Mam przyjaciół- wrogów państwa opiekuńczego. Gdy socjalistyczni ekonomiści mówią im o „zawodności rynku” (market failure), ci opowiadają o zawodności rządu (government failure). Państwo dla nich jest biurokratyczną machiną w której większość energii i wysiłku ludzkiego idzie w gwizdek biurokracji- stempli, kwitów, zaświadczeń, formularzy. Wypełniają co jakiś czas skomplikowane wnioski o dotacje, od których zalewa ich krew, bo marnują na to jeden czy dwa dni robocze. Dziwi ich że oprócz numeru PESEL, przecież jednoznacznego, obywatel musi posiadać jeszcze NIP. Zaskakuje ich, że firmy te muszą posiadać NIP i jeszcze chyba numer REGON, skoro numer krajowego rejestru sądowego jest jednoznaczny.

Rys. P. Breughel Starszy, Wieża Babel, 1563
W ich opinii państwo na rynku potrafi przede wszystkim niszczyć. Niszczy inicjatywę ludzi, którzy może i by podjęli działania gospodarcze lub usługowe, gdyby nie biurokraci. Bowiem dla ludzi których moi znajomi znają, owe biurokratyczne wymogi numerów, rejestrów, podpisów, są wielkimi górami. Przepisy prowadzenia firm są w Polsce tak skomplikowane że dziś trzeba mieć albo własne biuro księgowe z kilkoma osobami, albo prowadzenie księgowości zlecać na zewnątrz. Samemu tego ogarnąć nie sposób.
Procedury które w Wielkiej Brytanii wymagają wypisania kilku rubryk, w Polsce urastają do stu, a czasem i więcej rubryk do wypełnienia w różnych formularzach. Tak jest przy zatrudnieniu typowej osoby do wykonania jednorazowej pracy- trzeba ją np. zarejestrować do ZUS oraz Urzędu Skarbowego oraz wysłać jej formularz PIT. W Anglii wystarczy jej wysłać zwykły czek z takimi danymi jak imię i nazwisko oraz wpisać adres na kopertę listu z czekiem.
To wszystko jest tak chore, i tak zdegenerowane w porównaniu z innymi krajami, że polityczną ideologią tych ludzi jest wycięcie rządu do roli nocnego stróża i urzędu antymonopolowego. Oto bowiem Milton Friedman, zwolennik wolnego rynku, definiował na nowo rolę państwa jako stróża dobrobytu ludności z zetknięciu z koncernami monopolizującymi rynki. Państwo powinno stać na straży konkurencji. Powinno regulować rynki.
Ale i tu są problemy. Doświadczenia amerykańskie z regulacją sektora energetycznego pokazały że mimo że zatrudniające kilkaset osób urzędy miały negocjować ceny usług z mającymi monopolistyczną pozycje prywatnymi dostawcami prądu, ceny nierzadko były wyższe niż w stanach gdzie cen nie regulował nikt. Wrogowie państwa pokazują że przez lata normą w wielu regionach świata były konkurujące, równolegle biegnące linie telefoniczne, gazowe, elektryczne a nawet kolejowe. I że koszty tych usług dla ludności najczęściej były niższe niż w przypadku monopolisty świadczącego te usługi.
Państwo dla nich jest pozostałością epoki wojen, cesarzy, królów. Obrastało biurokracją. Biurokracją która sama produkowała dla siebie pracę. Ich wzorem są amerykańskie liberalne miasta, których zarządy zatrudniają np. tylko 4 osoby, reszta zadań jest zlecana zewnętrznym firmom. Wiedzą że taki system wzmaga nierówności społeczne, konserwuje biedniejsze warstwy społeczeństwa i uniemożliwia społeczny awans. Często więc nie mają nic przeciwko państwowemu interwencjonizmowi w dziedzinie przyznawania kredytów studenckich, które tak jak w Anglii, spłaca się dopiero po przekroczeniu określonego pułapu zarobków. Ale jednocześnie są za całkowicie prywatnymi, niezależnymi uczelniami.
Państwa dla nich zdaje się że powinno być bardzo niewiele. Policja, sądownictwo, urzędy antymonopolowe, wojsko, rozwiązanie problemu kosztów zewnętrznych, rola sędziego bocznego na rynku. Nie korzystają z usług państwa. Chodzą do lekarzy prywatnych, usłyszawszy jedynie o kilkumiesięcznych terminach do lekarzy. Lekarzy na których ktoś obowiązkowo zdziera z nich składkę, a nie mogą z nich skorzystać.
To, co dziś nazywamy państwem, ów mega-urząd pożerający 44,85 % naszych dochodów (vide udział Państwa w PKB), to nic innego jak Babilon, uciskający wolnych ludzi. Nawet gdy ci ludzie ubierają fatałaszki demokratów, to przecież sama demokracja oparta jest na przymusie, bo czy państwo zebrałoby od zamożnych podatki, gdyby nie ów przymus? Milton Friedman lubił opowiadać o ekspansji dobroczynności, owych pomagających ludziom instytucji w czasach gdy państwo nie zajmowało się tym zadaniem. A dziś ja idę do urzędu na rogu i słyszę Panią, która ma zasiłek przedemerytalny, i domaga się zniżek na cośtam.
Państwo dziś wciąż zaopatruje ludność w domostwa, wodę, prąd, gaz, telewizję, radio, ma nawet pół gazety codziennej. Wokół mnie widzę państwowe tramwaje, autobusy, samoloty. Państwowe parki. Państwowe szkoły, uniwersytety, instytuty. Państwowe drogi. Kto wie jakby wyglądał świat gdyby drogi były płatne? Tam gdzie są, o wiele więcej osób podróżuje komunikacją zbiorową, jest więc mniej hałasu, i nie ma korków. Podróżuje się kilkakrotnie szybciej niż po Warszawie.
Wrogów państwa polskie mainstreamowe media za bardzo nie dopuszczają do słowa, lub też promują jako dziwaków. W paru krajach zaś ci ludzie zorganizowali się w partie i przejęli władzę. W Nowej Zelandii na ulicach możemy wybierać, do której skrzynki pocztowej wrzucimy list. W Wielkiej Brytanii niekiedy mamy możliwość wybrania, pociągiem jakich linii kolejowych pojedziemy z Londynu do kilku miast do których kursy obsługuje więcej niż jeden operator.
W wielu krajach możemy wybrać dostawcę prądu elektrycznego, który wpuści swój prąd gdzieśtam do sieci, za co my na swoim osiedlu dostaniemy z sieci jakąś elektryczną mieszankę. Można też wybrać dostawcę gazu, który tak samo wpuści swój gaz do sieci, a my dostaniemy jakąś mieszankę. Sieci infrastrukturalne są zarządzane wspólnie przez wszystkich ich użytkowników, jak sieć kolejowa Network Rail w Wielkiej Bytanii, która, kiedyś sprywatyzowana, dziś ma specjalny status przedsiębiorstwa nie nastawionego na zysk, zarządzanego przez przedstawicieli przewoźników korzystających z tej sieci.
Państwo zwija swoje granice. Inwestuje w kulturę, naukę, nowe technologie. Wzorem do naśladowania może być japońskie ministerstwo MITI, które bez uciekania się do ingerowania w prawa wolnego rynku metodą apeli, próśb, rekomendacji, zaleceń, ulg podatkowych, de facto steruje kierunkami przemian japońskiej gospodarki. Normą jest wspieranie przemysłów wschodzących, ryzykownych inwestycji w nowe technologie. Państwo przejmuje ryzyko, po to by zachęcić do innowacji.
Wrogowie państwa w Polsce nie mają co szukać. „Gazeta Wyborcza” przedstawia ostatnie 20 lat jako „okres wolności”, podczas gdy mamy do czynienia z gospodarką mieszaną. W wielu regionach to państwo wciąż kontroluje większość majątku- jak choćby na Ziemiach Odzyskanych, gdzie własność prywatna przedwojennych budynków jest rzadkością.
Oczywiście, całe to państwowe jestestwo jest dziś zagrzybionym slumsem (rzadko co wytrzyma 80 lat bez remontu). Odpadające sztukaterie secesyjnych kamienic miast Ziem Odzyskanych to zbrodnia polskich stalinistów i komunistów dla światowego dziedzictwa kulturowego. Zbrodnią dla ekologii jest zniszczenie i wyeksploatowanie do śmierci technicznej tamtejszych linii kolejowych przez mający trzykrotny przerost zatrudnienia monopol państwowych PKP.
Ale ci ludzie wciąż trzymają się mocno. Okopali się w mediach, zmienili swoją nazwę. Dziś nazywają się konserwatystami, etatystami, zmieniwszy światopogląd jak rękawiczki. Jutro nazwą się inaczej. Wciąż dzierżą to wszystko, tworzą współczesny Babilon.
Inne tematy w dziale Polityka