Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
420
BLOG

"Rosja daje sygnał, że politycy ze „starej” Unii mają swoją cenę"

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 3
Charakterystyczne, że niemiecka prasa oskarża władze w Polsce o rzekome prorosyjskie kontakty czy ciągoty. A tymczasem człowiek, który przez dwie kadencje był numerem jeden w niemieckiej polityce podpisuje cyrograf diabłu z Kremla. Świadczy to o podwójnych standardach panujących w niemieckich mediach— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, europoseł PiS.

wPolityce.pl: Były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder został powołany w skład zarządu koncernu Rosnieft, którego głównym akcjonariuszem jest rosyjski rząd. Co pan o tym sądzi?

Ryszard Czarnecki, poseł PiS do PE: Pakt z Locarno i traktat z Rapallo, czyli historyczne porozumienia rosyjsko-niemieckie zostały w XXI-wiecznej wersji sprowadzone do geszeftu. Kanclerz RFN dostał od Rosjan kolejną ciepłą posadkę.

Wcześniej Schröder został członkiem rady nadzorczej konsorcjum Nord Stream kontrolowanego przez Rosjan, który budował gazociąg. Kiedy był kanclerzem Niemiec podpisał z Rosjanami umowę o budowie Gazociągu Północnego pod dnem Bałtyku. Rurociąg ominął Polskę, Ukrainę i kraje nadbałtyckie.

Mówiono, że dostawał 1 000 000 euro miesięcznie. Nie wiem, czy to prawda, ale fakt, że Rosjanie angażują byłego kanclerz Niemiec czy też byłą prezydent Finlandii Tarję Halonen do rady nadzorczej spółki budującej Nord Stream świadczy o tym, że Moskwa umiejętnie gra w grę, której celem jest kupowanie czołowych polityków najważniejszych państw UE. Rosja daje sygnał, że politycy ze „starej” Unii mają swoją cenę. Charakterystyczne, że niemiecka prasa oskarża władze w Polsce o rzekome prorosyjskie kontakty czy ciągoty. A tymczasem człowiek, który przez dwie kadencje był numerem jeden w niemieckiej polityce podpisuje cyrograf diabłu z Kremla. Świadczy to o podwójnych standardach panujących w niemieckich mediach.

Niemieckie media krytykują reformę wymiaru sprawiedliwości i sądownictwa w Polsce.

Opublikowałem na ten temat dwa artykuły w niemieckiej gazecie „Tagesspiegel”. Zdaje się, że były to jedyne głosy, które pokazały w Niemczech polski punkt widzenia. Bardzo zabawne, że  minister sprawiedliwości Niemiec Heiko Maas, krytykuje Polskę w momencie, kiedy największe instytucje niemieckie mają problemy z przestrzeganiem prawa. Mam na myśli ciężkie zarzuty i  poważne kary dla pięciu największych niemieckich koncernów samochodowych, które oskarżono o celową zmowę, czyli o tworzenie kartelu. Dotychczas pojęcie to było zarezerwowane dla Ameryki Łacińskiej, ale teraz jest używane również w kontekście Niemiec. Z kolei okręt flagowy niemieckiej gospodarki Deutsche Bank ma poważne zarzuty dotyczące machinacji bankowych i jest współoskarżany o przyczynienie się do światowego kryzysu finansowego. Mimo to minister sprawiedliwości Niemiec Heiko Maas widzi źdźbło w polskim oku, a nie jest w stanie dojrzeć belki we niemieckim oku. Mam wrażenie, że krytyka reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce wynika z tego, że Niemcy widzą istotny wzrost roli Polski pod względem ekonomicznym i politycznym. Polska jest liderem krajów naszego regionu, Grupy Wyszehradzkiej i Międzymorza. Wzrost roli ekonomicznej i politycznej wywołuje zazdrość, poczucie, że trzeba konkurować z rosnącą w siłę Polską również brudnymi metodami i takie działania Niemcy wobec nas stosują.

Przewodniczący włoskiej Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim Gianni Pittella chce zmusić kraje Europy Wschodniej do przyjmowania imigrantów ekonomicznych. Straszy pozbawieniem funduszy unijnych.

Włoscy politycy w tej kwestii uciekają od własnej odpowiedzialności. Przecież to włoska lewicowa klasa polityczna rządząca ponosi odpowiedzialność za politykę imigracyjną, która doprowadziła do kataklizmu w Italii. Jednak włoscy wolą krzyczeć – każmy innych – żeby odwrócić uwagę od siebie. Ale tak naprawdę ich trzeba karać za doprowadzenie do takiej sytuacji. Dochodzą do tego również argumenty ideologiczne, Gianni Pittella jest jednym z wielu polityków lewicowych, którzy nie mogą przeboleć, że Polska jest jedynym krajem członkowskim Unii, w którym lewicy nie ma w parlamencie. W szeregu państw UE w parlamencie zasiadają nawet po dwie partie lewicowe. To próba pewnego szantażu, nie pierwsza i zapewne nie ostatnia. Należy ją znieść i przygotować się, bo zapewne będzie ich jeszcze wiele ze strony włoskich polityków. Wybory do niższej izby włoskiego parlamentu są wiosną przyszłego roku. 

*Wywiad ukazał się na portalu "wPolityce.pl" 13.08.2017

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka