Korzystałem z usług takich małomiasteczkowych konsaltingów. Taki konstalting w stylu mieszkanie w bloku i afisz „Kowalski Konsalting”. Miejscami ryłem się ze śmiechu. Część z tych biur to Panie Jadwigi robiące taką telekonferencję że Panią Genowefę trzymają na drugiej słuchawce przy drugim uchu. Panie podesłały wyliczenia z obciętymi trzema zerami, nie zmieniając nagłówków tabel. Poprawiłem oczywiście, każąc im dzwonić do Urzędów czy te nagłówki tabel zmieniać można. Konto tego konsultingu prowadził prawdziwy wioskowy bank spółdzielczy. Inny podobny konsulting mieścił się w prywatnym mieszkaniu w bloku. Wszystkie one trzepią pieniądze na wypełnianiu wniosków o dotacje unijne. Dwa dni pracy i masz tysiąc czy dwa tysiące złotych. Ale trochę wiedzy trzeba mieć. To okazja dla księgowych, dla biur wszelkiego rodzaju.
Wnioski są naprawdę trudne w wypełnianiu. Nawet w kilka osób nie da się rady zrobić tego w tydzień, normalnie pracując. Trzeba się ostro sprężać. Aż się sam dziwię ile rzeczy można ogarnąć jednego dnia. A pałera miałem sporego, robiłem przerwy tylko na picie herbaty i jedzenie. Nie wiem czy znów nam nic nie wyjdzie. Uzupełniać trzeba będzie na pewno, bo niektórych kwitków mieć nie mogliśmy- wymagają długiego czasu by je pozyskać. Lepiej z takim wnioskiem zacząć miesiąc wcześniej. Z moim pierwszym tak zacząłem i ledwo się wyrobiłem. Teraz w kilka osób i z doradcami. Zobaczymy.
Aż sam się boję myśleć, co będzie jak się uda. Szef już mnie opieprzał za to że linia produkcyjna (długości prawie 15-piętrowego wieżowca) może nie wejść na dostępne działki. Skontaktowałem się z miejscowymi władzami i trafiłem na klimat olewania inwestorów. Pani robiąca za kontakt dla inwestorów odsyłała do starszych osób które najpierw średnio chciały pomóc, potem mapkę działek wkleiły do Worda, i kazał mi mierzyć linijką na ekranie by po pomożeniu przez skalę otrzymać wymiary działek. Mapka okazała się być dodatkowo jeszcze przeskalowana przez edytor tekstu by wpasowała się do rozmiaru strony. Jaja ogólnie.
A potem nie chcieli nam wyciąć mniejszej działki pod tą inwestycję. A cena działki też była stała, ów pan stwierdził że ustala te ceny rzeczoznawca majątkowy. Ja jestem ciekaw czym takie miasta chcą przyciągnąć inwestorów? Panią która jednocześnie obsługuje inwestorów i turystów? Panem który zamiast biegać koło kogoś (może byśmy i wzięli od nich tą działkę jakby wydzielili ile chcemy i spuścili z wyśrubowanej ceny) nie odpowiada na majle? Trzeba dzwonić i prosić by odpisał. Ci ludzie nie rozumieją że na świecie są tysiące miast i miasteczek i nikt nie robi im łaski że tam inwestuje, zwłaszcza gdy ma do wyboru rozmaite inne lokalizacje. Miasta okazują się w ogóle nie szkolić urzędników z obsługi przedsiębiorców. Ci ludzie powinni być trochę sprzedawcami. A są biurokratami. Tylko że te czasy już minęły.
Inne tematy w dziale Gospodarka