpowiedzi nie znajdzie.

W Europie dobrze pamiętano rok 1920 i nawet jeśli opinia co do cywilizacyjnej rangi naszego zwycięstwa nad bolszewikami jest przesadzona, to jednak te wydarzenia głęboko zapadły w pamięć warstw przywódczych kontynentu, nad którym wisiał sowiecki miecz. Nie wierzono, że Polska zatrzyma kolejną inwazję, a za jej plecami nie mogła istnieć militarna pustka w postaci rozbrojonych Niemiec. To sowieckie zagrożenie urodziło Hitlera. Nie inaczej.

Gdy teraz widzimy i słyszymy o tym, jak to narodowe tradycje są zarzewiem wojen, to wspomnijmy ten czas poprzedzający największą tragedię znaną w nazwanej historii. To uczniowie Marksa, Engelsa i spadkobiercy Lenina, a zatem antyreligijni internacjonaliści, szykowali Europie zgubę w postaci krwawej rzezi milionów i zniszczenia wszelkiej kultury. To zdemaskował Suworow. Żywiołem o największym potencjale zbrodni jest bowiem to, co z narodami walczy. To co chce wykopać ludzi z gleby , w której wzrośli, tworząc z nich więźniów powszechnego gułagu. 

Dlatego ukrywano pod grubym pokładem lodu pamięć o tym, że komuniści i socjaliści, w imię budowy wspaniałego świata powszechnej ludzkiej szczęśliwości, zgotowali mu najkrwawszą ze znanych wojen. 

Skuteczność w tępieniu prawdy na ten temat pokazuje jak jednolity  i bezwzględny potrafi być świat nauki, gdy chodzi o narzucenie powszechnego fałszu. Kłamstwo , na którym oparto intelektualne podstawy bytu współczesnej Europy obalił historyk amator, pozbawiony zapewne aparatu jakim dysponowali profesjonaliści. Jak się okazało prawda nie potrzebuje tytułów. Pamiętajmy o tym, bo znów nadchodzą czasy wielkich mistyfikacji, a jedyne co nas może obronić to narodowe wspólnoty. Faszystowskie.


kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura