Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
187
BLOG

Polskie nastolatki poznają w Berlinie czym jest polski reżym

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 14

Muzea służą zapoznaniu ze sztuką takich ludzi jak Cz.. To typ ludzi którzy podróżują z Warszawy do Gdańska przez Szczecin, bo tak kiedyś zawieźli je ich znajomi. Są jak jakieś kosmologiczne życiowe ofiary tabloidów w stylu „Faktu” i dyskotekowej muzyki. Ofiary sprzeczności współczesnej cywilizacji. Ofiary które wyczytały że po pochowaniu Majkela Jacksona wykradziono jego ciało, jego rodzina nie mogła go znaleźć, po tym jak pochowano go w złotej trumnie. Wygląda na to że Dżackson zmartwychwstał. A teraz inna prasa, gazeta „Bild” donosi z kolei że z prosektorium ukradziono protezę nosa zmarłemu artyście, i pyta na głównej stronie „Czy Majkel Dżakson będzie pochowany bez nosa?”

Te historie ze sobą się nijak nie zgadzają, bo z tej ostatniej wynika że Dżaksona jeszcze nie pochowano. Ten świat nie może być spójny- niemal wszystko w nim jest bowiem sprzeczne. Ten postmodernistyczny miszmasz zwalczających się prawd tkwi w głowie biednego Cz., dorosłego od niedawna człowieka który na trasie swoich zygzakowatych podróży z miasta do miasta przez inne miasto nie leżące ani trochę po drodze, zadzwonił i zapytał nagle mnie czy aby mu pomogę by dotarł do W., przez moje skromne, leżące na uboczu miasto Y., budząc tym samym moje wielkie zdziwienie a potem rozbawienie.
Nie- odpowiedziałem, bo akurat na krótko jadę do Berlina. Odpowiedziałem mu że jak chce jechać ze mną, to niech też jedzie, bo capoeirę to chyba lubi. Po dwudziestu telefonach w stylu „nie jadę bo coś tam (przecież można być już dorosłym i mieć za dokument podróży tylko legitymację szkolną) dotarł wreszcie do węzła kolejowego Zbąszynek, dawniej Neu Bentschen, gdzie się umówiliśmy. W międzyczasie zdążył już wysiąść 5 km wcześniej na stacji Zbąszyń, ale na szczęście zadzwonił na tyle szybko z dworca, że jeszcze zdążył wrócić do swojego pociągu i pojechać dalej.
Pokonaliśmy granice między polskim reżymem a RFN. Przesiedliśmy się do kursujących znad Polskiej granicy dwupiętrowych ekspresów podmiejskich. Cz. jedzie teraz ze mną przez rozświetlony nocą Berlin na górnym pokładzie piętrowego ekspresu regionalnego, wygląda przez jakąś hipernowoczesną supernowoczesną szybę na migoczące światła centrum miasta rozciągającego się pod wiaduktami linii kolejowej. Cz. mówi że ten Berlin nie jest Berlinem o jakim słyszał z telewizji. To co właśnie widział na Placu Poczdamskim to supernowoczesna metropolia drapaczy chmur i architektury gliny i stali. Tak jest na obudowanych organicznymi płytkami glinianymi elewacjach Potsdamer Platz Arkaden, w środku zbudowanej niedawno dzielnicy odtwarzającej przedwojenne centrum miasta.
Współczesny Berlin to tak jakby wokół Pałacu Kultury zbudować hiperwysokie drapacze chmur, przechodzące w najbardziej ekologiczną dzielnicę tej części świata, z ulicami zwężonymi do jednego pasa jezdni w każdą stronę, i obsadzonych 10-metrowymi drzewami tworzącymi przyjemny baldachim liści nad całymi ulicami. Jest pełna rowerów, spacerowiczów, ludzi w ogródkach kawiarń i restauracji. Inna ulica jest w całości nakryta szklanym dachem, i zamieniona w centrum handlowe, wielki przeszkolony moll.
Jeszcze dalej wchodzimy na wielki plac z fontannami, nakryty stożkiem gigantycznego kilkusetmetrowego namiotu, podświetlonego na zmieniające się kolory. Jeszcze gdzie indziej ulica otoczona małymi płytkimi kamiennymi potokami z wartko płynącą w nich wodą. Te potoki są płytkie i nijak nie obudowane poręczami. Można w nie wdepnąć, ale mają głębokość jednego schodka. Z teatru który te płytkie strumyki otaczają wylewają się tysiące ludzi, Wychodzą i wychodzą. Wchodzimy, w środku jakieś musicale, w stylu „But Manitou” czy „Dirty Dancing”.
Idziemy na dworzec, mega nowoczesny dworzec podziemny od postaw zbudowany pod Placem Poczdamskim. To węzeł kolejowy wielu pociągów dalekobieżnych na zbudowanej od nowa linii magistralnej od południa ku północy przebijającej Berlin. Jest 23.30. Odjechał nam pociąg, następny pociąg tej samej relacji kolejowej za 7 minut. Cz. robi salta na peronie, gramy capoeirę i on wciąż pokazuje mi nowe triki. Potem przesiadamy się na kilkupoziomowym dworcu głównym w Berlinie, jedziemy schodami ruchomymi z najniższego poziomu na najwyższy.
Przy zagrodzonym czerwoną wstążką wejściu do kolei miejskiej S-Bahn kłębią się ludzie i czytają wywieszone komunikaty. Zarząd kolei miejskiej S-Bahn został oskarżony o zaniedbania techniczne przy prowadzeniu kolei. 70 % wszystkich pojazdów kolejowych tego przewoźnika odesłano do remontu kół, które podobno w niektórych przypadkach były tak zużyte że nawet nie były owalne. Sprawą zaniedbań zajmuje się prokurator krajowy. Tutejszy niezależny urząd kolejowy spowodował że problem mają też politycy którzy nienależycie kontrolowali co się dzieje. A kolej państwowa DB straciła dzisiaj obsługę dwóch głównych linii kolejowych Brandenburgii, chyba linii RE2 i RE4, które przechodzą do innego przewoźnika prywatnego.
Inni przewoźnicy zaoferowali dodatkowe pociągi, ale te zatrzymują się tylko na śródmiejskich stacjach obsługujących ruch regionalny, a nie na tych tylko dla ruchu miejskiego, który jeździ na osobnej nitce torów równoległych do istniejącej linii, ale mających 3 razy więcej przystanków. Jedziemy z Cz. na piętrze. Ciekawe, czy ta szybka jest z innego gatunku szła, czy tez może po prostu jadę pierwszy raz w życiu w pociągu z czystymi oknami. W każdym bądź razie szkoda że nie mam kamery. Nawet w tym pociągu czuję się jak na filmie. 2 klasa, a wystrój i fotele jak w polskiej klasie biznes.
Słucham jak Cz. mówi że wszystko to co oglądał w telewizji o Berlinie okazało się kłamstwem. Pamiętam dobrze kiedy mój ojciec zabrał mnie pierwszy raz do Berlina. Cz., to podobnie jak ja, ofiara polskiej „aksamitnej dyktatury”, rozmaitych etatystów, postkomunisto-konserwatystów. Musi doświadczać tej samej różnicy co ja, małe dziecko z ojcem  przed 20 laty. Znów ma jakiś skrawek pieniędzy, jest naciągany przez zatrudniającego go na czarno majstra budowlanego który swoim pracownikom daje dużo dżointów i mało pieniędzy. Każe im pracować 27 godzin pod rząd i nosić 40-kilowe worki samemu.
Nawet tu dociera propagandowa tuba polskiego reżymu „nadętystów”, pachnącego polithistoryczną sratatategią „Gazety Wybiórczej”. Na dworcu głównym i koło Bramy Brandenburskiej powiewają mega plakaty „to zaczęło się w Polsce” i sugerujące że polski przewrót pałacowy jest tym samym co rewolucja uliczna ludu berlińskiego który po prostu rozwalił mur dzielący oba systemy gospodarcze i  masowo steleportował się dotychczasowym zamordystom. Wielka fala ludności napierająca na granice de facto wywróciła poprzedni reżim i jego tak bronione podstawy- uwięzienie części narodu niemieckiego w więzieniu, za kolczastym drutem, psami, strażnicami i murem.
Cz. nie umie odczytać rzymskich cyfr na tympanonach neoklasycystycznych arcydzieł architektury projektu Karla Friedricha Schinkla. Tłumaczę mu jak się odczytuje te cyfry, co znaczy M, a co L. Sam odczytuje- 1878. Cz. ma 18 lat, i początkowo nie mówi ni zdania w obcych językach. „Where go shop”- pyta przechodzące laski, które najchętniej podrywałby stylem Borata. Cz.jest arabopolakiem, pochodzi z ojca Araba. Zabrany został przeze mnie na projekt antyrasistowski, do którego wg mnie bardzo pasował. Pytany, jak sobie radzi z rasizmem w „codziennym życiu”, mówi że po prostu „wali w tubę” osoby wyzywające go od Murzynów. Nie zgadza się bym przetłumaczył jego słowa prowadzącym wyedukowaną dyskusję o rasizmie suchym intelektualistkom w okularach. Z pewnością zgasiłoby to z miejsca ich teorie o czterech przyczynach rasizmu.
Cz. rozwija się dzięki ludzkiej dobroci. Ofiarności mojego niemieckiego przyjaciela który oprowadził nas po straszących swoją potwornością wyrachowania resztkach muru ogradzającego „Strefę Demokratyczną”. Pokazywaliśmy mu na plenerowej wystawie przy naszej ulicy że demokracja była w owej strefie taka, że najpierw zamknięto granice na kłódkę, potem wzniesiono płot, mur, dodano zasieki, i zamurowano wychodzące na niemiecką stronę okna. Potem zburzono i te domy z zamurowanymi oknami, zbudowano 30-metrowy pas murów, zasieków, zapór przeciwczołgowych i psów biegających wzdłuż płotu pod napięciem. Nawet pamięta ile osób tu zginęło. Znamy tylko 134 udokumentowane, opowiedziane historie.
Zabrałem Cz. Do domu moich przyjaciół, intelektualistów angażujących się w niemiecką demokrację. M. działa w jednej z partii, układa uchwały które potem przegłosowują inne osoby i zmieniają politykę jego partii, która potem zmienia inną politykę całego kraju (jego partia rządzi tym krajem). M. ma polską dziewczynę z terenów przygranicznych, ona także angażowała się w życie polityczne po polskiej stronie, ale z braku systemu demokratycznego w Polsce tylko raz wspomniano o jej demonstracji w mediach, odnotowując tylko że organizowała jedną z demonstracji. Nie podano, dlaczego ci ludzie mają odmienne poglądy. W Polsce wciąż dominuje totalitaryzm, reżim, ustrój niedemokratyczny, gdzie jedni mają w dupoie innych i bynajmniej nie zamierzają ich słuchac czy dopuścić do głosu.
W Polsce niektórzy ludzie demonstrują od wielu wielu lat, a ich demonstracjach w ogóle się milczy od równie wielu lat w „demokratycznych” mediach prowadzonych przez jakichś nadętych ludzi nie mających w ogóle pojęcia o życiu czy o polityce. Ci dziennikarze to jakiś typ dorobkiewicza, ludzie chyba tak biedni że żyjący w innej rzeczywistości. Ja nie mam dziennikarzy za kumpli. Ten zawód wymarł. Nikt już niemal nie pisze do gazet. Sam znam jedną osobę która robi to niedochodowo, jako działalność prospołeczną. Dziennikarstwo było i umarło. Politycy zlewali dziennikarskie inicjatywy, choćby były słuszne, tak samo jak wszystko inne. A dziennikarze zwykle byli zbyt leniwi, by promowac ludzi którzy naprawdę chcą i mają energię coś zmienić.  
Rozmawiamy o polityce, opowiadam o nadchodzących w Polsce wyborach. M. dziwi się że w Polsce w wyborach lokalnych trzeba pokonać próg kilkunastu procent w całym okręgu by dostać się do danego samorządu. U nich progi w wyborach komunalnych zniesiono dawno temu decyzją trybunału konstytucyjnego, który uznał że prawdopodobieństwo niestabilnych rządów w gminie jest na tyle mało szkodliwe że przesadą jest ograniczanie demokracji. Dziś można wprowadzić reprezentanta już przy 2 czy 3 % poparcia. Jeśli rada ma 50 członków, wystarczy 2 procent.
„Nasi rodzice to takie freaki że my przy nich wymiękamy” mówią dzieci fotografów czy dredziarzy-artystów. W Polsce można się uchować w liberalnym obłoczku nowoczesnych rodzin, można się uchować przez całe życie nie zaznawszy smaku mięsa. Takie 16-letnie dziecko, oprowadzane przeze mnie przez Berlin porównuje go ze swoim rodzinnym Białymstokiem. Spacer trwa ze 3 godziny. Ulice, sklepy, Plac Poczdamski, Labirynt- Mauzoleum Holokaustu, klasycystyczne monumenty architekta Schinkela.
Opowiadam o sztuce, o klasycyzmie, o demokracji, o Holokauście, wielkiej rasistowskiej zbrodni jaką w tym mieście zaplanowano. O murze berlińskim i zamknięciu milionów ludzi w wielkim więzieniu otoczonym drutem kolczastym i obstawionym wieżami strażniczymi. Komunizm. Totalitaryzm. To wszystko to jeszcze 20 lat temu. Historia najnowsza. Którą oni nie-wiadomo-czy-znają.
Opowiadam o liberalnej gospodarce, o prostych przepisach umożliwiających powstawanie i rozwój przedsiębiorstw. O kosztach zewnętrznych, które np. powodują upadek polskich miast. Miasta są  zabijane przez koszty zewnętrzne samochodów osobowych, ten masakryczny hałas który przegonił z polskich miast całe życie towarzyskie, ba, wszelkie życie miejskie, zamieniając je w rynsztoki hałaśliwego transportu samochodowego. W Berlinie niektóre ulice są non-stop zamknięte dla samochodów, da się na nie wjechać i zaparkować, ale się nimi nie przejedzie, gdzieś tam jest zakaz wjazdu dla wszystkiego poza rowerami i tramwajami. Teraz ulicą przejechała grupa chyba ze stu skejtów i skejciarek, w tym część na longboardach. Przy czymś takim kwitną kluby, kawiarnie, zwykłe sklepy z ławeczkami przed nimi, wyposażone w bezprzewodowy Internet dla swoich klientów. Zwykłe sklepy…. Przed którymi ludzie siedzą i piją kupione w środku piwo.
Polska? Z Polski trzeba wyjechać, ci ludzie wiedzą to doskonale. Ten dziwny kraj, miasta-blokowiska. 400-tysięczne blokowiska bez niczego pomiędzy nimi. Nuda. Nic. Nic. Nic. Gdy spacerują po Berlinie, wyzwalają się od oszustwa w jakim ich trzymają polskie media i szkoły. Wyzwalają się z zacofania, widząc że można żyć i mieszkać inaczej. Mnie cieszy że kilku z nich dostrzeże i inaczej będzie traktować swój kraj pochodzenia.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka