Tak mógłbym podsumować polską gospodarkę i politykę z perspektywy kogoś kto trochę, niewiele, zajmuje się nauką (ktoś w końcu musi uczyć studentów, nawet jako zwykły ćwiczeniowiec).
Mam do czynienia z różnymi firmami, zarówno zawodowo jak i naukowo. Wszędzie „szefostwo" jest jak najbardziej odporne na zmiany. A specjalista od zarządzania proponuje od razu: dla typowej średniej wielkości firmy chciałby wdrażać dywersyfikację. Dzięki temu firma nie podetnie swojej dotychczasowej klienteli i dotychczasowego rynku, a pozyska nową. Skoro sprzedaje się już mydło, i to za godziwą cenę, to już powidło można zacząć sprzedawać po kosztach- klienci się znajdą, a na zyski przyjdzie czas gdy będzie ich cała masa. Ale nie, po co, nawet jeśli ma się całą potrzebną infrastrukturę, zaplecze pełne księgowych, marketingowców i informatyków, a modele biznesowe jakie można powielić są znane i sprawdzone.
Największy „beton" to przedsiębiorstwa państwowe. Ich innowacyjność ogranicza się zwykle do oliwienia w nieskończoność raz stworzonego organizmu. Tu nie ma innowacyjności, zresztą często działają tylko dzięki temu że zapewniono im monopol bądź oligopol, jak w przypadku TVP, które na wolnym rynku by padły jak mucha, mając ok. 5-ciokrotny przerost zatrudnienia.
W skali całego kraju marnuje się w ten sposób gigantyczny majątek. Państwowe porty morskie, lotniska, a nawet dworce kolejowe- po co istnieją? By wyglądały jak Warszawa Zachodnia, skrzyżowanie lumpexu, schroniska dla bezdomnych i punktu sprzedaży gazet ze zwrotów? Dziwne że w Anglii dworce są prywatne. Nawet w Niemczech wiele dworcówjest prywatnych, i na przykład to właśnie prywatny dworzec w Landsbergu nad Lachem zwyciężył w konkursie na najlepszy dworzec w Niemczech (wraz z dworcem głównym w Berlinie, http://www.allianz-pro-schiene.de/deutsch/Bahnhof-des-Jahres/2007/Sieger/ )
Wciąż działają takie twory jak Agencja Mienia Wojskowego- śmietnik na nieruchomości które równie dobrze mogłyby zostać przekazane do sprzedaży prywatnym agencjom nieruchomości. Albo po prostu szybko sprzedane przez portale aukcyjne w rodzaju allegro, jak wiele prywatnych nieruchomości. Państwowe porty morskie są prywatyzowane w dość kuriozalny sposób- kupują je spółki managerów w których udziałowcem jest kupowany port, jak np. Port Handlowy w Świnoujściu. Kurę znoszącą złote jaja doprowadza się do stanu agonalnego, a następnie wykupuje za kompletny bezcen (por. komentarze internautów do transakcji: http://www.iswinoujscie.pl/artykuly/1840/?page=1 ).
W Polsce nie potrzeba naukowców, nie potrzeba nauki. Znajomy naukowiec opowiadał mi jak to Polacy wszystko wiedzą. „Gdy zapyta Pan kogoś o coś na ulicy, to ten będzie się starał Panu odpowiedzieć, choćby nawet nie wiedział, czy tak?" Istotnie, tak jest. Polacy, mocno generalizując, są bardzo pewni posiadanego przez siebie zasobu informacji. I nie dadzą sobie nic powiedzieć, nie są dociekliwi, nie zdarza im się mieć wątpliwości które wyjaśnili by u specjalistów.
Ekonomiści uznają że ludzie są racjonalni działając na zasobie informacji jaki posiadają. Jesli informacji mają mało, to i o racjonalność trudno. Tylko w taki sposób- małym zasobem informacji u obywateli i decydentów mogę wytłumaczyć potworną estetykę centrum Warszawy, niespotykaną już nawet w bardziej cywilizowanej części Azji.
Mamy bardzo wysokie mniemanie o sobie. I jesteśmy jednocześnie biednym rolniczym społeczeństwem. Dlategoteż wszelka nauka w Polsce jest jak kwiatek do kożucha. Po co badać wysublimowane teorie, skoro rzeczywistość skrzeczy- chodnik jest tragicznie krzywy a ulica zatkana korkiem? Tu nie ma popytu na konsultantów, specjalistów, nie ma popytu na wiedzę, bo ta nie jest premiowana w naszym społeczeństwie- wszak nie widać jej specjalnego zastosowania czy to w gospodarce, czy w polityce.
Nauką dziś parają się jedynie hobbyści i ideowcy. Sektor jest skostniały, wielkie, renomowane nazwy kryją korytarze pełne biegających szczurów i meble sprzed 30 lat. Jakość nauki studentów jest katastrofalna, ich możliwości dostępu do światowej literatury fachowej- praktycznie żadne. Student w czasie studiów nie styka się z prawdziwą pracą naukową, nie prowadzi własnych badań w literaturze- dostęp do płatnych zagranicznych serwisów z tekstami naukowymi kosztuje, więc student opiera się na tekstach z Internetu.
Nauka dziś to nie jest przepisywanie z Internetu, ale praca z tekstami w czasopismach naukowych. Dostępu do nich często nie mają nawet doktoranci. Polska nauka to wielkie nazwy i pustka za nimi. Najlepsze polskie uczelnie zajmują dopiero miejsca w pierwszej 400-setce, przeganiają nas wszystkie ościenne kraje. Czechy stworzyły bardzo dobre programy doktoranckie w mojej dziedzinie, w Poslce nie ma nic. Jest chów wsobny- student zostaje na macierzystej uczelni doktorantem, potem kontunuuje karierę aż do śmierci. Nie ma rotacji kadr, mobilności. Sektor zastygł. Nie ma konkursów, ogłoszeń o nich, tak częstych w zachodnioeuropejskiej prasie codziennej. Wykładowca poszukiwany. Nie w Polsce.
W Anglii pracowałem na styku nauki i samorządów lokalnych- okazało się że całe branże nauki pracowały z lokalnymi samorządami nad lokalnymi problemami, a tamtejsi politycy po prostu współpracowali z naukowcami. Na to były rządowe granty, ale tylko jeśli owoce współpracy były wdrażane. Znudzony badaniami naukowiec mógł od razu iść do konsultingu, również na potęgę pracującego dla samorządów.
Studentów z mojej brytyjskiej uczelni rozchwytywano jeszcze na pniu, mimo że branża była wąsko wyspecjalizowana, najbardziej zliberalizowana i sprywatyzowana w Europie, i w zasadzie niewiele jeszcze w niej było do ulepszania. A w Polsce naukowcy mogą jedynie pomarzyć o wdrażaniu efektów swojej wiedzy. Ich wpływ na rzeczywistość jest żaden, popularne gazety nawet nie chcą publikować ich specjalistycznych tekstów. Oczywiśćie, są naukowcy różni, źli i gorsi, ale generalnie chyba pracują dla nikogo.
Nie ma popytu na wiedzę, na naukę. My jesteśmy za bardzo pewni posiadanego zasobu informacji. To problem społeczny, ekonomista może tylko bezradnie rozłożyć ręce wskazując na socjologów i psychologów jako bardziej kompetentnych.
Inne tematy w dziale Polityka