Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
445
BLOG

Unijna „zamrażarka” czyli kłamstwa PO oraz prorosyjski Tusk

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Dzień dobry, Michał Kolanko, audycja „Polityka w południe” Radio Dla Ciebie i TVP 3, a moim gościem jest Poseł do Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki, witam.

Witam Pana, witam Państwa.

Przechodzimy do najnowszego tematu o tzw. zamrożeniu funduszy unijnych. Dziś Rafał Trzaskowski i Grzegorz Schetyna mówili, że część pieniędzy unijnych jest dla Polski zamrożona ze względu na praworządność, a jak PO wygra wybory to PO te fundusze odmrozi. Co Pan na to?

Albo jest to gigantyczne kłamstwo i taka prostacka, prymitywna propaganda pod kątem wyborów samorządowych i taki sygnał, że kampania kandydata PO na Prezydenta Warszawy się sypie, skoro ucieka się do takich kłamstw, albo też jest to sytuacja jakiegoś skandalu, bo to by oznaczało, że liderzy PO dogadali się z kimś w Brukseli kosztem Polski i polskiego społeczeństwa. Te pieniądze miały być przeznaczone przede wszystkim dla samorządów, w których rządzą ludzie różnych opcji, często bezpartyjni, odbiorcą tych pieniędzy są przede wszystkim apolityczni Polacy, którzy nie są członkami partii politycznych, bo dla nich są oczyszczalnie ścieków, baseny, drogi kolejowe i autostrady. Jednym słowem więc albo jest to duże kłamstwo i panu Trzaskowskiemu niczym Pinokio z bajki wydłuża się nos, albo jest jakiś deal kosztem Polski z udziałem PO.

A pan słyszał o porozumieniu, że PO miałaby mieć gwarancje po wyborach, żeby część pieniędzy odmrozić?

Wydaje się to nieprawdopodobne, ale jeżeli taki deal został zawarty, to PO musi poinformować Polaków z kim personalnie ten układ został zawarty, jak miałoby to wyglądać, no, bo to jest skandal. Albo zdrada narodowa, albo wierutne kłamstwo, bzdury, propaganda. I jedno, i drugie jest bardzo porażające.

Bo Grzegorz Schetyna mówi, że unijny budżet będzie dla Polski mniejszy, a poza tym są środki, które zostaną ze względu na praworządność zamrożone, a później mówi tak: „po 2019 roku i po wyborach parlamentarnych wrócimy do tego i odmrozimy unijne środki dla Polski”. Czy to nie jest tak, że zgodnie z nowym budżetem, jest powiązanie praworządności ze środkami?

Nie, nie ma w projekcie budżetu ani jednej liczby, cyfry, która by była uzależniona od kwestii oceny praworządności. Są pewne pomysły, by tak zrobić, ale nie przybrały one póki co formy oficjalnej, rangi oficjalnej, dlatego póki co jest to political fiction, bajkopisarstwo, a ten projekt budżetu, laik to wie, więc były europoseł Trzaskowski też powinien wiedzieć, będzie uchwalony dopiero za dwa lata, jesienią w 2020 roku. Ale wybory samorządowe są teraz, więc jeżeli ktoś mówi, że pieniądze zostaną odmrożone w roku 2019, no ,to są pieniądze z obecnego okresu budżetowego 2014-2020.

Ja rozumiem tak, że PO jak przejmie władzę to skończą się naruszenia praworządności i Bruksela przychylniej na Polskę spojrzy.


To już jest Pana interpretacja, PO powiedziała, że są pieniądze zamrożone, jak wygrają to te pieniądze będą. To wydaje się być kłamstwem, no chyba, że o czymś nie wiemy, że ktoś się dogadał poza plecami Polaków z kimś z Unii. Owszem, bywało w historii EWG i UE przesuwanie środków z działów budżetowych, ale to było wyjmowanie z jednej kieszeni, która nie była do końca używana, jak na przykład klęski żywiołowe, powodzie, susze, skoro ich w poprzednim roku nie było, to te pieniądze można było przeznaczyć na jakieś inne cele. Ale o zamrożeniu funduszy o którym mówili: nie, nie słyszałem.

Ale przyzna Pan, że ta koperta narodowa fachowo mówiąc  dla Polski w tym budżecie, i fundusze spójności, i wspólna polityka rolna, nie jest to optymalne dla nas.

Oczywiście, a kto przygotował ten budżet? Komisja Europejska. Kto zasiada w Komisji Europejskiej? Pani Elżbieta Bieńkowska, wicepremier rządu PO-PSL, która faktycznie przy tym złym budżecie dla Polski i wielu innych krajów głosowała za tym budżetem, nie było jej zdania odrębnego, nie głosowała przeciw, nie podjęła decyzji o votum separatum, głosowała jak wszyscy. I to jest pewien sygnał. Polityk oddelegowany do pracy przez rząd PO-PSL jest nielojalny wobec własnego kraju, nie potrafi tego kraju bronić. Teraz cały polski rząd będzie starał się ten niekorzystny budżet zmienić tak, by ten kawałek unijnego tortu był jak największy. Niestety dla Polski Elżbieta Bieńkowska popełniła wielki grzech zaniechania.

Myśli Pan, że możliwe jest veto w sprawie tego budżetu i twarda postawa wobec KE, np. blokowanie inicjatyw innego typu, np. dot. migracji, albo innych tego typu spraw.

Veto jest możliwe, tak jak to czyniły wcześniej inne kraje. Przypomnę, że mała w porównaniu z nami Dania odrzuciła Traktat z Maastricht po to tylko, by wymusić od Unii Europejskiej zagwarantowanie niezbywalności, możliwości ograniczenia sprzedaży ziemi cudzoziemcom, a chodziło o Niemców, którzy mogli wykupować ziemię przy duńskiej granicy mając dużo większą siłę nabywczą niż rodzimi gospodarze tychże ziem. Hiszpania zablokowała 27 lat temu układ stowarzyszeniowy wspólnot europejskich z Polską, Czechosłowacją jeszcze wtedy i Węgrami po to, by uzyskać większe kwoty połowowe i większe akweny połowowe dla swoich rybaków. Reprezentująca Wielką Brytanię Margaret Thatcher powiedziała, że nie podpisze się pod przeistoczeniem EWG w UE, jeśli Wielka Brytania rabatu nie otrzyma. To jest oczywiste, że tego typu element szantażu w takich rozmowach bywa, niezależnie od tego, czy  są to kraje od nas większe, takie jak Wielka Brytania, czy porównywalne z nami jak Hiszpania, czy mniejsze jak Dania. My nie możemy powiedzieć więc z góry, że nie, nie użyjemy veta, bo to ograniczyłoby nasze zdolności negocjacyjne.

A jak Pan sądzi, o ile te środki będą większe?

Ja wiem o ile będą mniejsze, minus 100 miliardów euro to manko spowodowane Brexitem, Wielka Brytania wychodzi w marcu przyszłego roku, ale będzie brakowało tych 14 miliardów euro rocznie, które Londyn wpłacał do brukselskiej kasy. Plus to, że już za Tuska mówiło się, że takiego dużego kawałka unijnego budżetu nie będziemy już mieć w historii, bo Polska będzie coraz bardziej krajem zamożnym- i to akurat była racja. Myśmy za rządów PiS wyprzedzili Grecję jeśli chodzi o PKB na 1 mieszkańca, jesteśmy bardzo blisko Portugalii w tym kryterium.

Czy Polska przystępując do tych rozmów nie stała się więc ofiarą swojego własnego, gospodarczego sukcesu? Bo o nim mówi i PiS i wcześniejsze rządy.

Oczywiście my mówimy prawdę, jest sukces, ale on ma dwie strony medalu. Jeśli Polska będzie coraz bardziej zamożna, tym mniej szans na pieniądze z Unii. My za około 10 lat, więc w kolejnej siedmioletniej perspektywie budżetowej 2028-2034, a może nawet na koniec tej najbliższej, będziemy już płatnikiem netto. Polska będąca obecnie jednym z 7 najbiedniejszych krajów Unii Europejskiej, jeśli chodzi o poziom zamożności liczonej w PKB może być więc za około dekadę płatnikiem netto, czyli będzie więcej dawała do Brukseli niż stamtąd brała. Czyli stanie się „sponsorem” Unii, tak,jak obecnie Niemcy, Austria,Szwecja, Francja, Holandia, inne kraje.

To kwestia dekady, ale teraz jest kwestia dnia 18 czerwca, wizyta Fransa Timmermansa, były już też oświadczenie Premiera Mateusza Morawieckiego w tej sprawie. Czy coś ta wizyta przyniosła, tak na gorąco?

Na pewno pokazała jeszcze raz Urbi et orbi, całej Europie, że Polska jest gotowa do dialogu, że wyciąga dłoń, że jest otwarta do rozmowy, że jest gotowa posunąć się z pewnych rzeczy, by porozumienie zawrzeć. Ale przy tym widzieliśmy też brak elastyczności i dobrej woli, „good will”, ze strony Brukseli. W wymiarze medialno- publiczno-propagandowym będzie to dobre dla Polski, będzie złe dla UE. Bo to kraje członkowskie będą decydować, czy ten artykuł 7 uruchomić, czy tez nie. A te kraje były przez ostatni czas pod wrażeniem wysiłków Polski.

Czyli będzie głosowanie, KE będzie dalej realizować artykuł 7?

My się tego nie boimy. Niech ono będzie. Uważam, że Unia to głosowanie przegra, że będzie to wynik, który dla Polski będzie pozytywny. My znajdziemy te 6 czy 7 krajów, które zagłosują przeciwko. Ale ten artykuł 7 i tak żadnych sankcji nie wnosi. Kraje które z nami współpracują wiedzą, że dzisiaj Polska, jutro Węgry, Czechy czy Słowacja.

Czy na wynik tej dyskusji o praworządności może mieć wpływ sytuacja w Berlinie i kryzys w CDU/CSU? Widziałem wypowiedź jednego z niemieckich parlamentarzystów, że kanclerz Merkel może w przeciągu kilku dni przestać być kanclerzem. I co wtedy?

Przypomnę, że już Helmut Kohl, polityczny ojciec Angeli Merkel, był w sytuacji identycznej: po raz czwarty pod rząd  wygrał wybory stojąc na czele CDU/CSU, a w trakcie kadencji został  politycznie zabity przez swoich przeciwników w ramach CDU i jego ojcobójczynią była Angela Merkel. Ona to wie i może dlatego huczą w kuluarach pogłoski, że za rok, w lipcu 2019 roku, nowym szefem Komisji będzie przedstawiciel Niemiec i kobieta. A kto – ten rebus jest prosty. Angela Merkel.

To jest interesujące z naszego punktu widzenia, że ten kryzys jest wynikiem migracji, wydaje się, że CSU nie chce utrzymywać sytuacji niekontrolowanego przyjazdu imigrantów do Niemiec. Czy to ma jakieś znaczenie z naszego punktu widzenia?

Ta sytuacja pokazuje, że w sprawie imigracji to my- Polska, polski rząd, Polacy, mieliśmy racje. Teraz możemy powiedzieć wprost: racja jest po naszej stronie. Teraz nasi sąsiedzi bliżsi i dalsi żałują, że byli tak łatwowierni i naiwni, jeśli chodzi o politykę migracyjną. Mówili, że multi-kulti jest OK, nie przejmowali się takimi sprawami jak terroryzm czy wzrost przestępczości. To pokazuje fiasko polityki migracyjnej Berlina i innych krajów UE, więc to dobrze, że  to Warszawa i Budapeszt pokazały „gest Kozakiewicza”, mówiąc językiem sportowym, w tej kwestii.

Najbliższe tygodnie i miesiące – kto może być kanclerzem Niemiec, jeśli kryzys wybuchnie pełną parą?

Zgaduj zgadula, mówi się między innymi o minister obrony Urszuli von der Leyen, ale mówi się też o byłej premier Saary, która jest teraz sekretarzem generalnym CDU. Paradoksalnie więc następcą kobiety- kanclerz może być kobieta- kanclerz. Ale z punktu widzenia Polski to jest mniej ważne. Polska z każdym niemieckim rządem musi współpracować, bo to jest ważne z różnych powodów: gospodarczych, politycznych. Natomiast dla nas jest niemniej ważne kto będzie szefem Komisji Europejskiej.

Właśnie, o tym też się zapewne mówi, i też jednym z takich kandydatów jest podobno Frans Timmermans.

Jeśli on jest kandydatem, to raczej medialnym, bo decydują o tym kraje, a zapewniam, że Polska, ale i kraje naszego regionu, w tym kraje bałtyckie, za tą kandydaturą nie będą.

A co ze scenariuszem listy Tuska do Parlamentu Europejskiego, czy o tym też szumią kuluary w Brukseli i Strasburgu?

Nie, o tym w stolicach unijnych się nie mówi, ponieważ to jest political fiction, tam zajmują się „reality”, rzeczywistością, a nie plotkami. Myślę, że jest to przeciek by pokazać, że Donald Tusk jest w grze, że kombinuje. Ja znam polityków SLD, którzy mówią, że pan Miller czy Cimoszewicz będą na ich liście do europarlamentu. Opozycja jest skłócona, nie sprawia to wrażenia powagi.

Donald Tusk ostatnio mówił w Gazecie Wyborczej o piłce nożnej i że PiS to opcja proputinowska. Co Pan na to?

To jest polityczne samobójstwo pana Tuska, łatwo mu przypomnieć uściski z Putinem, samotne spacery po pomorskim molo z ówczesnym premierem Rosji i pułkownikiem KGB Władimirem Wladimirowiczem Putinem. A pierwsza wizyta zagraniczna  na wschodzie Donalda Tuska gdzie była? W Moskwie,a nie w Kijowie. To przecież Donald Tusk mówił przed wizytą w Rosji o Putinie dla dziennikarza TVN, cytuję, „Putin to nasz człowiek w Moskwie”. Przecież to nie sa jedyne polityczne słowa, działania, deklaracje, bardzo prorosyjskie Pana Tuska. A teraz złodziej krzyczy na głos „łapać złodziei”.

Ale Tusk też mówi, że osłabianie UE działa na rzecz Rosji, stąd też ta proputinowska orientacja.

Ale kto działa przeciw UE? Biurokraci, którzy mówią „więcej cukru w cukrze” – przepraszam, „więcej Unii w Unii”... Czy Ci, którzy mówią: „musicie słuchać elit Brukseli, a jak nie będziecie ich słuchać to jesteście przeciwnikami Unii i będziecie potępieni”...No, to jest niepoważne.

Na koniec pytanie o jutrzejszy mecz. Jaki Pan typuje wynik, co zdziałamy na Mistrzostwach w piłce nożnej?

Jutro wygramy. Jak Pan będzie się chciał dopominać wyniku to powiem, że 2-0, ale chodzi o to, żeby wygrać. Jako polityk jestem zwolennikiem chłodnych analiz, ale jeśli chodzi o sport, to te analizy idą do kosza i serce i emocje kibica zwyciężają. Wierzę w ćwierćfinał, marzę o pierwszej czwórce.

A ćwierćfinał, pierwsza czwórka, myśli Pan, że te Mistrzostwa mają jakieś przełożenie na politykę czy nastroje społeczne?

Polityka czasem przez to bywa w cieniu. Pytanie na ile perturbacje okołorządowe w Niemczech wzmocniła  wczoraj porażka  mistrza świata czyli Niemiec z Meksykiem 0-1. Natomiast na pewno może nie tyle polityka znika, co konsumenci polityki interesują się bardziej piłką nożną.

To jak będzie jutro, o tym się przekonamy. Podobnie z układanką w Brukseli. Dziękuję, moim gościem był Ryszard Czarnecki, europoseł PiS, do usłyszenia, do zobaczenia.

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka