Pavellllllll z Pixabay
Pavellllllll z Pixabay
Rafał Osiński Rafał Osiński
117
BLOG

Duchowni a wybory. Równi i równiejsi?

Rafał Osiński Rafał Osiński Społeczeństwo Obserwuj notkę 0
Już wiosną br. w perspektywie wyborów parlamentarnych Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski przestrzegała przed instrumentalizacją Kościoła, podkreślając, że Kościół nie jest ani za lewicą ani za prawicą; nie jest też centrowy. Zapewniono, iż Kościół nie udzieli poparcia żadnym kandydatom. Ponadto podczas obecnej kampanii wyborczej wielu biskupów wprost zakazuje duchownym prowadzenia jakiejkolwiek agitacji. Czy ktoś wyłamuje się?

Przez kilkanaście lat po przełomie 1989 roku w wielu kościołach duchowni nie krępowali się i nierzadko wskazywali konkretnych kandydatów, których polecali parafianom w wyborach lokalnych i krajowych. Od kiedy część społeczeństwa zaczęła odwracać się od Kościoła, a duchowni zaczęli uświadamiać sobie, iż politycy traktują poparcia dość partykularnie, zaangażowanie księży stopniowo malało.

W skali całej Polski na pewno są jeszcze duszpasterze, którzy z ambon mniej lub bardziej bezpośrednio wskazują, na kogo głosować. Niewątpliwie to jednak pojedyncze sytuacje. Gdyby było inaczej, o takich przypadkach masowo czytalibyśmy w internecie. Tymczasem raczej dowiadujemy się o pozytywnych postawach duchownych przed wyborami. Na przykład proboszcz franciszkańskiej parafii pod wezwaniem św. Antoniego Padewskiego w Warszawie co prawda zachęca parafian do udziału w głosowaniu "w duchu miłości do ojczyzny", ale jednoznacznie przestrzegł, aby nie umieszczać ani nie zostawiać na terenie kościoła żadnych materiałów wyborczych, ponieważ będą usuwane. Zdarzają się parafie, gdzie proboszczowie są stawiani wobec faktów dokonanych, widząc rano na ogrodzeniach banery umieszczane samowolnie przez komitety kandydatów i o asystę podczas ich usuwania proszą policję (by uniknąć posądzenia o nielegalne zrywanie materiałów wyborczych).

Są jednak duchowni, którym wolno więcej. W "Gazecie Wyborczej" opublikowano wywiad z ks. Kazimierzem Sową, kierującym kiedyś siecią stacji radiowych, który koleguje się z wieloma politykami, a kiedyś był bywalcem słynnej z tzw. afery podsłuchowej restauracji - nomen omen - "Sowa & Przyjaciele". Podczas rozmowy ks. Sowa otwarcie mówi o swoim poparciu dla konkretnego ugrupowania, na którego zwycięstwie bardzo mu zależy. To kolejny "ksiądz redaktor", który chętnie krytykuje, recenzuje i poucza, lecz sam przyznaje sobie prawo szersze do uprawiania polityki niż innym duchownym. Oczywiście, może usprawiedliwiać się, że witryna internetowa i łamy gazety to nie ambona ani żadna inna strefa sakralna, niemniej ksiądz jest zawsze księdzem - nieważne gdzie i o jakiej porze. I powinien stronić od ujawniania publicznie personalnych własnych preferencji politycznych. Chyba że są równi i równiejsi... I mogą zachowywać się jako "równiejsi", jeśli czują siłę nieformalnego poparcia osób wpływowych. Ksiądz Kazimierz Sowa mówi w tekście po imieniu (stosując formy koleżeńskie) o politykach jak o najlepszych kumplach. Czy otrzyma upomnienie?

Rafał Osiński

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj Obserwuj notkę

Sprawy społeczno-polityczne i kościelne, edukacja, ochrona zdrowia to bliskie tematy. Ale nie tylko. Jestem uważnym obserwatorem i pomagam, abyśmy nie utopili się w naszej rzeczywistości. Prowadzę kanały na You Tube oraz X: @RafalOsinski-WnikliwyKanal @RafalOsinski-psychoedukacja https://twitter.com/RafalOsinski_

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo