Czasem czuję się jak stary wafel. Przyszło po treningu dziecko, żeby mu przegrać muzę, jakichś dramów dżangli i raggadżangli. Taką muzę można za free (za darmo) pościągać od wykonawców i soundsystemów, a ja kiedyś pozbierałem jej całkiem sporo. Mówi że da mi dysk żeby przegrać. A ja do niego jaki ma dysk. On że 160 giga. Ja mu mówię że to niemożliwe, że nie ma takich dysków. A on wyciąga z plecaka zewnętrzny dysk z kablem USB do podłączenia. Kosztowało toto jakieś sto złotych.
Najwięcej muzy mam w ich domowej sieci. Ja ci tu patrzę, a żadne z 8 portów USB w dwóch różnych kompach nie działa. Nie działa też łącze Bluetooth. A mój własny dysk w domowej sieci szlag trafił. Laptopa właśnie zupełnie skasował mi informatyk który miał tylko wgrać nową konfigurację. Owszem, poprzegrywałem swoje dane, ale tylko do tego momentu póki starczyło płyt CD-R w motku. Jakieś 10 giga straciłem. Teksty, rysunki, tysiące artykułów. Mam je gdzieś oczywiście jeszcze dodatkowo zachowane, ale niepoukładane.
Mamy coraz więcej danych. A jednocześnie jesteśmy zwykle technicznymi analfabetami. Moja wiedza o pojemnościach dysków i szybkościach procesorów kończy się chyba na 486. Potem już nie miałem czasu czytać artykułów o nowościach technologicznych w prasie. Polegam na wyborach innych bardziej kompetentnych osób. Wyobrażam sobie że gdy pójdę do sklepu, uroczy sprzedawca wciśnie mi starego grata na którego metce z ceną jest jakaś gwiazdka czy kółko- znak że należy to wcisnąć lamerowi żeby zeszło ze stanu.
Dziecko to się mi śmiało dziś w twarz gdy oddawałem dysk mówiąc że nie umiałem nagrać. Opinię o mnie ten nastolatek już od dawna ma odpowiednią, zwłaszcza że rozwala mnie też w walce. A całą sprawę z danymi sobie przemyślałem i doszedłem do wniosku że chyba nadszedł kres płyt CD czy nawet DVD. W ogóle chyba znów zaanektuję jakiś kupny sieciowy serwer na moje śmiecie. Patrząc ile w życiu straciłem swoich danych jest to chyba sensowne rozwiązanie.
Inne tematy w dziale Technologie