W polskim dyskursie politycznym co jakiś czas pojawia się temat związków partnerskich (ostatni projekt w tej sprawie SLD złożyło pod koniec maja 2015 r.), praw mniejszości seksualnych, incydentów wokół przeprowadzanych marszów równości itd. Bardzo łatwo można zauważyć, iż styl, zasady oraz treści przeprowadzania takiej wymiany myśli i poglądów są nakreślone przez stronę lobbujacą za takimi zmianami, w związku z czym opcja konserwatywna jest z marszu atakowana za brak…właśnie czego? Tolerancji, akceptacji, mimowolnego podążania za zmianami i tzw. modernizacją.
W ostatnim wersie pojawiły się pojęcia, które są totalnie nadużywane przez stronę rzekomo postępową, robiąc z nich totalny galimatias pojęciowy. W wielu stanowiskach czy też wypowiedziach pojęcia takie jak tolerancja, akceptacja czy aprobata stają się niemalże tożsame, zacierając ich właściwe znaczenie oraz różnicę między nimi. Można by zatem rzec, iż pojęcia te stają się płynne, niczym płciowość i seksualność w myśli środowisk lewackich. Patrząc z kolei krytycznie na ostatnie z przytoczonych pojęć, czyli modernizację, można dywagować od kiedy unowocześnienie i uwspółcześnienie oznacza degrengoladę moralną oraz destrukcję podstaw ładu społecznego, próbując przy tym tworzyć eksperymenty tworzenia nowych form rodziny, wychowania dzieci, a finalnie nowego człowieka. I tutaj pojawia się totalna sprzeczność pomiędzy ideą lewicowej wspólnotowości a jednopłaszczyznowym, partykularnym liberalizmem jednostki, co może następnie prowadzić do alienacji, atomizacji i finalnie rozbicia społeczeństwa.
Niemniej jednak należy sobie uzmysłowić, dlaczego taki dyskurs jest w ogóle prowadzony. Otóż lewica nie ma już kogo emancypować, dlatego też usilnie poszukuje nowego elektoratu oraz wynajdują coraz to nowsze problemy społeczne dla pozyskania poklasku innych. Można sobie przy tym zadać pytanie, do kiedy problem środowisk LGTB będzie dla lewicy ważny? Czy też będzie on przeistaczany, modyfikowany i zmieniany, przy totalnej instrumentalizacji tych środowisk? Ciekawym jest, czy przyparta do muru takimi zarzutami lewica odpowie kiedyś jasno i klarownie, czy też będzie uciekała w dogmaty źle rozumianych praw człowieka, demokratyzacji i liberalizacji wszystkiego i wszystkich, odrywając się od rzeczywistości, w tym charakterystyki polskich realiów. Przecież i tak finalnym punktem w planach takich środowisk jest usunięcie instytucji małżeństw, traktując ją jako normę, która ich ciągle alienowała, piętnowała itd. Warto zatem podkreślać, do czego tak naprawdę owe grupy dążą. Sednem nie jest zdobycie mitologizowanej i źle rozumianej równości, w tym poprzez totalne zakłamanie pojęć i ich znaczeń, lecz całkowite przeobrażenie obecnego ładu społecznego.
Jednakże podczas dyskusji z takimi środowiskami należy się wystrzegać używania stylu moralizatorskiego, gdyż jest on ściśle związany z wartościowaniem ludzi oraz stawianiem się ponad grupę, która podaje się za ofiarę dyskryminacji. Dlatego też nie przyjmować roli oprawcy lub surowego sędziego, dążącego do jednoznacznej oceny innych. Nie oznacza to, żeby porzucać jasnego podziału na dobro i zło oraz zaprzestać stanowczego deklarowania tak- tak//nie- nie jak pisał św. Mateusz, jednakże w dyskursie społecznym warto pierw wyczekać na błędy przeciwnika, takie jak sławne statystyki na temat urodzeń w ,,rodzinach jednopłciowych” (i tutaj już można się skrzywić, widząc lub słuchając o takim sztucznym wytworze lewackiej nomenklatury) autorstwa profesor Moniki Płatek. Wystarczy tylko wyczekać na takowe przejawy braku logiki, zakłamania rzeczywistości czy finalny wybuch emocjonalny przy braku jakichkolwiek racjonalnych argumentów, słuchając następnie utartych frazesów, które można łatwo zbijać.
I tak najpoważniejszym problemem we wszelkich konfrontacjach ze środowiskiem lewicowym odnośnie do tematu przywilejów osób homoseksualnych jest tak naprawdę ukryta homofobia osób heteroseksualnych, które zgadzają się na wszelkie postulaty LGTB. Pod płaszczykiem tolerancji, zrozumienia oraz rzekomego liberalizmu światopoglądowego, który często przykrywa ich kompleksy i chęć należenia do pseudointeligencji, będą oni wspierali wszelkie grypy rzekomo alienowane, gdyż obawiają się reakcji innych, w tym oskarżenia właśnie o homofobię. Boją się zatem artykułować własne poglądy, zdanie i oceny otaczającego świata, gdyż tego nie potrafią lub sami nie chcą się czuć wykluczeni z otoczenia ludzi deklaratywnie światłych i otwartych. Dlatego też idą w głównym nurcie medialnej papki, serwowanej przez rzekome autorytety społeczne i moralne, wyłaniające się z odmętów kłamstw i niedomówień.
I tak w owej walce ideologicznej niemalże wszystkie chwyty są dozwolone. Niemniej jednak trzeba zastanowić się, jakie mechanizmy używać w nieprzychylnym dla swoich poglądów otoczeniu medialnym. I to jest chyba najpoważniejsze wyzwanie dla strony konserwatywnej, próbującej uchronić sprawdzony, choć niekiedy nieidealny, ład.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo