Pani na lotnisku bardzo sie zdziwila gdy do odprawy zglosilem wielka siate grzybow. Taszczylem ja przez polowe Karhunkierros - tutejszego szlaku niedzwiedzi, bardzo ciezkiej trasy trekingowej po laponskich gorach. Uzbieralem tego kilkanascie kilo- glupio jest isc szlakiem i mijac wielkie okazy pieknych kozlakow. W ogole mozna tu przezyc bez prowiantu- natura zarzuca tonami jagod, poziomek, malin, dzikich porzeczek. Absolutna delicja sa cloudberries- jagody zwane przez Finow laka. Kosztuja po 100 zlotch za kilo, rosna chyba tylko na kwasnych bagnach. Jako ze w parkach narodowych jagody zbierac wolno, a szlaki prowadza przez bardzo grzaskie mokradla, nieco ich sprobowalem. Istotnie, warto zaryzykowac stapanie po zapadajacych sie w bagnie kepach mchu by siegnac po kolejny pomaranczowy owoc. Miejsca zasobnego wystepowania tych jagod sa przekazywana z pokolenie na pokolenie tajemnica rodzinna.
Jesli ekolodzy licza foodmiles by pokazac jak bez celu wozimy nasze jedzenie po swiecie nim trafi na nasz stol, to ja proponuje grzybomile- moje grzyby zaliczyly dzis kolo 1,5 tysiaca kilometrow. Po podrozy z Laponii na poludnie kraju zwiedzilem z nimi Lappenrate i Savonlinne- urocze miasta poludnia kraju. Rozlozone nad jeziorami, wabiace twierdzami i zamczyskami. Potem odbylem podroz na wskros kraju, na zachodnie wybrzeze. Grzyby podrozy w wiekszosci nie przezyly/ w 30-stopniowym upale wiekszosc rozlozyla sie. Na kolacyjny stol u moich przyjaciol dotarla garstka bohaterskich grzybow, zebranych na szczytach gor, bardzo suchych, wiec odpornych na upal. Mniam.
Inne tematy w dziale Rozmaitości