Mam kolegę z którym od dawna uprawiam różne sporty. Jeździmy na desce, śmigamy na rowerach po górach i wspólnie budujemy hopki do skakania. Kolega, jak wielu, niestety nie umie pisać bez błędów. I nie umie też sobie znaleźć za bardzo nawet butów do boksu na allegro. Prosi żeby mu pomóc.
W Polsce miliony ludzi mają problemy z ortografią. Nie rozumieją, jaka jest różnica między „u" a „ó", między „rz" a „ż". W interesie milionów ludzi, także mojego kolegi piekarza, powinniśmy w tym kraju zmienić zasady pisowni, tak by ludzie mieli prościej. Dwie różne litery stosowane naprzemiennie do zapisu tych samych dźwięków mowy to archaizm. To się zmienia, po to by pismo i wypowiedź pisemna nie były ograniczone do wąskiej kasty intelektualistów, którzy od małego zasypiali z książką w dłoni albo na pamięć wyuczyli się regułek wyjaśniających kontekst historyczny takiej a nie innej pisowni danych słów.
Nauka ortografii to strata czasu naszych dzieci. Dziś nawet studenci sadzą takie byki ortograficzne że można się tylko przerazić. Niekiedy tłumaczą się świstkiem z orzeczeniem o dysleksji. „Orty" w CV skutecznie zniechęcają czytelnika do kandydata o daną posadę. Po co mamy powodować że spora część ludzi ma mniejsze szanse kariery zawodowej tylko dlatego że nie uważali w wieku 8-9 lat na lekcjach ortografii?
Pisownia polska to jeden z elementów polskiego skansenu natręctw i mitów. Zmieńmy ją- tak po prostu. Gdy mieszkałem w Niemczech, akurat urzędowo uproszczono pisownię. Kilka gazet zmiany zbojkotowało, ale ogólnie rząd burzył twierdzę pisma dostępnego tylko dla najlepiej wyedukowanych elit. Pismo jest dla wszystkich. Pora rozprawić się z historyzmami.
Z wypowiedzi mojego kumpla na gg:
„odwarzny zakup", „sa fajne tylko chyba urzywane", „mały wybur"
Inne tematy w dziale Polityka