Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
350
BLOG

Senator z Wyoming i spódniczka „tutu”

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 0



W Kongresie USA siedzę w gabinecie senatora Mike'a Enzi. Sędziwy senator z Wyoming to nie tylko szycha, ale jeszcze barwna szycha. Potężny szef potężnej komisji budżetowej amerykańskiego Senatu, konserwatywny Republikanin, no i „Wodnik” jak ja, bo urodzony na początku lutego. Senatorem jest równo od 20 lat, a jego silna pozycja polityczna wynika nie tylko z doświadczenia, ale też z faktu, że kieruje tą strukturą w izbie Wyższej Kongresu USA, która naprawdę może zdemolować propozycję budżetu USA A.D. 2018, którą 24 maja złożył prezydent Donald Trump.


Mike to miły facet, jowialny i bardzo pogodny. Jego dziadkowie ze strony ojca byli – wbrew temu, co można sądzić po włoskim nazwisku etnicznymi Niemcami z dawnych Kresów Wschodnich RP (obecna Ukraina), a jego matka miała irlandzkie korzenie. Mike Enzi dowcipkuje pytany o ewidentny spór między Trumpem a jego republikańskim zapleczem w Senacie. Takie napięcia to zresztą norma w amerykańskiej polityce. U nas, w Europie, parlamenty generalnie, poza kosmetycznymi korektami czynionymi przez regionalne lobbies, przepychają budżet w wersji rządowej. Za Wielką Wodąjest zupełnie inaczej. Michael „Mike” Enzi i jego koledzy z tej samej co prezydent partii, dokonają demolki budżetu – mogę się o to założyć, choć hazard to grzech. Znam przyjemniejsze grzechy niż hazard właśnie, ale gotów postawić pieniądze przeciw orzechom, że Trump w kwestii budżetu będzie musiał pójść do Kapitolu – siedziby amerykańskiego parlamentu – niczym cesarz Henryk IV do Canossy. Amerykański Kongres nawet w systemie prezydenckim ma olbrzymią siłę sprawczą i w kwestiach finansów państwa i polityki zagranicznej, którą czasem prowadzi zupełnie niezależnie od prezydenta.


Mike niczym amerykański bokser wagi ciężkiej zmiażdżył przeciwników w ostatnich wyborach w w Wyoming, uzyskując aż 71% głosów. Może stąd też pewność siebie, która w połączeniu z bardzo pogodnym usposobieniem przynosi wypowiedzi niemające nic wspólnego z political correctnessczyli znienawidzoną przez wyborców Trumpa i większości Republikanów „polityczną poprawnością”. Nie dalej jak kwartał temu Enzi stał się tarczą strzelniczą dla lobbyLGBT. Lobby homoseksualne nie zdzierżyło jego wypowiedzi o „facecie w spódnicy tutu”. Spieszę wyjaśnić, że owa „tutu” to spódniczka nakładana przez dziewczynki tańczące w balecie (chodzi mi o tradycyjne znaczenie słowa balet). Mam wrażenie jednak, że konserwatywni wyborcy w prawicowym od zawsze stanie Wyoming raczej akceptująco śmieli się z wypowiedzi „swojego człowieka w Waszyngtonie” niż chcieli mu za to urwać głowę.


Mike zaczął karierę polityczną, gdy mając 30 lat został burmistrzem Gillette, dokąd przyjechał z ojcem, który sprzedawał tam buty. Potem przez szereg lat był lokalnym kongresmenem, wreszcie stan Wyoming wybrał tego prawicowego polityka do senatu USA, licząc że nie stanie się częścią waszyngtońskiego establishmentu. Skądinąd właśnie jednym ze źródeł wyborczego sukcesu Trumpa były ataki na znienawidzony przez wyborców z interioru waszyngtoński establishment. Siedlisko zła, korupcji i układów sprowadzających się do tego, że republikański kruk demokratycznemu krukowi oka nie wykole, a ręka Polityka Republikanina myje rękę Polityka Demokraty. Trump był przecież częścią tego establishmentu, tyle że... przejrzał na oczy. Generalnie w polityce opłaca się zrzucić bielmo. Zwłaszcza wtedy, gdy to się opłaca. Nie wiem czy tak brzmi „zasada Trumpa”, ale na pewno tak brzmieć może.


Michael Enzi, dla wyborców z Wyoming, ale też dla przyjaciół w Kongresie USA po prostu „Mike”, uśmiecha się z pewnością siebie człowieka, który w polityce jest od 43 lat, a więc zajęła mu ona zdecydowaną większość dorosłego życia. Tylko 12 lat od osiągnięcia pełnoletności był poza światem polityki. Teraz jego partia uosabiana przez słonia – symbol Republikanów – ma wszystko: Biały Dom, Kapitol i rację w wielu sprawach. Choćby i w tym, że prezydent Trump zwiększa środki na obronę i bezpieczeństwo wewnętrzne. Uśmiech Enziego jest więc szczery. Połowa Ameryki uśmiecha się wraz z nim. Druga połowa ma usta w podkówkę. Tylko nikt nie wie po której stronie jest spódniczka „tutu”...


*tekst ukazał się w tygodniku „Wprost” (12.06.2017)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka