Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
376
BLOG

Nie będę pisał o ...

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 30

Mam dość. Nie będę pisał o rzeczach tak powtarzających się, że już wręcz nudnych, albo tak żenujących, że aż hadko otwierać komputer. Zatem, uprzejmie informuję, że nie będę pisał o epistolarnej sztuce Fransa komisarza Timmermansa, który czepia się Polski jak rzep psiego ogona lub też jak pijany płotu. Chyba raczej to drugie w kontekście ostatniej zastanawiającej wypowiedzi pierwszego wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej, gdzie znawca Timmermans porównywał nacjonalizm do alkoholizmu, mówiąc, iż jedno i drugie to jak „chwila egzaltacji, a potem ból głowy”. Doprawdy być może jest tak, że „jak wszedłeś między wrony, musisz krakać jak i ony”, ale jako żywo nie pamiętam, aby ów reprezentant Królestwa Niderlandów w KE zajmował się alkoholizmem w swoich publicznych wypowiedziach w roku 2014 czy 2015, na początku swej roboty w Brukseli. Ale może jest tak, jak mówi kolejne polskie przysłowie: „z kim przystajesz, takim się stajesz”? O inwigilacji mojego imiennika Petru, który dzięki temu tematowi istnieje w mediach, bo nie jest w stanie przecież zaistnieć z powodów merytorycznych. O radnych z hiszpańskiego miasta Pampeluna, którzy nie chcieli w uchwale potępić zamachu w Katalonii. Prawdopodobnie byki przeganiane ulicami tegoż miasta raz w roku są mądrzejsze od miejscowych samorządowców. O lewicowej burmistrz Barcelony, która nie zgodziła się parę miesięcy temu na ogrodzenie Ramblispecjalnymi zaporami, dzięki czemu terroryści z Maroka mogli wjechać na najbardziej uczęszczany deptak katalońskiej stolicy. O policji francuskiej, która stwierdziła, iż człowiek, który wjechał ciężarówką w wiatę autobusową w Marsylii był psychicznie chory, ale nie chciała podać jego narodowości(!) oraz wezwała mieszkańców, aby nie pojawiali się w najbliższym czasie w tych okolicach, jakby sugerując, że choroba psychiczna jest zaraźliwa.


O tych, którzy płaczą nad losem ofiar dezubekizacji, nie zająknąwszy się nawet nad latami niedoli ofiar ubeków. O dziennikarzach opozycyjnych, którzy nagle stali się ekspertami od obuwia kobiecego i męskiego, peleryn przeciwdeszczowych oraz literatury, choć sadzą byki w nazwiskach pisarzy. O greckim komisarzu, Dmitrosie Awramopoulosie, odpowiadającym w KE za politykę imigracyjną, który tuż po zamachach terrorystycznych zaapelował o szacunek i akceptację dla imigrantów, a media opublikowały jego zdjęcie do tego apelu, na którym komisarz głaszcze psy... Zapewne z dużą wyrozumiałością. O wulgarnym hejcie pod moim adresem w kontekście – nie tylko mojego – sceptycyzmu wobec zgody na żądanie Komisji Europejskiej, abyśmy przyjęli tysiące imigrantów spoza Europy, głównie muzułmanów. Nie napiszę jeszcze o stu innych niemądrych sprawach, rzeczach i ludziach, dwustu irytujących czy żałosnych i trzystu poniżej poziomu kreta na Żuławach. Wolę godnie pomilczeć.



* tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (30.08.2017)


historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka