Wieczór w Zielonej Górze, wg ostatniego rankingu tygodnika „Przekrój”, najbardziej niebezpiecznego z 27 dużych miast Polski, mającego wskaźnik przestępczości 3-krotnie wyższy niż porównywalne miasta kraju. Idę na imprezę, jest święto Nyahbinghi, rocznica urodzin cesarza Sellasie, obchodzona przez tutejszych rasta od kilku lat. Mieliśmy jechać nad jezioro, ale się rozpadało, padające koty i psy. Wieczorem więc poszedłem do nielegalnego, ukrytego klubu, zrobionego przez kogoś kto chciał aby coś się działo, ale nie mógłby zrobić tego jawnie, o legalności nie mówiąc.
W Zielonej bowiem jest mafia. Podobno większość prowadzących kluby opłaca się mafii. Był tu nielegalny klub. Gdy rozmawiałem z didżejami, dlaczego go zamknięto, opowiedzieli oni że klub otwarto nie dla zysku, że była to chęć rozruszania upadłego miasta niż jakaś chęć zarobku, a tymczasem do prowadzących go zwróciła się mafia z żądaniem opłacania okupu. Na to już prowadzących ów klub fanów muzyki stać nie było i klub zamknęli. Dziś przeszli do podziemia podziemi, swoje deki rozstawiając w starych zagrzybionych magazynach o których istnieniu wiedzą tylko nieliczni.
Opowiadałem o owej mafii następnego dnia przypadkowym osobom z Zielonej Góry. Moja opowieść nie tylko została potwierdzona, ale i znacznie uzupełniona. Po mieście krążą kolesie z giwerami w bagażniku. Tylko jeden z dużych klubów nie opłaca się mafii. Jeden z przedsiębiorców chciał otworzyć nowy klub, ale mafia męczyła go już na etapie rekrutacji pracowników. W mieście generalnie się niewiele dzieje, inwestorzy po 1989 roku żadni się nie pojawili, a mafia wymuszająca haracze jest, odkąd pierwszy raz jakieś 10 lat temu zaglądnąłem na cotygodniową imprezę reggae w jednym z tamtejszych klubów. Po jakimś czasie lekko przestraszeni klubowicze palili swoje gibony w najdalszym kącie, bo przy stolikach siedzieli policjanci. Musieli, bo mafioso Pomidor, ten od wożenia giwery w bagażniku, wymuszał haracz z tego lokalu, a właściciel nie chciał mu płacić. Właściciel po miesiącu czy dwóch się poddał, klubu od lat nie ma, w ogóle cały budynek dziś obrócił się w ruinę.
Ciekawe, czy upadek gospodarczy, kulturalny i społeczny tamtego miasta może być efektem działalności mafii, chyba nader tam rozwiniętej? Czy to może tylko nieudolność tamtejszych polityków? Na szczęście nie mamy takiej mafii jak w Rosji, gdzie zastępuje ona rząd i przejmuje fabryki zagranicznych inwestorów. Ale nie jest ciekawie gdy przesadnie pazerna mafia spycha ledwo zipiącą kulturę w pod-podziemie.
Inne tematy w dziale Polityka