Nie ja ją pisałam, ale w dwóch rozdziałach jest wspomniane o mnie i ja to..
autoryzowałam te dwa rozdziały, gdzie na marginesie mówi się
o moich badaniach i o mnie. tyle.
Wokół tego wyimka wypowiedzi dr Kurek rozpętała się gównoburza.
Widać, ze są osoby "wnikliwie" analizujące każde zdanie
"tego nieistotnego wydarzenia"..bywa.
W sumie nie ma o co kruszyć kopii, przecież nikt tam dr Kurek
nie wpisał jako autora wbrew jej woli, ale dziwnie to wygląda.
Nie wiem jak tam w publicystyce, ale w pracach naukowych sprawa jest jasna:
Autor nie musi pisać tekstu publikacji, której jest autorem.
Wiele razy pisałem prace, korzystając z wyników moich studentów.
Są współautorami, mimo że pracy nie pisali.
Niektórzy nawet jej nie widzieli przed opublikowaniem..
Ale z drugiej strony:
- Nie zostaje się autorem pracy, tylko dlatego że jest się cytowanym,
(do tego właśnie służą cytowania i przypisy).
- Nie zostaje się autorem dlatego, że w pracy wspomina się o danej osobie
(na tej zasadzie współautorem Powrotu powinien być też Gross i inni tamże
wspomniani..)
- Konsultant, recenzent nie jest autorem.
(tylko tego brakowało!)
Napisałem jak to jest w nauce. Pewnie w publicystyce jest inaczej.
Podsumowując, stosując znane mi kryteria: jeśli w Powrocie przedstawiono dotąd
nieopublikowane wyniki badań dr Kurek, wówczas jest ona pełnoprawnym autorem.
Jeśli wyniki były opublikowane wcześniej mamy plagiat, a dokładniej autoplagiat.
PS. Jakby ktoś chciał zobaczyć autoplagiat
polecam notkę Niezawisłego.
Którą?
Dowolną.
-