Pan Paliwoda poruszył niedawno temat pseudowolności mediów w Polsce (w sensie mediów dla konserwatystów). Też mam wrażenie pustki na rynku. Wczoraj wszedłem do „Empiku", i po godzinie wertowania różnych czasopism skusiłem się jedynie na „Odrę". Kupiłbym też „The Economist", gdyby nie cena (20 PLN za zwykły tygodnik- a ja skąpy jestem).
W Polsce w ogóle nie ma mediów dla osób inteligentnych. Z rzadka udaję się np. do kina na ambitny film (ostatnio „Straż Nocna" Greenewaya"). Nie znam portali internetowych prezentujących bardziej ambitne teksty poza jakimiś niszowymi witrynami kwartalników. Te dawniej ambitne gazety dziś wykorzystały siłę swojej marki i stały się masowe, walczą z "Faktem". Inne się całkowicie upolityczniły. W Polsce za ostoję erudycji uznałbym jeszcze dodatek „Europa" do „Dziennika", choć pisze on głównie o prawicy i nie ukrywa swojego konserwatyzmu, przez co wielu intelektualistów jest tu nieobecnych.
W Polsce nie wypada by dziennikarz prezentował swoje poglądy. I słusznie- ktoś musi być obiektywny. Ale publicysta? Politolog? Polityk? Ktoś musi prezentować idee polityczne, i to w relatywnie czystej formie. Ale od jakiegoś czasu polityka stała się tematem niechętnie widzianym na łamach prasy. Choć często publicystom chodzi o to by ludzie znów chętnie czytali o polityce.
Czasem mam wrażenie że ludzie mający jakieś większe aspiracje intelektualne, dla których tekst na 2-3 strony wielkiej gazety nie jest nieatrakcyjny, powinni wspólnymi siłami zbudować w Polsce nową gazetę codzienną, albo chociaż medium elektroniczne. Codzienne, różnorodne światopoglądowo, dopuszczające i liberałów, i konserwatystów, i różne inne skrajności mieszczące się w ramach prawa.
Rozmaici specjaliści, czy to urbaniści czy ekonomiści, opowiadają mi jak trudno jest opublikować tekst. Jeden z moich znajomych, notabene gej, do tego profesor i erudyta, ze swoim tekstem o jednym z sektorów polskiej gospodarki, świetnie napisanym, błąkał się od redakcji do redakcji, w końcu puściła mu ten tekst niszowa gazeta katolicka. Mówił mi potem że gazety które wcześniej prosił o publikację są „uwikłane", jakoś powiązane ze status quo, mają interes w tym aby takich tekstów nie puszczać. Do dziś w tejże branży niemal nic się nie zmieniło in plus.
Podobnych historii mógłbym mnożyć. Nie wiem, czy to wina presji gazet na wyniki finansowe, czy też jakaś zmowa, układ. Nasze pisanie tak naprawdę ma niewielki sens. Rzeczywistość zmieniają nie teksty na 1000 czy 3000 znaków, ale wielkie teksty -kolubryny dobrze zgłębiające dany temat. W Polsce nie ma medium któreby tak działało, i było rzeczywiście niezależne. Takiej gazety nie sprzedamy w nakładzie 400 tysięcy ani 150 tysięcy. Ale w Niemczech takie gazety są. I się sprzedają. I są -najbardziej opiniotwórcze.
Dziwne że w Niemczech byle grubsza gazeta codzienna jest dla mnie ucztą intelektualną. Jako przykład niemieckiego dziennikarstwa polecam tekst Uwe Rady pt. „Czekając na Pana Bloomfielda" (http://www.uwe-rada.de/publikationen/beitraege6.html ).
Świetny przykład czystej erudycji. Dla zwykłego tekstu o polskim mieście, o polskim Manchesterze- Łodzi, autor dokładnie przewertował jej historię, i jeszcze przypomniał bohatera zapomnianej powieści Joseph Rotha p.t. "Hotel Savoy", pana Bloomfielda, którego powieściowa wizyta- powrót do Łodzi, budziła wielkie nadzieje na ratunek dla obumierającego gospodarczo miasta. A Pan Bloomfield wpadł tylko na chwilkę, na grób taty. Pan Rada potrzebował na swoją erudycję 21 tys. znaków.
Czasem mam rażenie że powinienem zaprzestać swojego pisania, bo aż się nie chce, i rozumiem decyzję Azraela. Takie urywki, posty niewiele dają. Prawdziwe gazety z wyczerpującymi temat tekstami są na zachodzie Europy. My tu w Polsce nie mamy nawet porządnych mediów, wierząc licznym moim rozmówcom i patrząc wstecz na próby opublikowania czegokolwiek dłuższego, dogłębniejszego, poprzedzonego badaniami, analizami, riserczem.
Po prostu: pora w Polsce na prawdziwe dziennikarstwo. Na media dla erudytów, robione przez erudytów. Nie tylko o ideach politycznych (a jeśli już, to nie tylko jednej opcji), ale o wszystkich sferach życia. Tego nie ma, drepczemy więc w miejscu. Wypowiedzi, teksty specjalistów są w mediach rzadkie, choć ci ludzie często nieźle piszą. Wiele zachodnioeuropejskich gazet codziennie drukuje nawet kilka takich tekstów. Tamte gazety to grube kloce.
Gdybym miał kapitał, sam stworzyłbym coś takiego. Wierzę że się sprzeda. Nie w setkach tysięcy, ale istnieją przecież też gazety sprzedające się tak jak „Parkiet", „Gazeta Prawna" czy „Trybuna". Czemu porządna, prawdziwa gazeta, albo chociaż strona internetowa nie miałaby się utrzymać? Tworzy się think-tanki, kwartalniki, ale nie mamy nawet najzwyklejszej gazety czy chociaż witryny na typowym dla demokracji zachodnioeuropejskich poziomie!
Nigdzie nie pójdziemy dalej w tym kraju bez miejsca na porządną dyskusję. Dobrnęliśmy do etapu rozwojowego w którym potrzebne jest miejsce na specjalistów i fachowców, na prawdziwe bardzo skrupulatne dziennikarstwo, i na gazety zbyt nudne dla przeciętnego czytelnika. Potrzebne są gazety dla erudytów.
Inne tematy w dziale Polityka