Ryszard S Ryszard S
349
BLOG

O dobrobycie

Ryszard S Ryszard S Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Wiele mówimy o dobrobycie, ale dobrobyt nie jest manną, która spada z nieba. Nie pojawia się znikąd, lecz zawsze jest efektem długotrwałego grupowego wysiłku; musi mieć konkretne podstawy i jakąś konstrukcję dziejową, stosowną do tego wiedzę i odpowiednią formację. To warunek. Nie obrażając nikogo, ale dzisiejszy sposób rozumienia tego pojęcia przypomina chłopa pańszczyźnianego: jak pan da, to będę miał lepiej, ale co będzie jutro, to już mnie nie obchodzi. Taki chłop będzie jęczał, narzekał, ale brak wiary w możliwość zmiany położenia przekracza jego wyobraźnię i wyklucza jakąkolwiek nadzieję i motywację. Najgorsze jest jednak to, że większość z nas nieświadomie ciągle tkwi w świecie komunistycznego paraliżu i niczego nie chce zmienić. Wiele więc wskazuje na to, że chłopami pańszczyźnianymi, a mówiąc językiem peerelu – proletariuszami, chcemy pozostać na wieki wieków. A skoro tak, to zacznijmy od podstaw, a więc od tego, jak widzimy siebie samych?

Czasy piastowskie

Piast, powszechnie, kojarzy się nam z Kargulem w białej koszuli, który robi koła do wozu, najczęściej kwadratowe. Jagiellonów oceniamy bardzo dobrze, ze względu na Grunwald, na stworzoną potęgę państwową i kresy, których już nie mamy. Zupełnie zapominamy, że historia Polski zatoczyła wielkie koło i wróciła do punktu wyjściowego. I tu mała rymowanka, która w pełni oddaje paradoks czasów popeerelowskich:

O ziemiach odzyskanych, które mamy – zapominamy, ale o kresach, których nie mamy – wciąż pamiętamy.

I być może jest to jedno z ważniejszych zdań określających całe 30 lat tzw. III RP. Wciąż jesteśmy bardziej podatni na propagandę niemiecko-rosyjską, niż na własną myśl. Mało tego, ta „kwadratura koła” z jednej strony rozmiękcza tożsamość i przynależność na ziemiach zachodnich i północnych, a z drugiej przekłada się na strach Polaków zamieszkujących tzw. ścianę wschodnią. Jaka hybryda się z tego wyrodzi, jeszcze nie wie nikt. Warszawa stała się miastem o cechach nuworyszowych z wieloma cechami przypadkowości – nie jest ani piastowska, ani jagiellońska. Gdy historia powie „sprawdzam”, może okazać się ziemią niczyją. Powstania Warszawskiego już nie będzie, powstań zresztą też.

Okres pojagielloński

Okres pojagielloński daje nam wiele poczucia dumy ze zwycięstw w naszej husarii, ale nie zauważamy, że model, w którym społeczeństwo okazywało się silniejsze (bogatsze) niż własne państwo, w naszych warunkach nie sprawdził się. Potem przyszły czasy saskie, których dziś nikt nie akceptuje, ale główna sentencja: „jedz, pij i popuszczaj pasa” uzyskała szczególną atencję. Nie ma też refleksji, że czasy saskie przyczyniły się do zaborów. Zresztą, okres zaborów nie funkcjonuje już w naszej pamięci – w przeciwności do Niemców, u których Grunwald wciąż jest żywy i Rosjan, którzy nadal pamiętają o polskich rządach w Moskwie.

Nie inaczej jest z powstaniami narodowymi nie pozwalającymi narodowi (w dzisiejszym rozumieniu), zczeznąć i do końca zgłupieć. Ale i one były „be”, bo szlachta tylko piła wódkę, żyła na koszt chłopa i biła go, a także urządzała niepotrzebne burdy, które kończyły się zbędnymi wywózkami na Sybir, konfiskatą majątków lub ucieczką zagranicę. Inteligencja wywyższała się i chciała odzyskać utracone majątki i swoich chłopów. I ciekawe, że najbardziej krytyczne głosy dochodzą z ziem, które albo nie mają już pojęcia czym dla każdego narody jest wyższa warstwa kulturowa, albo czynią to z pobudek niskich, myśląc, ze w ten sposób zachowają jakąś wyższość. Mało kto docenia, ba rozumie, wysiłek, jaki wykonały polskie elity w okresie zaborów. Nie rozumie się powszechnie, że 123 lata niewoli było okresem testowania nowych sposobów wybicia się na niepodległość. Niebotyczny wysiłek, jaki został wykonany od Wielkiej Emigracji po Polskie Państwo Podziemne, dziś przestaje mieć zastosowanie i nie ma świadomości, że gdyby nie owy wysiłek naszych przodków, owszem byłoby mniej bitew, ale dziś rozmawialibyśmy po rosyjsku lub niemiecku. Informacja, że w każdej toczonej grze politycznej liczy się całość doświadczeń dziejowych, jest już poza polem widzenia prawie wszystkich. W rozmowie prywatnej, każdy będzie się zaklinał, że to nie jest prawdą, ale gdy przyjdzie do działania, nie potrafi wyciągnąć odpowiednich wniosków i zastosować ich w praktyce. A w II RP było zupełnie inaczej.

Druga Rzeczpospolita

Nie ważny okazuje się też proces polityczny, jaki dokonał się w okresie zaborów. Wyłonił on najwybitniejszych przywódców, którzy po 1914 r. poprowadzili cały naród w kierunku niepodległości. Nie jest ważne też, że w prawdziwie niepodległej II RP materializowały się: nasze poczucie wolności, nasze wyobrażenia o niepodległości, nasza myśl kulturowa, narodowa, naukowa – słowem, powstawały zręby nowoczesnego państwa i wyartykułowane zostały te wszystkie parametry, bez których dziś nie może istnieć polska kultura i polski naród. Ważne, że przed II wojną była sanacja, bieda, zacofanie, a skoro tak, to takie państwo nie mogło być nowoczesne i nie mogło rokować żadnych nadziei. Powala prostota myślenia większości współczesnych Polaków, dla których upadający Zachód wciąż jest wzorcem do naśladowania. Z jednej strony wciąż dusimy się z braku kulturowego tlenu oddychając zgniłymi komunistycznymi oparami i uparcie trwamy w zaklętym getcie PRL-u i, a z drugiej, szalejemy bez umiaru i żadnego punktu odniesienia, sądząc, że można urwać się z łańcucha własnej przynależności kulturowej… Cała ta historia tkwi w naszych głowach, tylko rzecz w tym, że na sposób karykaturalny. Z takiego zaczynu nawet sam Pan Bóg cudu nie uczyni.

Tzw. Trzecia RP

Po 1989 r., przez 15 lat krzyczeliśmy: My chcemy do Europy i NATO. Kierunek był dobry, ale sposób jaki robiły to nasze powojenne elity polityczne miał sugerować, że właśnie tam spełnią się wreszcie nasze oczekiwania, nasze marzenia, że Zachód zrekompensuje nam 200 lat poniżenia, upodlenia, zniewolenia – słowem ozłoci nas na stojąco. Gdy w maju 2004 r. zostaliśmy wreszcie przyjęci, polskie gazety zaczęły straszyć nas co to teraz będzie. Po 30 latach, gdy zaczynamy się otrząsać z tego wszystkiego, do naszej świadomości zaczyna dochodzić wiadomość, że brakuje nam jednego pokolenia – wszędzie: na uczelniach, w szpitalach, w polityce itd. A co robią nasi biznesmeni? Zamiast budować fundamenty pod przyszłe państwo, wierzą w wolny rynek i notorycznie zaniżają swoje koszty, generując i tolerując w ten sposób bylejakość. Ta bylejakość nakłada się na jakąś potrzebę atawistycznej zemsty Polaków na Polsce, za swoje wyimaginowane krzywdy, za masochistyczne rozumienie świata, nie zdając sobie sprawy z żelaznej zasady, która kieruje polityką, że jakie społeczeństwo, takie państwo.

Ale co tam, będzie nam dobrze. Nie ważne, że nadal górą są ci, którzy nie chcą niczego zmienić, albo ci którym wielka przestrzeń odebrała rozum i pamięć; ważne jest to, że będzie nam dobrze. Ważne, że od lat nie mieliśmy tak doskonałych stosunków z wszystkimi państwami świata. Inaczej nie może być, jak tylko dobrze.

Oczywista rzeczywistość

Spłodzić i urodzić dziecko może każdy. Ale zanim owa możliwość zaistnieć, musieli pojawić się mężczyzna i kobieta oraz jeszcze to „coś” szczególnego. Podobnie jest z państwem. Zanim powstało państwo Piastów, musiała pojawić się na odpowiednim poziomie elita, która w decydującej chwili nie zawiedzie i będzie zdolna utworzyć i utrzymać jego strukturę i organizację, posłuszeństwo społeczności i wewnętrzną spójność. Sygryda (Świętosława, zm po 1016 r.) żona króla Szwecji i Danii oraz matka Kanuta Wielkiego, króla Anglii, była siostrą Chrobrego. Pierwsi Piastowie byli raczej sternikami, niż kołodziejami. Zmarły w 1066 r. Gall Anonim napisał pierwszą polską Kronikę. Na byle jakich dworach kronik się nie pisało. Drugi, Wincenty Kadłubek zm. w 1223 r. też napisał Kronikę, ale już bardzo wysublimowaną łaciną i z zachodnią uczonością. Jagiellonom należą się laury, ale dziś mieszkamy na ziemiach piastowskich (trzeba to wreszcie przyjąć do wiadomości) i, chcemy czy nie, podlegamy geopolityce piastowskiej będącej w konfrontacji z niemiecką polityką zagraniczną. Dziś ich partnerem nie jest tylko Rosja, ale też są Chiny. Nasze byłe kresy wschodnie dziś należą do przeszłości, tak samo, jak niemieckie ziemie wschodnie (nasze odzyskane). Obydwa narody muszą przyjąć do wiadomości, że tamte czasy już nie wrócą!

Polskie elity odradzały się wielokrotnie: za Łokietka i Kazimierza Wielkiego, za Batorego i Zamoyskiego, za Poniatowskiego – Szkoła Rycerska, Collegium Nobilium i Sejm Czteroletni (choć król nie należy do bohaterów) oraz na przełomie XIX i XX w. i oczywiście w II RP. Przez okres zaborów tradycyjne elity musiały przejść przez niezwykle dramatyczny proces dostosowawczy. Musiały narodzić się jakby na nowo. Odradzały się jednak na tym samym gruncie i doświadczeniu. Fałsz i kłamstwo miały już swoją twarz. Dlatego II RP mogła w pełni rozwinąć się i kontynuować wielkie 1000-letnie polskie doświadczenie.

Po 1945 r. elity nie odrodziły się. Tak zwana III RP powstała na bazie zupełnie innych, których 1000-letnia Polska nie chciała. Dziś minęło 70 lat od tamtego czasu i wszyscy możemy wrócić na łono swojej prawdy. Owszem, polityka w kraju jest tak prowadzone, aby uniemożliwić ten proces. I teraz pytaniem życia jest zagadnienie, czy mimo wszystko jesteśmy w stanie wrócić do swoich korzeni? Spadkobiercami szlachty i inteligencji jesteśmy my wszyscy, jeżeli tylko będziemy chcieli. To oni torowali nam drogę do naszych szans i naszych współzależności. Czy jesteśmy, mimo przeciwności w stanie pokonać ten irracjonalny polityczny nawis, który rozbija nas jako wspólnotę, odrzucić i wrócić do głównego nurtu? Jeżeli nie potrafimy, czeka nas wojna domowa, której nie chcemy, ale której chcą nasi wrogowie.

Natomiast państwo raz upadło i jeden raz się odradzało w 1918 r. To coś wielkiego. Obecnie zaczyna się odradzać. Czy do tego dojdzie, pokaże czas. Ale bez świadomego i odpowiedzialnego społeczeństwa nic nie da się zrobić. To ono musi wyłonić ze swojego łona odpowiedzialne elity i to ono zadecyduje o tym, czy wszyscy w przyszłości będziemy mieli dobrobyt. Jak zwykle zadecyduje rozum i chęć poznawania i uczenia się, bo szkoła całkowicie zawiodła.


Ryszard S
O mnie Ryszard S

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura