Nie wiem, czego spodziewali się politycy Platformy dążący do usunięcia krzyża spod Pałacu Prezydenckiego. Przecież wiadomo było, iż w Polsce znajdzie się przynajmniej kilkaset osób gotowych stanąć do walki w obronie symbolu – nie tylko symbolu wiary, ale przede wszystkim symbolu ogromnej tragedii z 10 kwietnia.
Krzyż pod Pałacem pojawił się spontanicznie i jest efektem pewnych emocji, które zawładnęły częścią Polaków. Być może pogrążonym w wirtualnym świecie własnych "narracji" politykom PO wydawało się, że te emocje już opadły – ale okazało się to nieprawdą.
I nic dziwnego. Od 10 kwietnia minęły dopiero niecałe cztery miesiące. Ile to jest wobec skali tragedii i jej historycznej rangi? Komorowski i Tusk postanowili potraktować 10 kwietnia niczym jakąś stłuczkę samochodową. A to nie była stłuczka, oj nie.
Niewykluczone, iż służby podejmą jakąś bardziej brutalną lub sprytniejszą próbę usunięcia krzyża (np. w nocy, bez kamer). Jednakże teraz możemy być pewni, że ludzie albo obronią swój symbol, albo ustawią nowy. A kolejne agresywne kroki ze strony władz będą tylko wzmacniać opór.
***
Nie wiadomo, czego spodziewali się politycy PO, za to dobrze wiadomo, czego spodziewają się reprezentanci Salonu. Bartosz Węglarczyk z "Gazety Wyborczej" histeryzuje na Twitterze, nawiązując do dzisiejszych wydarzeń:
Kaczyński popchnie ludzi do przemocy bez mrugnięcia okiem.
Współgra to z wpisem blogera Piotra Matejczyka (który do Salonu nie należy, ale chyba bardzo chciałby należeć) sugerującym już w tytule (Zanim poleje się krew), że jesteśmy o to na progu krwawych wydarzeń. W podobnym tonie wypowiada się wielu innych komentatorów – jakby czekali na realizację słów Wajdy o wojnie domowej.
Mam wrażenie, iż dochodzi obecnie do typowego zjawiska projekcji. Pogrążeni od lat w nienawiści ludzie elit marzą o rozprawie z ciągle "niedojrzałym" społeczeństwem. Fantazjują więc o wojnie, zamieszkach, rzezi. Strach pomyśleć, co by nam te "autorytety" zgotowały – gdyby tylko mogły.
Inne tematy w dziale Polityka