Kobieta trafiła do szpitala w Nowym Targu w 20 tygodniu ciąży. Podczas przyjęcia wykonana diagnostyka potwierdziła, że płód był żywy. W ciągu 3-dniowego pobytu kobiety w szpitalu jej stan stopniowo się pogarszał, a według relacji rodziny pomoc lekarska była delikatnie mówiąc opieszała. Zniechęcano też do przeniesienia pacjentki do innego szpitala - chyba że w drodze wypisu "na własne żądanie". Gdy pacjentka i rodzina byli bliscy już takiej decyzji, skorzystali z rozmowy z psychologiem szpitalnym, po czym zrezygnowali z zamiaru zmiany szpitala (w tej sytuacji rozmowa z psychologiem była zupełnie niepotrzebną procedurą, a wręcz chyba okazała się szkodliwa). Chociaż podczas hospitalizacji pacjentka domagała się powtórnego badania, czy ciąża jest żywa, nie wykonano ponownej diagnostyki - aż do momentu, gdy w trzeciej dobie pobytu w szpitalu rozwinęła się sepsa. Dopiero wtedy stwierdzono, iż płód jest martwy. Tyle że był martwy już od wielu godzin. Na podstawie wyników sekcji zwłok prokuratura poinformowała, że przyczyną zgonu kobiety był wstrząs septyczny - czyli końcowy etap sepsy. Zatem niewydolność wielonarządowa, wskazana pierwotnie przez szpital, nie nastąpiła nagle.
Ten dramat kobiety i jej bliskich (śmierć żony / córki oraz spodziewanego dziecka) jest komentowany przez wielu internautów przez pryzmat polityki: tego, kto na kogo głosuje. Zapalczywość politykierska przekracza daleko granice rozsądku - niezależnego od sympatii politycznych. W takich sytuacjach nikt nie mógłby podejrzewać lekarzy o dokonanie nielegalnej aborcji. Tzw. terminacja ciąży jest możliwa ze względu na zagrożenie zdrowia albo życia matki. Niestety, niezależnie od wyborów politycznych ludzie będą umierać w szpitalach, ponieważ medycyna nie umie uratować wszystkich. Natomiast są sytuacje, kiedy to opieszałość kadry medycznej (a zwłaszcza lekarzy, którzy niestety są "bogami" w systemie) stanowi istotny czynnik zaniedbań i porażek, których można by uniknąć. Oprócz faktycznie zaangażowanych lekarzy, jest jeszcze sporo takich, którzy "migają" się od obowiązków na podejmowanych naprawdę już dobrze płatnych dyżurach. Tu nie mają znaczenia ani ideologie ani przepisy. Chyba że wreszcie warto zwiększyć decyzyjność i samodzielność kadry pielęgniarskiej przygotowywanej przecież do zawodu w toku studiów wyższych. Okazałoby się może, iż udzielana pomoc w wielu szpitalach nabrałaby tempa. Tylko że prawdopodobnie natychmiast odezwałaby się grupa "trzymająca władzę" w medycynie - skoro jej interesy i monopol zostałyby zagrożone. Argumentem na ich sztandarach byłaby ochrona tzw. "dobra pacjenta"; pacjenta zdanego często dosłownie na łaskę lub niełaskę drugiego człowieka (nierzadko mało empatycznego, po prostu leniwego bądź słabo zaangażowanego w pogoni do następnego miejsca zatrudnienia).
Rafał Osiński
Komentarze