"Dziennik", zamiast przeprosić, przyznać się do błędu w sprawie ujawnienia tożsamości Kataryny, dalej brnie przekonując „świat” że nic się nie stało. Internauci podsumowali odpowiedź red. Michalskiego Krasowskiego (rozpoczynającą się od słów „Pocałujcie mnie w dupę…”, ) jako rozhisteryzowaną, jako znak że piszący nie panuje nad swoimi emocjami.
Dziennik w swojej „wojnie” z blogosferą sięga do różnych argumentów. Ostatnio opublikował wywiad z „etykiem” który twierdzi że blogerzy są frustratami (tekst pt. „Etyk: Anonimowość kochają frustraci”). Już od wstępu operuje uogólnieniami („blogi często pisane są w sposób nierzetelny”) jak gdyby zapominając o tym że są blogerzy którzy sprawdzają swoje źródła dokładniej niż zwykli to czynić dziennikarze.
Pan Hołówka, ów etyk, twierdzi: „Na anonimowych blogach wypowiadają się często osoby głęboko sfrustrowane wylewając swój jad na tych, przez których w jakiś sposób czują się dotknięci.”. Panie Hołówka, część osób stawia mnie wręcz za wzór blogowego malkontenta. A czemu nie piszę pod własnym nazwiskiem? Primo, dziś używa się raczej ksywki; secundo, bo mam kiedyś nadzieję powrócić do biznesu konsultingowego w którym robotę zlecają politycy. A ci raczej będą mojej pisarskiej działalności przeciwni.
Oczywiście, obawiam się także powrotu jakiejś „ciemnej strony mocy”, czego przedsmak mieliśmy gdy rządy objął polityczny tryptyk PiS- SO- LPR. Nie lubię 4-tej z kolei kontroli skarbowej, odrzucania mojego podania o unijną dotację czy mnóstwa potencjalnych szykan ze strony świata który krytykuję. Kataryna, która od tego świata uzyskuje dużo, dużo więcej, jest nieporównanie bardziej poszkodowana.
Panie Hołówka, jakbyśmy w tym kraju mieli demokrację, to nie bałbym się podpisywać swoich tekstów z imienia i nazwiska, wierząc że one coś zmienią, także politycznie. Ale z racji systemu dofinansowywania partii z budżetu państwa system polityczny jest zabetonowany; nikt z ulicy nie jest w stanie realnie zagrozić dominującym 4 partiom bo nie ma milionów na kampanię. Gdyby nie owe rządowe subwencje, czy SLD jeszcze istniałoby?
Wiem, że ta władza nie odejdzie, możliwe że utrzyma się przez najbliższe 20- 30 lat. Także dlatego że nie mamy 4-tej władzy. Owa 4. władza albo się boi krytykować, albo uzyskuje profity od rządu (jest przekupywana), albo w ogóle jest rządem. W Polsce mamy berlusconizację mediów. Konformizmowi polskich dziennikarzy nie dziwię się- nauczyli się mieć giętkie karki już w poprzednim systemie, teraz te tradycje tylko kultywują. Dlatego, podobnie jak większość mieszkańców tego kraju, po prasę drukowaną sięgam tak rzadko że prawie wcale. Kwartalniki, miesięczniki- tak, wiadomości codzienne- w zasadzie nie.
Polska w mojej opinii nie ma mainstreamowej prasy takiej która nie boi się postawić wspak politykom, która coś twórczo krytykuje. Niemal nie mamy dziennikarzy mających własne ideologie, własne przekonania i nie wstydzących się ich. Dominuje typ miękkiego karku, piszącego byle-nie-kontrowersyjnie. Ostrzejsze tezy, wypowiedzi- co to to nie. A w ogóle jaka niska jest jakość pracy wielu z nich. Pisząc o temacie A, zapytają tylko przedstawicieli rządu i jednego opłacanego przez rząd rzekomego eksperta, w istocie polityka. Głosy krytyki z niezależnych środowisk, to znaczy takich nieopłacanych przez rząd- ależ gdzie.
Mam swoją teorię spiskową. Mój znajomy milioner mówi że w ogóle nie wierzy że teksty o politykach ukazują się w prasie, na tych portalach internetowych, tak bezpłatnie. Uważa że politycy się opłacają i wydawcom, i dziennikarzom. Sam mam kumpli zaprzyjaźnionych z politykami. Owych polityków portal Y. promuje dlatego że są to przyjaciele właściciela tego portalu. I to ma być, sorry, polityka? Oparta na tym że zdolny pan X. nie ma szans w polityce, bo jest w ogóle z innego miasta czy pokolenia niż wydawca portalu Y?
Czekam na blogera który kiedyś „sypnie” polskie media, który opisze kiedyś pracę polskiego dziennikarza, piszącego niedbale i na czas, dziennikarza otrzymującego tezy artykułu od naczelnego, dziennikarza zredukowanego do roli cyngla. Albo dziennikarza na żywca kserującego tematy z prasy zagranicznej. Który wyjawi jak wyglądają wpływy świata polityki w prasie codziennej i innych mediach, który powie, czy możliwe jest że politycy opłacają się by pojawiały się teksy o nich, co, czytając czasem prasę, wydaje się nader prawdopodobne.
Polska jest biedna także dlatego że ma „kijowe” media. Szczególnie w dziedzinie gospodarki ma to kolosalne znaczenie, a jakość pracy polskich dziennikarzy gospodarczych to czysty skandal. Polska to nie Niemcy gdzie wciąż żyją wielostronicowe teksty prasowe na jeden tylko temat. Gdzie jakość opiniotwórczej prasy codziennej jest taka jak dodatku „Europa” w „Dzienniku”. Gdzie dziennikarze niekiedy tygodniami drążą temat nim coś napiszą.
W Polsce powstają kolejne gazety, i wszystko to jest rozczarowaniem. Wg kulturoznawców esencją cywilizacji Zachodu jest mania katalogowania, układania rzeczy. Przede wszystkim w sferze znaczeń, idei. Na tym tle polskie media to bardziej polski kocioł niż próba kategoryzowania, układania czegokolwiek. Nie da się układać kilkuzdaniowymi wzmiankami całych branż od lat czekających na reformy. Nic nie zmieni się jednostronnością, bezkrytycznością. Blogerzy też sprawy nie uratują. Porządne dziennikarstwo po prostu kosztuje. I nie jest pospiesznym amatorstwem do którego bardzo blisko dziennikarzom polskiego mainstreamu.
Inne tematy w dziale Polityka