Od kilku dni przymierzam się do notki podsumowującej rok po 10 kwietnia. Co siadam do laptopa – mając teoretycznie plan tekstu – po kilku sekundach zapanowuje pustka i palce utykają w bezruchu nad klawiaturą. To co się wydarzyło tamtego ponurego poranka jest niewyobrażalne, nawet po 12 miesiącach ani o jotę nie jest łatwiej się pogodzić z tym, że nikogo z 96 pasażerów tupolewa nie ujrzę już nigdy w telewizji, nie usłyszę w radiu, nie przeczytam rozmowy w gazecie.
Czasem miewam takie dziwne uczucie, bo zginął mój prezydent, moja pierwsza dama, moi ministrowie, a jedynym człowiekiem, którego dane mi było poznać osobiście i mieć jak najlepsze wrażenie z tego poznania, był kandydat SLD na prezydenta – Jerzy Szmajdziński – reprezentujący formację, z którą łagodnie mówiąc, nigdy nie było mi po drodze.
Tak się zastanawiam, czy to też nie jest swego rodzaju symbol, że Lech Kaczyński zebrał delegację składającą się z ludzi z różnych środowisk, o różnych poglądach politycznych, których połączył jeden cel – hołd i prawda o Katyniu. Nie dotarli jednak na miejsce na miejsce przeznaczenia, a dziś stają się kolejnym symbolem –symbolem walki o prawdę o Smoleńsku. Nie zapomnimy o nich nigdy.
...W HOŁDZIE PAMIĘCI TYCH, KTÓRZY PIERWSI UJRZELI PRAWDĘ O SMOLEŃSKU...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości