rosemann rosemann
672
BLOG

Czy Bruno jest królem – Babie Doły cz. IV

rosemann rosemann Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Nic, jak to mówią, nie trwa wiecznie więc trzeba się było zwijać z mojego domu w Rewie, przy Morskiej 29. Na odjezdnym dostałem ponownie opr za późną rezerwację i zapewnienie, że Pani Irena już trzyma dla mnie miejsce na kolejny rok. Bo oczywiście pojadę. Umówiony jestem…

Choć znów byłem dużo szybszy od programu festiwalu na ten dzień, znów nie udało mi się trafić na jedna z moich ulubionych scen z lat poprzednich. Pamiętam jak przyjeżdżałem jeszcze przed otwarciem bram. Przy nich już była w gotowości ta najciężej pracująca ochrona, mająca sprawdzać zawartość toreb, plecaków i kieszeni. Trzeba jeszcze było poczekać na odpowiedzialnych za organizację ludzi z Galicja Productions. Przychodzili na ostatnią chwilę wyglądając przy tym jak ta ekipa wiertaczy idąca w „Armagedonie” do promu kosmicznego. Tylko wierteł nie nieśli…

Ich zadaniem jest… sprawdzać czy opaska dobrze leży.

Zacząłem rzecz jasna od stoiska Heinekena. Pani chyba znudzona była bo zapytała
- Co podać?
Rozejrzałem się zdezorientowany tym podchwytliwym pytaniem.
- No piwo.
- Ale które?
Moje zdezorientowanie się pogłębiło.
- Nooo… Heinekena.
- Ale którego? – drążyła okrutnie.
- A jest jakiś inny Heineken?
- Tak! – tryumfowała. – Mamy jeszcze zero procent! – wskazała na lodówkę.
- No nieeeee
- Wiedziałam!

Ostatni dzień zaczęła Kasai na scenie alternatywnej. Takie nudy na fortepian elektryczny (popisuję się bo wiem, że to nie to samo co inne elektryczne klawiszowe instrumenty!) i  inne elektryczne klawiszowe instrumenty. Postałem, popatrzyłem, klaskałem żeby pani, która szczerze przeżywała występ nie było przykro. Ale nie zapamiętam choćbym chciał.

Kamil Pivot na scenie drugiej zaczął od powitania i informacji, że ma już na koncie płytę zatytułowaną Taco Hemingway (pod tekstem Kamil Pivot sprostował pomyłkę wyjaśniając, że płyta nazywa się TATO Hemingway ale ja zostawię). Myślałem, że ściemnia co i tak byłoby świetnym projektem marketingowym. Ale sprawdziłem, naprawdę wydał. I, niestety, zgadzam się co do joty ze źródłem, za którym wiem, że wydał tego Taco i, że znakomitym pomysłem Pivota na hiphop są jego teksty. Zgadzam się niestety bo źródłem jest Gazeta Wyborcza, która ku memu wielkiemu szokowi chwali gościa, który wychodzi na scenę i rapuje o tym jak wygląda pozytywne życie ojca, męża i głowy rodziny.* Kapitalny był tekst, w którym Kamil opowiadał czemu nie może sobie pozwolić na kaca. I że jak jako ojciec może być a w zasadzie jest dla swoich dzieci wszystkim (tylko nie „zgonem”).
Ten pomysł z tytułem jest o tyle ciekawy, że moją pierwsza myślą (jeszcze zanim podał tytuł płyty) było to, że Kamil idąc ścieżką Taco (co było słychać od pierwszego słowa) ma małe szanse. Pewnie ma tylko, że nie idzie. Wybrał swoją. I tak, jak napisałem, że z rapu stołecznego trawię tylko Taco, teraz poprawiam na Taco i Pivota. A już historia koszulki walijskiego klubu futbolowego, w którego koszulce wystąpił, pozytywnie wbija w ziemię.

Glass Animals na głównej nie zobaczyłem. Tak jak i reszta festiwalowych gości. Bo Glass Animals po prostu nie wystąpili. Ja zaś przestałem żałować, że apki nie wgrałem. Próbując dowiedzieć się czemu nie wystąpili próbowałem wejść na oficjalną stronę Openera. Bez skutku. Wsadźcie se w … wiecie gdzie tę apkę!

Bomba Estereo to, jak sprawdziłem, skład z Kolumbii, grający, jak sprawdziłem, „electro tropical”. Ja wszedłem na moment, gdy wokalistka przez chwilę rapowała i to mnie zainteresowało bo hiszpańskojęzycznego rapu jeszcze nie słyszałem. A potem było to electro i ten tropical. Ludzie mieli prawo mdleć w tym tańcu, który Bomba wymusiła na wszystkich. Znakomity występ.

Bass Astral X Igo Orchestra, skład funkujący i czasami wpuszczający do muzyki ziarenka jazzu przypomniał mi czasy, gdy jazz był nawet nie stałym gościem a wręcz domownikiem Openera. I komu to wadziło?! Muzyka Bass a szczególnie chropowaty wokal poza nostalgią porywały jakością. Teraz jazz zastąpił hiphop i taki Bass Astral misi cieszyć. Choć ty człowieku, siadłszy, płacz…
Tu taka uwaga, że z powodu braku Glass Animals a może z powodu atrakcyjności oferty i Bomba i Bass grali przy nadkompletach.

Dawid Podsiadło zawsze mnie zastanawiał. Doceniam jego pozycję, podziwiam profesjonalizm z jakim kontroluje karierę a ja pytam się z czego ta jego pozycja i ta kariera się wzięła. Poza talentem oczywiście, którego zanegować ani się nie da ani nie wolno. I nagle mnie olśniło! Dawid wszedł w lukę po Myslowitz! Odkryłem to gdy mnie naszło, że Podsiadło śpiewa jak Rojek, jakim prawdziwy Rojek tylko chciałby bo nigdy nie mógł być!
Oferta Podsiadły nie jest adresowana do mnie ale szanuję. Tym bardziej, że Dawid to taki swój chłopak. Starał się bawić publiczność, z którą miał świetny kontakt. Trochę to było na poziomie kabaretu Neonówka. A w zasadzie na poziomie, jaki Neonówka chciałaby osiągnąć.

Young Lean to kolejny raper. Miał tak denne bity, grane chyba jednym palcem na Casio, że uciekłem.

Uciekłem na Svedalizę która jest nudną, zawodzącą pindą wywijająca się na scenie jakby tańczyła na wirtualnej rurze.  Doprawdy nie wiem czemu wytrzymałem dłużej niż z Young Lean? Ona nawet wyginała się pretensjonalnie!

Załapałem się na dwie minuty Wojtka Szczepanika na scenie Firestona. Po prawdzie poszedłem tam po raz szósty bo tam był taki „jednoręki bandyta” z oponami zamiast tej wajchy i grający mogli coś wygrać albo dostać okulary Firestona. Chodziłem bo mnie wciągnęło obserwowanie czy ktoś w ogóle coś wygra. Obejrzałem chyba ze sto odejść i nikt!  Wracając do Wojtka to ładnie grał a od rozchodzącej się publiczności usłyszałem, że było „mocne i ma potencjał”.

DJ Rashida na głównej to chyba dziewczyna Bruno Marsa albo coś… Bo tylko tak potrafię wytłumaczyć sobie jej 20-minutowy set tuż przed (bez żadnej przerwy!) koncertem gwiazdy.

Bruno zaczął od wyświetlenia na telebimach królewskiej korony. I tu dochodzimy do pytania tytułowego. Jest Bruno tym królem czy nie? Oczywiście nie jest i chyba nigdy nie będzie.
Jego muzyka nie jest adresowana do mnie więc łatwo mi zarzucić, że się nie znam. Ale byłem w Gdyni na koncercie Pharrella Williamsa, który gra taka muzykę, która nie jest moja. I Pharrell zostawił mnie z otwartą gębą. A Bruno nie miał na to żadnych szans. Pharrell i Jay-Z doprowadzili ten rodzaj muzyki chyba do ściany i tam po prostu dla Bruna nie ma miejsca. Ale natura próżni nie lubi i musi się co jakiś czas pojawić ktoś, komu wmówi się, że jest królem. Teraz to Bruno a za jakiś czas pewni inny Bruno czy jak mu tam nie będzie. Ale nie można ujmować jakości występowi. Gdyby Bruno był słaby, nikt nie fatygowałby się z wmawianiem mu muzycznej błękitnej krwi.

Kolega mówił, że tego dnia warto Trupę Trupa obejrzeć bo fajne riffy grają. Ale najpierw na Years&Years poszliśmy. W namiocie alternatywnym jacyś chyba cudzoziemcy w nieznanym języku zabijali garstkę publiczności nudą.

O Years&Years już przed ich poprzednia wizytą w Gdyni czytałem, że to popowe objawienie. Ja się na popowych objawieniach chyba nie znam bo i wtedy i teraz nie złapałem co w Years&Years jest zjawiskowego. Melodyjny pop dla nastolatek, doskonałej jakości ale tylko pop. Dla nastolatek…

Poszliśmy do namiotu z alternatywą na tę trupę Trupa. I okazało się, że to ci nudzący cudzoziemcy. Nie grali żadnych riffów tylko wyciągali niemożliwie dźwięki a wokalista darł się niemiłosiernie. Kolega sugerował, że „musi nastąpić kulminacja”. Ale występ skończył się nim nastąpiła. A nam skończyła się dla nich cierpliwość.
Staram sobie przypomnieć występ Post Malone. Na którym chyba byłem ale za nic nie pamiętam! Nawet nie wiem czy to zespół i jaki gatunek.

Na koniec Bokka, na którą specjalnie zostałem do 1 w nocy. Koncert odrobinę mnie rozczarował ale i tak był tego dnia najlepszy obok Bomba Estereo. Bokka potrafi porazić wyobraźnią i nastrojem. Było mniej dynamicznie niż bym chciał ale to tylko jeden zarzut. Poza tym cała oprawa zachwycała. Zespół wystąpił na czarno. To taka uwaga dla pamietających ich „biały” okres.

A potem skończył się dla mnie festiwal. Przechodziłem koło koncertu Odesza ale nie zachęcił mnie do zatrzymania się.

Z Babich Dołów pierwszy raz od kilku lat wyjeżdżałem w korku aut. I to był pierwszy od dawna korek, który mnie nie zdenerwował. Wręcz przeciwni. Jakąś nostalgię przywołał.

W drodze tradycyjnie słuchana Trójka nudziła najpierw soulem i funkiem a potem elektroniką. Na jazdę z oczami „na zapałkę” fatalny pomysł więc wrzuciłem „pana Krakersa” Arki Noego.

I na koniec taki hołd dla bohaterów drugiego planu tego wydarzenia. Dla stojących po kilkanaście godzin niemal bez ruchu osób od ochrony, od informacji, sprzedawców. Szczególni dla takiej rudej dziewczyny, która ktoś na cztery dni postawił przy maszynie do „samoobsługowego doładowywanie opasek płatniczych” Mastera. Żywy pomnik „technika w służbie człowieka”.

 I jeszcze o kurzu. Pisałem, że jadąc na festiwal zatrzymałem się by kupić pelerynę przeciwdeszczową. Lepsza byłaby maska przeciwpyłowa. Kurz był wszędzie.

image

Dzień czwarty:
1.    Bomba Etereo
2.    Bokka
3.    Bruno Mars
4.    Dawid Podsiadło
5.    Kamil Pivot
6.    Bass Astral X Igo Orchestra
Dzień był najsłabszy i Bomba z Bokką na tym skorzystały.
I dziesiątka a właściwie jedenastka całych czterech dni. Tak uczciwie powiem, że najsłabszy od lat skład był w tym roku. Co nie zmienia mej sympatii do imprezy i nie wyklucza kolejnych wizyt.
1.    Organek (w pierwotnej wersji ex aequo z Kaleo ale szansa na kolejne pierwsze miejsce polskiego wykonawcy jest raczej mała więc nie byłem w stanie oprzeć się pokusie szowinistycznego wyróżnienia rodaka:)
2.    Kaleo
3.    Nick Cave & The Bad Seds, David Byrne
4.    La Femme (uczciwie piata-szósta pozycja ale żadnego wykonawcy nie szukałem zaraz po koncercie w Youtube i poza tym kocham się w wokalistce…)
5.    Gorillaz, Noel Gallager’s High Flying Birds
6.    Depeche Mode
7.    Bomba Estereo, Bokka
8.    Bruno Mars
9.    Arctic Monkeys
10.    Dawid Podsiadło
11.    Kortez

* http://wyborcza.pl/7,113768,22988566,kamil-pivot-objawienie-polskiego-hip-hopu-jego-tato-hemingway.html




rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura