Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
152
BLOG

„Dekoracja” zamiast demokracji to wina dziennikarzy

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 2

Czasem, z rzadka, rozmawiam z dziennikarzami na tematy, ładnie to ujmując, branżowe. Zwykle mówię „nie byłoby tego problemu gdybyśmy mieli demokrację i do władzy doszły jakieś elity” po czym opowiadam czym różni się „dekoracja” w Polsce od funkcjonującej i sprawnej demokracji.
 
W ustroju demokratycznym nowym ludziom z zewnątrz łatwiej jest przejąć rządy. Czasem trwa to kilka lat, ale jest możliwe. W Polsce zaś ta „dekoracja” jest skrzywiona. Z jednej strony przez system finansowania partii z budżetu, z drugiej strony- przez nierównowagę w świecie mediów. W efekcie szansę na dorwanie się do władzy mają tylko ci którzy są powiązani z rozmaitymi grupami medialnymi mającymi koncesje i częstotliwości na nadawanie. Trzeba bowiem jakoś dotrzeć do wyborców.
 
To dlatego do władzy doszedł PiS czy LPR. Ci ludzie mieli dostęp do mediów, choć były to media wyznaniowe, katolickie. Ale inne media by ich nie przepuściły. Te w mojej ocenie promują przyjaciół i kumpli ich właścicieli. Wobec których mają dług wdzięczności za częstotliwości choćby.
 
Gdybyśmy w Polsce mieli demokrację, to sądzę że bylibyśmy bardziej liberalnym krajem. Sądzę że bylibyśmy na poziomie zamożności Czechów czy Estończyków, statystycznie o 40 % zamożniejszych. Ale np. Estonia jest w czołówce wolności słowa w rankingach RBG, podczas gdy Polska w 2007 roku kołatała się posród bananowych republik. Dziś swą pozycję w rankingach poprawiliśmy, ale wg mnie wciąż cenzura i autocenzura jest normą.
 
Gdybyśmy byli krajem demokratycznym, być może, tak jak w Estonii, rządziliby tu liberałowie, którzy sprywatyzowaliby LOT, rozbiliby monopol PKP i poprywatyzowali resztki po istniejących kiedyś w Polsce kolejach pasażerskich, sprywatyzowaliby KGHM, bodajże też Orlen czy PZU (chyba też jeszcze państwowe). Być może zmieniono by ustrój kraju na federalny. Każdy region miałby swój parlament, rząd i skarb, tak jak w Niemczech czy wielu innych krajach federalnych. Rząd ustalałby tylko przepisy ramowe. I żył z pieniędzy przekazywanych z regionów, bo to one ściągają podatki, w krajach federalnych często konkurując pomiędzy sobą ich wysokością.
 
Sądzę że miasta byłyby estetyczne i zadbane. Istniałaby prawdziwa telewizja publiczna, z szefem o uznanej reputacji, wybieranym otwarcie, w drodze jawnego dla opinii publicznej konkursu. Przy tworzeniu aktów prawnych normą byłoby wysłuchanie publiczne. W mediach podawałoby argumenty 10 ruchów politycznych, a nie tylko 2 czy 3. W wyborach startowałoby nie 7 list (jak w 2007 r. bodajże) ale kilkanaście.
 
Obalonoby kastę polityczną w jej obecnym charakterze. Praca polityka przestałaby być finansowo niedostępna dla zwykłego człowieka. Zwykli, szarzy ludzie mieliby szansę dojść do władzy ponieważ dotacje na kampanię wyborczą przyznawałoby nie tylko wielkim partiom, ale tak jak w Niemczech, także tym mniejszym (bodajże istnieje tam próg 0,5 %).
 
W Polsce tylko wielkie partie otrzymują środki z budżetu w wysokości ok. 100 mln na kampanię w przypadku dużych ruchów, podczas gdy nowe ruchy mogą finansować się tylko ze składek i darowizn, zwykle kilka tysięcy razy mniejszych. Jest to sprzeczne z konwencjami które ratyfikowała Polska. Nakazują one by system finansowania partii z budżetu nie utrudniał wejścia na rynek polityczny nowych ruchów.
 
Dziś w Polsce panuje oligarchia, o której pisze choćby Jan Rokita w „Dzienniku” (18.08.2009). Pisze on że prawdziwa polityka odbywa się w całości poza Sejmem, który jest dziś ledwie teatrzykiem marionetek, nabierającym jedynie znaczenia w dyskusji na tematy religijne.
 
Rokita pisze o mechanizmie ubezwłasnowolnienia posłów, jest to „gwarantowany państwowymi dotacjami system bezwzględnego posłuszeństwa partyjnego”. Pisze on: „niemal wszystko co posłowie czynią w Sejmie, jest udawaniem. Udają że podejmują decyzje, które od nich nie zależą. Udają że się nawzajem do czegoś przekonują, wiedząc że i tak muszą postąpić inaczej. Udają nawet spór (…)”.
 
W Polsce po stronie „inteligenckiej” PO nie ma żadnej alternatywy, nawet najmniejszej, mającej choćby 1-procentowe poparcie. PD już podobno nie żyje, SD ma problem z przewodniczącym i znikome poparcie. Tymczasem panowie z PO odnieśli sukcesy jedynie w dziedzinie budowy boisk i stadionów.
 
Możliwe zresztą że taki był ich ukryty główny cel dojścia do władzy, i są to jacyś fanatycy futbolu, co przecież nie jest niczym złym. Szkoda tylko że w innych dziedzinach rząd Tuska nie przedstawił nie tylko ani wnikliwej analizy polskich problemów, ani też żadnych scenariuszy rozwiązań. Nie zaproponowano nawet żadnej propozycji reform gospodarczych. Ten rząd zdaje-się nie wydał żadnych „białych” ani „zielonych” księg.
 
Ten rząd jest. W wielu branżach dzieje się tak samo a nawet mniej co za poprzednich władz. Nie wiadomo czy to przeczekanie, czy coś innego. A może po prostu Wizja Rządzenia Donalda Tuska. Otacza się on doradcami w rodzaju pana Boniego, doradcy zdaje-się od wszystkiego, czyli pewno niczego. W ogóle ci ludzie są tak skapiali, sparciali, zdechli jacyś, że nawet jakby ktoś miał jakieś sensowne propozycje reform, to nie ma sensu udzielać ich ludziom którzy po prostu tyle robią że są.
 
Ktoś, kto nie ma doświadczenia w organizacjach nie wie czym pachnie „System Osobistej Władzy” który tak często wyrzuca Tuskowi w swych komentarzach Jan Rokita. Owa centralizacja zarządzenia i władzy sprawdza się może w malutkiej firemce, ale jest totalną porażką już w typowej firmie. Pan Donald Tusk po prostu nie ma wielkiego doświadczenia w organizowaniu, wystarczy przeglądnąć jego CV.
 
Delegacja władzy i odpowiedzialności to podstawa w ogóle jakiegokolwiek zarządzania nie mówiąc już o sprawnym zarządaniu. A tutaj wyczytać możemy że nasz oligarcha wraz ze swoim specem od wszystkiego tak naprawdę przejęli kompetencje podległych im ministrów, którzy najczęściej nic nie wiedzą.
 
Jakich kompetentnych ludzi wybrano, niech świadczy fakt że obecny „spec” od infrastruktury miał pierwotnie być specem od sprawiedliwości. Ci ludzie to jacyś totalni frajerzy, kompletnie nieprzygotowani do kierowania podległymi im dziedzinami, mający o nich pojęcie nieco tylko większe od typowego Kowalskiego. Tym ludziom nawet nie ma sensu nic proponować, zwłaszcza że mogą być marionetkami bez znaczenia. Jest tak źle, że np. ja kompletnie nie mam motywacji by tzw. "polityce mainstreamowej" pisać. Nie interesują mnie artykuły o niej, telewizor wyłączyłem kilkanaście lat temu.
 
Tymczasem w krajach demokratycznych jakość rządzenia jest inna. Osoby rządzące mają kompetencje, ministerstwami kierują osoby o nieporównanie większej wiedzy. Istnieją całe elity polityczne, nawet poza parlamentem, co w Polsce jest niemożliwe z racji obecnego systemu finansowania działalności politycznej.
 
Wg mnie najlepsi rządzący naszym krajem są obecnie poza parlamentem, w ogóle kompletnie poza polityką, nie wchodząc w nią z racji że utworzenie urgupowania wymaga zainwestowania własnych pieniędzy. A mało kto ma taką motywację do poprawy bytu innych osób by jeszcze wydać na to taką kasę jak obecnie kosztują kampanie polityczne. Być może tacy ludzie weszliby do świata polityki gdyby istniał system który to umożliwia. Kraje demokratyczne pokazują że podstawą jest zniesienie barier do wejścia na rynek polityczny. 
 
Tak w Polsce nie jest. Dziennikarze których odpytywałem okazują się bardzo mało wiedzieć, mimo że siedzą w paszczy Lwa. Nie chcą się wychylać. Mówią o „ludziach kontrolujących media”, którzy nie mają interesu by dopuścić do głosu w ogóle kogokolwiek innego. Sami tematu polityki i gospodarki „nie tykają”, dając do zrozumienia że uwagi o problemach z demokracją po prostu wytną, ocenzurują.
 
Wszelkie reżimy tworzą ludzie pomagający dyktatorom. Bo na końcu jest zawsze miły i sympatyczny pan Franek czy pani Gosia, pracująca jako dziennikarka dla dyktatora. Wielu reżimów po prostu by nie było gdyby ciemiężone populacje wiedziały o swoim złym losie, o tym o ile jest im gorzej niż ludności gdzie indziej, i gdyby, chcąc obalić reżimy, solidarnie zaniechały wszelkiej pracy, robiąc niekończący się strajk. Reżimy zostałyby całościowo sparaliżowane.
 
Ale niestety, pani Gosia i p. Franek są po prostu może wygodni, a może nieświadomi szkód jakie wyrządzają „egzotyczne formy władzy”. Totalitaryzmy i „dekoracje” kwitną więc na świecie dzięki użytecznym idiotom.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka