Ryszard S Ryszard S
242
BLOG

Polskie paradaoksy

Ryszard S Ryszard S Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

    1. Mówienie dziś o niepodległości czy niezależności Polski musi skojarzyć się z  PRL-em, kiedy to sowiecka interpretacja miała pokryć tę prawdziwą wolność z okresu międzywojennego. Jak dzisiejsze państwo może być niepodległe, skoro o połączenie dwóch największych polskich film: Orlenu i Lotosu polski rząd musi prosić UE? Jak państwo może być niepodległe, skoro ingerencja tej samej UE w polskie sądownictwo uniemożliwia jego reformę – dla wspólnego dobra? Czy naród polski, który, według Konstytucji, jest Suwerenem, nie może usłyszeć oczywistej prawdy, że droga jest daleka, że bez konsolidacji polskiej świadomości i polskiej tożsamości nie jest w stanie konkurować z nikim? Czy nie może usłyszeć, że demokracja nie opiera się na konsumpcji, lecz na podwyższeniu poziomu intelektualnego, na wzajemnym zrozumieniu, wytyczeniu wspólnego celu, na dobrej znajomości historii (nie tej postpeerelowiskiej, skrojonej na wzór niewolniczy), na wzajemnej spoistości, jak również solidarności? Nie można na komunistycznych i skrajnie liberalnych zgliszczach podnosić upadłe konstrukcje i budować z nich kolejne pozory. To nic innego, jak tekturowy recykling.

PRL jest nieuświadomioną dotąd naszą totalną klęską. Nie dosyć, że podległe państwo powstało bez tradycji i inteligencji; nie dość, że wszczepiono nam kulturowy strach i pod to wszystko podłożono fundament robotniczo-chłopski, to na dodatek na całe ostatnie 70-lecie nałożony został inkubator, w którym, jak w klatce, wychowywano sztucznych ludzi mających niewielkie wyobrażenia i niewielkie zapotrzebowanie. I to zapotrzebowanie, dla poprawienia sobie nastroju, nazywa się dziś niepodległością?

 

2. Finansujemy zabytki kultury kresowej, tam, gdzie już nigdy nie wrócimy, w zupełnym ugorze pozostawiając ziemie odzyskane, na których żyjemy od 70 lat. Nie słychać refleksji, że to właśnie bieg wydarzeń w Polsce zachodniej i północnej zadecyduje o przyszłych granicach i losie naszego kraju. Przez siedem dziesięcioleci nie potrafiliśmy skonsumować ziem odzyskanych, za to cicha niemiecka działalność wykorzystała płytkie korzenie kulturowe zamieszkałej tam ludności i zdewastowała poczucie tożsamości tamtejszych Polaków. Przykładem są ostatnie wydarzenia w Gdańsku. Minęło 50 lat i jurysdykcja prawnomiędzynarodowa, oparta na zapisie układy poczdamskiego, skończyła się i dlatego prezydent Rosji, w 70-tą rocznicę wybuchu II wojny, może przyjeżdżać na Westerplatte i wypowiadać takie słowa: Jestem przekonany, że właśnie relacje rosyjsko-niemieckie, oparte o współpracę i partnerstwo, a nie o historyczne rozrachunki, są przykładem tego typu zdrowych porozumień. I właśnie chcielibyśmy, by stosunki polsko-rosyjskie były pozbawione tego nawarstwienia dziejów i rozrachunków historycznych i były oparte o zasadę dobrosąsiedztwa. (https://dzieje.pl/aktualnosci/przemowienie-premiera-putina-na-obchodach-70-rocznicy-wybuchu-ii-wojny-swiatowej). Dlatego władze Gdańska mogą prowadzić taką politykę wobec rodzimego rządu; z tego też samego powodu tak ważny jest zapowiadany przyjazd Donalda Trumpa na Westerplatte i tak, nieuświadomiony jeszcze przez Polaków, ważny jest stosunek polskiego narodu do tej kwestii.

Skoro zaczęły się problemy z Gdańskiem, zaczną się problemy z ziemiami odzyskanymi. To kwestia czasu. Mieszkający tam Polacy wprawdzie czekają nie na Niemców lecz na niemieckie pieniądze, ale jeszcze nikt na świecie nie słyszał o przypadku, w którym polityczny płatnik nie oczekuje sowitych zysków. Wyniki głosowania na tamtym obszarze potwierdzają możliwość realizacji jak najgorszego scenariusza. Gdańsk i ziemie odzyskane zaczynają nam się „przelewać przez palce”, a w Polsce rosną sympatie do Lwowa i kresów.

Skąd nagle wzięła się taka zmiana nastrojów? Już pisałem kiedyś, w polskie mózgi niepostrzeżenie wtłacza się następujący targ: my Niemcy mamy takie samo prawo do swoich ziem wschodnich (naszych odzyskanych), jak wy Polacy do swoich kresów. Przy czym zaraz trzeba dodać, że na kresach istnieją uznane przez nas trzy państwa. Oficjalne wyartykułowanie takiej opcji, natychmiast uruchamia wszelkie stare diabły w państwach LBU i ich rządy natychmiast proszą o pomoc Niemcy i prawdopodobnie Rosję. I to być może jest scenariusz porozumienia niemiecko-rosyjskiego i ostatecznego rozwiązania sprawy polskiej.

 

3. Problem szkół ma charakter wielopoziomowy, o którym głośno się nie mówi. Wymieńmy kilka płaszczyzn:

- głęboki konflikt między nauczycielem a uczniem z odwzajemniona pogardą,

- nie chcąc skrzywdzić nikogo, trzeba zauważyć, że studia pedagogiczne podlegały zbyt luźnym kryteriom weryfikacyjnym, a ich poziom nie należał do najwyższych,

- nauczyciele zostali przepuszczeni przez magiel kursów szkoleniowych (każdy przechodził kilkadziesiąt), które przystosowały ich do zawodu w sposób inny, niż mówi nasza tradycja. Podkreślmy, że z osiągnięć Komisji Edukacji Narodowej korzystały Rosja i Niemcy… Mówiąc obrazowo, to wszystko zostało zmarnowane i w propagandowy sposób przerobione w sposób niewłaściwy - tak na przykład, jak dziś przerabia się osiągnięcia „Solidarności”, na rzecz obalenia muru berlińskiego,

- problem gotowości uczniów do dobrowolnego przyjmowania wiedzy oscyluje pomiędzy dwoma skrajnościami: brakiem nowych, dobrych podręczników (większość bazuje jeszcze na peerelowskich) i jakością podawanej wiedzy a możliwościami zdobywania jej w internecie. Tę barierę może pokonać tylko stosowna dydaktyka, odpowiedzialni ludzie i zmiana prawa w szkolnictwie.

Polskie szkolnictwo i polska nauka toczą się siłą bezwładności, szkoły i uczelnie wydają świadectwa i dyplomy, a poziom wiedzy nieustannie spada i nikt nie przejmuje się kierunkiem, w jakim to wszystko podąża. Talenty są po prostu marnowane.

 

4. Patriotyzm jest szkieletem całej kultury i państwowości polskiej. Nie jest polskim wynalazkiem. Rodził się w Europie w XI-XIII w., a więc na lekturach z tłumaczeń z Arystotelesa, z walk z saracenami, z francuskich pieśniach Chansons de geste i na rycerskim etosie. Można powiedzieć, że do Polski przyszedł on z Francji i Włoch. Widzimy go w postępowaniu książąt i królów piastowskich, w Kronice… Wincentego Kadłubka (zm. 1223) i w wystąpieniach abp Jakuba Świnki (zm. 1314) itd. Ale to nieprawda, bo patriotyzm wynika z samej istoty instynktu samozachowawczego – jest formą miłości i formą zdrowego rozsądku. Dziś, niestety, powszechnie patriotyzmu się nie rozumie, ba, dziś patriotyzm jest wstydliwy i się nie opłaca. Obecny stosunek do tego szlachetnego uczucia jest bardzo prostacki i wręcz barbarzyński. To jest tak, jakby człowiek chodził do szkoły po to, aby z założenia się nie uczyć i zniszczyć ją za to, że chce przekazać mu wiedzę.

 

5. Amerykańska ustawa 447 jest typową ustawą nękającą: konkretów niewiele, nie wiadomo dokładnie kogo dotyczy i o kogo chodzi, ale kierunek jest jasny i mobilizujący. Wszystko w rękach polskiej dyplomacji i jej kunsztu. Jakie z tego wyjście? W UE, raczej bez widoków, w stosunkach ze Stanami pozostaje ucieczka do przodu (co aktualnie widzimy), ale pozostaje jeszcze jedna opcja – rosyjska. Do UE szliśmy po dotacje i tak już się od nich uzależniliśmy, że bez określonej działki nie potrafimy żyć. Chcąc uniknąć płacenia nie swoich rachunków za holocaust, zawsze możemy wrócić pod panowanie Rosji. I to jest ten wybór, jaki mamy. Chiny są poza zasięgiem naszej wyobraźni.

 

***

Jeżeli chcemy zmieniać Polskę tak, aby zaadoptować ją do swoich potrzeb, to każdy z osobna musi odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jest Polakiem i czy chce nim być? I to jest najważniejsza wstępna kwalifikacja, taka sama, jak odróżnienie guzika od cegły.

Jeżeli chcemy być Polakami, to musimy zrozumieć, że mamy obowiązki polskie. Z tych obowiązków wynikają prawa, nigdy odwrotnie, bo obowiązki tworzą prawa. Ale tych obowiązków nie wyznaczył Dmowski, Piłsudski, Witos, czy Korfanty, wyznaczyła je historia – a więc wspólnota dziejów i odpowiedzialności. Oni je wyartykułowali.

Każdy, kto uznał, że jest Polakiem musi być konsekwentny w swoim postępowaniu i uznać, że mamy swój prywatny dorobek kulturowy, swoją specyfikę i swój dom – nie po to, aby nienawidzić innych, lecz po to, aby poczuć sens życia, mieć swoją tożsamość i wiedzieć kim się jest; po to, by móc zidentyfikować swoje interesy i sposób ich obrony. Bo inne interesy mają Niemcy, inne Stany Zjednoczone, Francja, Rosja i każde państwo z osobna. One nie pasują do siebie, ale każdy z nich ma obszary, w których można doszukać się wspólnoty. Będąc w UE, jest to szczególnie ważne. Brak artykulacji swoich interesów oznacza nieistnienie… I dziś ten fakt i tę tak prostą zależność, niestety, przynajmniej połowie Polakom trudno wytłumaczyć. I to jest największy polski paradoks. Mając tak bogatą historię, zamykamy się w czasach powojennych. Inkubator działa.

Ryszard S
O mnie Ryszard S

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka