Jestem w Z. Na stadion przyszły małe dzieci takie po 8 lat mniej więcej, na zajęcia capoeiry. To były jakieś dzieci z podwórka od Fifi. Z nas starszych były tylko dwie osoby, więc poprowadziłem trening. Au (gwiazda), uniki, „a jeśli chcecie kogoś pobić”- to pokazywałem im martello, rodzaj kopa. Stanie na głowie. Potem nauczyłem ich tak bić się otwartymi dłońmi po głowie, tak powoli uderzać się nawzajem nie z pięści (w capoeirze nie uderza się pięściami), ale z plaskaczy. Mieli w ten sposób nauczyć się bronić twarzy.
Jakaś dziewczynka nie chciała się ze mną tak bić i uciekła lekko. 5 jej kumpli chwyciło ją i przystawiło mi spowrotem pod nos. Jaja po prostu. Potem dwie odmiany berka i ganianego. A jak chętnie wchodziły do walki w rodzie- prawie nic nie umiały, a wszystkie poza tą dziewczynką wlazły. Śpiewaliśmy piosenki, ale krzywo to wychodziło.
Na alunos jeszcze musimy się podszkolić. W ogóle jakoś dziwnie się czułem ucząc tak małe dzieci portugalskich nazw poszczególnych ruchów. No ale cóż począć- muszą wiedzieć co to jest to co robią... Małe dzieci, takie po kilka lat, potrafią się jakoś nauczyć piosenki po portugalsku na kilka stron długości. A my, stare koniec, prawie nic z piosenek nie umiemy...
Inne tematy w dziale Rozmaitości
