W końcu. Poszlaki będą prawdopodobnie wskazywać na Sławomira S. Zabójca wbije nóż Adamowi Michnikowi w plecy. Motyw zbrodni: Litość. Co zbrodniarz zyska ? Zbierze resztki z opiniotwórczej potęgi salonu.
Artykuł Rafała Ziemkiewicza w dzisiejszej Rzeczpospolitej zamyka akapit:
„W końcu jednak ktoś – dziś wydaje się, że właśnie Sławomir Sierakowski, ale może kto inny – wbije Michnikowi nóż w plecy i zabierze to, co pozostało z dawnej opiniotwórczej potęgi salonu. Ktokolwiek to zrobi, dokona zabójstwa z litości.”
Kilkanaście lat temu, Lech Dymarski zatytułował swój felieton właśnie - „Adam Michnik nie żyje”. Dlaczego? Otóż kilka dni wcześniej Gazeta Wyborcza doniosła o śmierci Janusza Leksztonia. W felietonie czytamy:
„W świadomości odbiorcy mediów ma się utrwalić przywiązanie nie do prawdziwości informacji, ale do jej doniosłości. Parafrazując niegdysiejsze motto BBC: wiadomości prawdziwe lub, nie, ale zawsze ważne. Ten karygodny przypadek zachęca też do spekulacji, że nie była to tylko gra z masowym czytelnikiem. Jak się później okazało, Leksztoń zgłosił się do prokuratury tego dnia, w którym „Wyborcza" ogłosiła jego śmierć. Może odebrał to jako sygnał, pogróżkę?” ( Lech Dymarski „Zsiadłe mleko, lewica, sprzeciw” wyd. Arcana – polecam)
Wczorajszy swój wpis (niezauważony) zatytułowałem fatalnie: „Czy Cezary Michalski bywa w swoim ogródku?” Kogóż może obchodzić czy redaktor Dziennika dba o swój ogródek? Nie chcę dopuszczać do siebie myśli , że media i dziennikarze w tym redaktor Michalski są wyjęci spod krytyki w salonie 24 i to było powodem przemilczenia :)
Michalski rozprawiał się z Internetem i dostępem do broni palnej. Dostęp do broni? Czy autorowi mogło chodzić o sytuację w Polsce? Czy u nas dostęp do broni – szczególnie dostęp uczniów - jest łatwy ?
A Internet – Michalski wstrząśnięty zbrodnią w fińskiej szkole szuka środków zaradczych – jego główne przesłanie: „kontrolujmy internet, tak jak kontrolujemy szkoły czy autostrady”, wzywa - „Wypełnijmy wszystkie obowiązki” i ani słowem nie wspomina o obowiązkach mediów. Nie napisał o katastrofalnym wpływie mediów (dzienikarzy) - na człowieka „najbardziej zderegulowane zwierzę spośród wszystkich”.
Dygresja: Napisałem wczoraj – zaskoczony tym, ze Michalski nie wspomniał o roli mediów - „Prezydent Polski jest „chamem”, a bohaterem mediów od wielu miesięcy jest Palikot - autor tych słów. „
i dzisiaj czytam w tym samym dzienniku w „Rozprawce o Lisie i bruku” Piotra Zaremby, że Rymanowski zamiast Niesiołowskiego zaczął zapraszać Palikota – „Niesiołowski musiał się przed telewizorem poczuć jak mięczak. A oglądalność rośnie.”
By przypomnieć sobie starego Michalskiego, wczorajszy wieczór spędziłem – jednym okiem oglądając - You can dance – z jego kultowym „Powrotem człowieka bez właściwości”. Czytam w rozdziale „Nowa żdanowszczyzna – (Debata 1993):
"Stało się już banałem przypominanie, a mimo to przypominać tę rzecz warto, że w państwach komunistycznych pisarze zajmowali w urzędniczej hierarchii drugą pozycję po policji politycznej. Co więcej, to oni wydawali się być dla władzy najważniejsi, jako że policja polityczna pracowała w cieniu, a jej funkcjonariusze pozostawali anonimowi. Tak wysoka pozycja pisarzy w państwie oznaczała jednak również poważną odpowiedzialność i bolesne konsekwencje w wypadku, gdy pisarz przeciwko władzy się zbuntował. Jednocześnie z policją i urzędnikami do ataku przeciwko niepokornemu ruszali wówczas pisarze wierni, dyspozycyjni, czasem koledzy."
Pytanie do Cezarego Michalskiego. Czy dzisiaj – tuż po policji miłości – drugiej pozycji w społecznej hierarchii - szeroko rozumianej władzy - nie zajmują dziennikarze? I czy dzisiaj, jeżeli jakiś dziennikarz się zbuntuje – Semka, Lichocka czy ktokolwiek inny - przeciwko niemu nie ruszają dziennikarze służący „państwu miłości” - Wołek, Żakowski, Lis, Olejnik i czy kilkanaście programów telewizyjnych i radiowych nie wdepcze myślącego na własny rachunek dziennikarza w błoto ?
Kto pamięta jak Lis z Żakowskim i Wołkiem zaatakowali Joannę Lichocką ? Lis rżał w studio radiowym, podjudzał go Żakowski, a pozostali dżentelmeni rechotali.
1993 - w swoim artykule Michalski ruszył na odsiecz Rymkiewiczowi, którego pod obcasy wziął Marek Beylin z Gazety Wyborczej. Czytamy:
„Tylko na karb emocjonalnego nieopanowania można złożyć fakt, że Marek Beylin rozpoczął swoją polemikę z Rymkiewiczem używając chwytu tak jednoznacznie przypominającego "policyjną" publicystykę literacką epoki stalinowskiej. Sugeruje on mianowicie, że Rymkiewicz, buntując się przeciw warszawskim salonom polityczno-intelektualnym, znalazł się tym samym na śmietniku historii."
Gdzie podziewa się ten bystry obserwator rzeczywistości, błyskotliwy Cezary Michalski? Czy podzieli los Piotra Wierzbickiego i skończy w rubryce literackiej w Gazecie Wyborczej ? Wszystko obraca się wokół salonu, wróćmy więc na koniec - miałem pisać o czymś całkowicie innym - do artykułu Ziemkiewicza. Ale jeszcze jeden cytat – skąd salon, a także skąd antysalon:
„Ów dystans, odsunięcie się od dotkniętego trądem ideologicznej niełaski Rymkiewicza (w ten sam sposób odsuwano się swego czasu na ulicach Warszawy od Aleksandra Wata) deklarują głosem Beylina nie tylko żywi czytelnicy i literaci, ale także zmarli koryfeusze polskiej literatury i to bez jednego nawet wyjątku! Beylin pisze bowiem: " zbudowanego (przez Rymkiewicza) świata polskości nikt nie zamieszkuje. Na pewno ani Mickiewicz, ani Słowacki, ani Krasiński, tym bardziej nie - Prus, Żeromski. Nikogo tam nie ma".
Dymarski i Michalski pisali swoje teksty w 1993 roku. Piętnaście lat to trwało – i Ziemkiewicz pisze - "Salon w stanie uwiądu" o tym samym Beylinie:
„Przypadek Marka Beylina lokuje się bliżej Derridy niż Urbana (…) Czołowy publicysta michnikowszczyzny wydusza z siebie przyznanie, że jego salon jest w stanie kompletnego intelektualnego wyjałowienia, tudzież że gorliwe, ocierające się o lizusostwo poparcie dla Donalda Tuska okazało się pułapką ... „
„ Nikt jeszcze w tym towarzystwie nie wyartykułował tak dobitnie bezradności salonu, który w imię bieżącej politycznej taktyki wraz z całą swą karną i liczną kohortą wybitnych intelektualistów zapędził się w kozi róg. (…) Jeśli Tusk – kolejny przykład czysto teoretyczny – skalkuluje sobie, że opłaca mu się zwrócić do elektoratu z przesłaniem „pedałów powinno się wsadzać do obozów”, to powie tak, i zgodny gęg wszystkich razem wziętych autorytetów towarzystwa nie zdoła go od tego odwieść.Towarzystwo dusi się bowiem w pętli, którą samo sobie założyło na szyję: tą pętlą jest narzucony wszystkim jego uczestnikom i aspirującym obowiązek jednoznacznej, bezkrytycznej i entuzjastycznej afirmacji kontraktu Okrągłego Stołu oraz ustalonych w nim podstaw społecznego urządzenia III RP.”
Na koniec, wracam do początku – do początku artykułu Lecha Dymarskiego – „Adam Michnik nie żyje”
„Adam Michnik - redaktor naczelny i wydawca „Gazety Wyborczej" - oczywiście żyje i oby nic nie zagrażało jego zdrowiu. Cudzysłowu użyłem dlatego, żeby nikt nie odczytał nagłówka jako wiadomości. Wyobraźmy sobie, że cudzysłowu nie ma i pomyślmy, że na sensacyjnym tytule spoczywa oko kogoś bliskiego osobie rzekomego denata - taki czytelnik może dostać ataku serca od razu, bez zapoznania się z następującym poniżej wyjaśnieniem. Wyobraźmy sobie, że opatruję nagłówek znakiem zapytania, powodując tylko krótkie omdlenie u czytelnika, który darzy Adama Michnika uczuciami, i wyobraźmy sobie dalej, że dowiaduje się on z tekstu o śmierci Michnika, która, zdaniem naszych źródeł własnych, prawdopodobnie nastąpiła„
również życzę Adamowi Michnikowi wiele lat życia, by w pełni sił mógł dożyć chwili, gdy gmach – określmy go „Ministerstwem Prawdy” - który wiele lat wznosił, łatał, przebudowywał, stawiał ściany działowe – odgradzając się od zoologicznych antykomunistów, inne burząc – by połączyć się w miłosnym uścisku z ludźmi honoru i Pałacem Kwasa - a wiec życzę Adamowi Michnikowi doskonałego stanu umysłu, by będąc w pełni władz zdrowotnych zobaczył jak gmach MinPrawdy, cementowany i gipsowany piórami Urbana, Beylina, Żakowskiego, Środy, Wołka – jak widać w roku 2008 krucho z piórami - nieuchronnie legnie w gruzach.
ps. przepraszam tych którzy zajrzą, za literówki, za przeskoki, ale z konieczności - czyli tak jak przeważnie, pisałem na kolanie :)
LINK do Ziemkiewicza
Inne tematy w dziale Polityka