Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
1217
BLOG

Mordercy miast z Autostrady Wielkopolskiej zabiją Lubrzę

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Zachodzące słońce rzucało złote cienie na brukowaną drogę, pola, pagórki, przydrożne drzewa i malownicze miasteczko w oddali. Rozpędzony jechałem z górki kamienną przedwojenną szosą obsadzona szpalerami drzew. „Lubrza”- głosiła tablica. Była to mieścina, siedziba urzędu gminy, wioska de jure, choć wszyscy chyba mieli ją za miasto, dzięki upartemu miejscowemu PR-owi. Raz w roku organizowana jest tu Noc Nenufarów, coś tam pokazywane jest na jeziorze.

 
Gdy docierałem późnym popołudniem do Lubrzy powitał mnie przepiękny pejzaż. To niesamowite. Morenowe wzgórza wokół miasteczka, domy ozłocone słońcem, widok z ograniczonej kamiennymi słupkami szosy na pogrążone w dolinie ulice i domy.
 
Oglądam z powątpiewaniem dwie wielkie mapy na rynku, przed laty wyklejone z różnych kolorów folii samoprzylepnej. Były nader niezdarnymi wycinankami, upływ czasu zrobił swoje. Jedna zachwalała szlak wokół jeziora, druga zawierała plan miasta (de jure wioski) oraz mapę okolic, wyklejoną na kształt pomarszczonej wycinanki.
 
 
Boryszyn. Staropole. Gdzieś słyszałem te nazwy, pachniały poniemieckimi bunkrami. Niepewny gdzie jechać, wyruszyłem na północ, ciesząc się wrześniowym słońcem. Jakoś dziwnie wyszło, że jestem akurat tutaj. Gdyby nie fatalna jakość prognoz pogody IMiGW (zapowiadały deszcze), pewnie siedziałbym na wyciągu do wakeboardu. A tak- dotarłem właśnie nad rzekę Paklicę.
 
 
Oto tama, most i przystań kajakowa. Stąd wyrusza się na spływy kajakowe i to akurat zdaje-się jutro zrobimy. Przed przystanią jest gigantyczne spiętrzenie wodne, wielki stopień który można podnieść, podobno po to by w celach militarnych zalać te tereny. Takich spiętrzeń jest tu kilka, Niemcy w czasie II wojny światowej przygotowali tutaj nieco urządzeń do szybkiego tworzenia wielkich sztucznych jezior tudzież zalania wroga.
 
Za rzeczką szok- oto budowa autostrady. Wielkie nasypy szerokie na 30 metrów piętrzą się między pagórkowatą i urzekająco piękną okolicą. Jedyne o czym myślę to wściekłość na projektantów. Autostrada zarżnie sąsiednie miasteczko, żyjące niemal tylko i wyłącznie z turystyki. Będzie tak blisko od ryneczku i pensjonatów, że bezustanny hałas tirów zabije ciszę. Bo tutaj jest cicho. Jak makiem zasiał. A będzie bezustanny szum. Szum tirów. Całe noce i całe dnie. 24/7.
 
Mieszkańców bezwstydnie oszukano, mordercy ekonomicznie zabili ich miasteczko. Lubrzę spotka efekt tunelowy, spłyną na oszukanych mieszkańców tylko rozliczne negatywne efekty zewnętrzne tej inwestycji. Hałas, zanieczyszczenia ze spalin czy pył odrywający się z opon. Autostrada budowana przez rząd kibiców piłkarskich na mistrzostwa piłkarskie będzie końcem ich turystycznego miasteczka w którym dziś budują sobie domki letniskowe zamożni mieszkańcy Świebodzina czy Zielonej Góry.
 
Kto wybuduje sobie domek tuż przy autostradzie? Z hałasem i szumem 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu? A jak brutalnie inwestorzy obeszli się z rzeką Paklicą? Zamiast przekroczyć ją od północy, tam gdzie przy korycie nie ma drzew, wycięto w pień wszystkie drzewa wzdłuż najpopularniejszego szlaku kajakowego okolicy na dystansie bodaj kilometra. Zaś rzękę wpuszczono w rurę tak cieńką że z trudnością zmieścimy się w nią z kajakiem. Ostateczny most nad rzeką ma być jednak większy.
 
Przebieg autostrady długo był utajniony, nim obwieszczono go w prasie. Oczywiście było już za późno na jakiekolwiek zmiany. Chętni piszący listy do spółki Autostrada Wielkopolska proszący o dane na temat przebiegu autostrady, byli zbywani że przecież były do wglądu w urzędzie w krótkim okresie przed zdobyciem przez tą spółkę pozwolenia na budowę. Podobno były jakieś konsultacje społeczne, ale z tego co mi opowiadano, nie zaproszono na nie niemal nikogo. Mam nawet kopie listów ze spółki Autostrada Wielkopolska, rozdawano je na dowód ostentacyjnego chamstwa budowniczych.
 
Unijne prawodawstwo wymaga konsultacji społecznych. Tych primo- nie było. Jeśli spotkania się istotnie odbyły, to zorganizowano je w tajemnicy, a organizatorzy zaprosili jedynie „swoich”. Fakt konsultowania wypełnili, ale były spore grupy, którym prawa głosu odmówiono, utajniając nawet przebieg inwestycji.
 
Autostrada przecina Łagowski Park Krajobrazowy. Hitler, o czym dziś wiemy z badań historycznych, sam zajmował się projektowaniem przebiegu „piramid III Rzeszy”, chciał też dostarczyć zmotoryzowanym doznań estetycznych. Planowano jakoby przeciąć jeziora w polodowcowej dolinie pod Łagowem gigantycznym wiaduktem. Budowa trwała od 1937 do 1942 r, ale nie dociągnięto jej do Łagowa. Dziś autostrada idzie niemieckim śladem, ale ominęła porośnięte buczyną głębokie jeziora. Wycięto jednak niemal cały południowy kraniec parku krajobrazowego.
 
Wstrząśnięty jadę na północ. Staropole. Wioski nagle ożyły przy ładnej pogodzie. Lokalne drożynki po lasach rozryte przez sprzęt budujący autostradę. Wielki bunkier z czasów wojny, rozsadzony i wybebeszony, jest chyba główną atrakcją wioski. Wdrapuję się na kopułę, i widzę że komuś się opłaciło wyciąć palnikiem grube na 15 cm metalowe kopuły strzelnicze.
 
Obok- jakiś kanał. Zaglądam z ciekawością, co to. Wykopany bardzo szeroko, ale przepływ wody w nim jest mały. Ot, szeroka fosa nagle zmienia się w strumyk, a potem na powrót w szeroką fosę stojącej wody, do której miejscami powpadały drzewa. To kanał Staropolski bodajże. Obrośnięty wielgachnymi drzewami, szeroki na 3-4 metry zarośniętej rzęsą wody.
 
W Staropolu stacja kolejowa. Pusta, tory zarośnięte. Ongiś kursowała tutaj Lubuska Kolej Regionalna- taki lokalny przewoźnik używający „lśniących cygar”- jak przezywano luksusowe duńskie składy ekspresowe, z drzwiami na przyciski, ciepłą i zimną wodą w luksusowych toaletach pociągowych. Nie dogadano się co do korzystania z torowisk PKP. Przewoźnik, choć 17 lat temu miał tabor bez porównania lepszy niż po dwóch dekadach ma PKP, musiał zejść z rynku. Sprawy wykorzystania torowisk do dziś nie rozwiązano, a rządowe spółki sterowane z Warszawy dostają pod stołem ogromne dotacje (niby na oddłużanie, choć wszyscy wiedza o co chodzi) i wciąż się zadłużają. Dziś w Staropolu możliwe że nie miałyby pociągi nawet po czym jeździć.
 
Czuję się jak w latach 40-tych ubiegłego wieku, i jest to powód dla którego kocham podróże po takich zadupiach. Kamienne brukowane ulice, domy sprzed II wojny, przejazd kolejowy i jakieś szyny. Zaraz przy przejeździe wielka drewniana szopa, gigantyczna. W ogóle ogromna ta stacja. Obok- baza spedytora Hartwig. Kiedyś główna, dziś podupadła. Wokół dworca kolei jakieś ceglane budynki, coś jakby fabryczki. Stoją puste, bez szyb. Bliskie ruiny, choć tak porządnie wzniesione, że jeszcze długo pocierpią w zapomnieniu.
 
Docieram do kolejnej wioski. Boryszyn. Buduje się tutaj kanalizację i wodociągi jakby- bo są też prowadzone niebieskie rury do wody pitnej. Pierwsza normalna mapa okolicy. Okazuje się że znów obok Boryszyna jest ów kanał Staropolski czy jakoś tak. Wybieram się tam, kocham stare kanały. Jakiś mostek z kamiennymi słupkami połączonymi stalowymi szynami. Jest i szeroki kanał pełen zwalonych drzew i rzęsy, a i pewnie mułu. Przy drodze przechodzi w strumyk. Jako fan kajaków z takiego kanału zrobiłbym kolejny szlak kajakowy okolicy, ale wymagałoby to większych pieniędzy...
 
Jadę na pętlę boryszyńską, tam gdzie zaczynają się ogromne podziemne bunkry, Międzyrzecki Rejon Umocniony. Brukowana droga. Gdy dojeżdżam do wejścia do bunkrów, dziwię się rzeźbie terenu, jakiemuś wykopowi przy drodze. Rozpoznaję wreszcie, że to wąwóz po linii kolejowej. Ale torów czy podkładów ani śladu. To chyba tutaj jeszcze te kilkanaście lat temu jeździły sprowadzone z Danii regionalne ekspresy konkurującej z PKP regionalnej kolei lubuskiej.
 
Z Boryszyna jadę do Sieniawy, z zamiarem obejrzenia kopalni węgla brunatnego. Ongiś była to głębinowa kopalnia węgla brunatnego, ale nie tak dawno przerzucili się na kopanie odkrywkowe. Szkoda- niszczy się w ten sposób dużo więcej przyrody, choć oczywiście jest to tańsze. Droga do Sieniawy to 70-letnie przedwojenne kocie łby, jak wszystkie boczne drogi na tych terenach. Docieram po długiej męczarni. Moje spragnione industrialnych zabytków oczy ratują słupy napowietrznego taśmociągu którym ongiś wsypywano węgiel brunatny do wagonów kolejowych.
 
Kontempluję długą wioskę w której przejeżdżające samochody wznoszą tumany kurzu na zapiaszczonej i pieruńsko nierównej drodze. Za stacją jadę przez lasy z powrotem do Lubrzy, mijając rozmaite zagubione w lasach wioski. Przy wiejskich sklepach stoją jakieś smutne trochę wioskowe dresy. Chyba nie ma co w takich wioskach robić. Kobieta w sklepie w pierwszej z wiosek odradza podróż polną drogą do Lubrzy, i kieruje mnie jakimś objazdem. Na miejsce startu docieram już nocą.  

Ilustracje pochodzą z serwisu lubrza.pl

 

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości