W szkole podstawowej namiętnie grałem w ping-ponga. Tak wtedy nazywaliśmy tę grę ,choć oczywiście oficjalna nazwa to tenis stołowy. Było to niedługo po tym,gdy Henry Kissinger w imieniu Richarda Nixona prowadził "dyplomację pingpongową", wysyłając amerykańskich zawodników na mecze i wspólne treningi z Chińczykami . W ten sposób starał się ocieplić relacje Waszyngton -Pekin i lewarować ZSRR. Po dwóch dekadach od tych wydarzeń powstanie film Roberta Zemeckisa "Forrest Gump" z tytułową rolą
Toma Hanksa. Pamiętacie ,jak w czasie rekonwalescencji po walkach w Wietnamie Forrest uczy się w szpitalu grać w ping-ponga i jest tak pojętny, że trafia do reprezentacji USA i uczestniczy w pokazowym meczu w Chinach? Fikcja filmu, który przyniósł jego twórcom 677 milionów dolarów zysku splotła się z historią, która działa się naprawdę.
Gdy miałem 13-14 lat wygrałem cztery turnieje tenisa stołowego, a w piątym byłem w finale. Po latach byłem nawet mistrzem Polski parlamentarzystów. Dlatego tym bardziej chcę dziś wspomnieć największego tenisistę w historii Polski, którego 20 rocznicę śmierci obchodziliśmy w ubiegłym tygodniu. Andrzej Grubba- o nim te słowa. Niewielki wzrostem, wielki duchem i umiejętnościami. Brązowy medalista Mistrzostw Świata w singlu, ale też w deblu i drużynie. Mistrz Europy w mikscie, pięciokrotny wicemistrz Europy i sześciokrotny brązowy medalista ME. Po tym jak w Moskwie w 1984 roku został wicemistrzem Europy w grze pojedynczej oraz drużynie i brązowym medalistom w grze mieszanej wybrano go najlepszym sportowcem Polski. Po roku w tym samym plebiscycie był drugi, a w kolejnych latach jeszcze dwukrotnie trzeci. Jego rodzice byli nauczycielami, a on z Leszkiem Kucharskim- rywalem i przyjacielem uczył Polaków jak grać w ping-ponga, kochać ten sport - i wygrywać. Wygrywał ze wszystkimi najlepszymi na świecie- przegrał tylko z rakiem. Jesienią 2004 dowiedział się, że ma raka płuc ,a w lipcu 2005 zmarł : akurat w dniu w którym świat wspominał 36 rocznicę lądowania pierwszego człowieka na księżycu- Neila Armstronga.
Tenis stołowy był kiedyś najpopularniejszą dyscypliną sportową w Polsce. Stoły do ping-ponga stały w każdej szkole i na każdych koloniach. Paletkę do gry nosiło się w tornistrze albo torbie na książki. Andrzeja Grubbę nazywano „czarodziejem rakietki”. Stał się legendą za życia i twarzą najbardziej masowego sportu w Polsce. Dzieciaki, które uczą się w czterech szkołach podstawowych noszących jego imię powinni być dumni z takiego patrona. To niesprawiedliwe, że facet, który nie wypalił w życiu papierosa umarł na raka płuc.
*Artykuł ukazał się w tygodniku "Sieci"
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport