niekompetencja niekompetencja
109
BLOG

Polski model...

niekompetencja niekompetencja Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

„Bo iżem cierpiącego w cierpieniu widział, tego się wstydzę w imię jego wstydu, a gdym mu pomagał, zawiniłem ciężko przed jego dumą.” „Tako rzecze Zaratustra” Friedrich Nietzsche (Fryderyk Nietzsche „Tako rzecze Zaratustra” Wyd. 1955 Zysk i S-ka werset 920)

Po pięćdziesięciu latach pracy w pomocy społecznej pożegnałem się z osobami „robiącymi w jednej z jednostek organizacyjnych zajmujących się m.in. pomocą społeczną” . Pożegnałem OBYWATELI TROSZCZĄCYCH SIĘ TAKŻE O DOBRO WSPÓLNE1/, ALE TEŻ Z TYM BĘDĄCYMI RACZEJ NAJEMNIKAMI I KONDOTIERAMI, HODOWCAMI LUDZI2/ SPRZEDAJĄCYMI „firmie” SWOJE ZASOBY3/ oraz z instytucją której pracownicy byli coraz częściej motywowani do pracy/służby nadużywaną przez zarząd tej jednostki dyscypliną, których praca nie koniecznie była coraz lepiej organizowana, (jakże często próbuje się obarczyć pracowników niską wydajnością pracy, gdy ta w niemałym stopniu zależy nie tylko od kultury pracy, w tym do całokształtu problemów określanych przez socjologów jako organizacja formalna zakładu pracy), ale od tego jak praca jest organizowana, wykorzystywana i wynagradzana…

Przez lata pracy zawodowej nie opuszczała mnie myśl, że osobie moralnej łatwiej dać, niż przyjąć, bowiem przyjęcie rodzi zobowiązanie, z którego nie zawsze można się wywiązać. Dla rozwoju człowieka koniecznym jest utrzymywanie relacji z osobami, z którymi współdzielimy historię nie tylko opartych na wymianie, ale i tych będących przejawem woli zapewnienia osobom niesamodzielnym koniecznego im oparcia.

Czy w kulturze europejskiej, której idea humanitaryzmu zwracająca uwagę m.in. na nieodzowność zapewnienia osobom cierpiącym koniecznego im oparcia, by mogli żyć i przezwyciężać trudne sytuacje życiowe, których sami nie są w stanie samodzielnie przezwyciężyć jest w odwrocie? Nawet gdy humanitaryzm oddaje pola ekonomizacji wszystkiego i wszystkich główną powinnością nas ludzi, ale także główną powinnością władzy dającej przykład jak postępować i osób pracujących w pomocy społecznej staje się zapewnienie osobom wykluczonym, biednym, cierpiącym, niesamodzielnym oparcia w ich walce z póki co nieskutecznym, wyrodnym państwem obojętnym na ich los, także przez promowanie i wspieranie grup samopomocowych mogących wpływać na podział wytworzonego bogactwa.

Obojętność na los „bliźniego”, niewłaściwie postępowanie wobec własnej rodziny, niespełnianie jej oczekiwań bywa źródłem cierpienia. Czynniki prowadzące do tej sytuacji są różne np. może to być choroba, niepełnosprawność, bieda, anomia, kryzys, etc. Do wyrodnych rodziców zwykle dzieci nie mają żalu, bowiem będąc ofiarami syndromu sztokholmskiego tak jak potrafią racjonalizują ich niewłaściwe zachowanie. Gdy mamy do czynienia z wyrodnym państwem, które np. toleruje zachowania osób, u których występuje efekt metamorfozy powodujący np. mobbing – zwykle mamy do czynienia z emigracją, tą realną i tą psychiczną. A wiadomym jest, iż bez włączania jak największych rzecz obywateli w procesy rozwojowe Polski – zrównoważony jej rozwój nie będzie możliwy.

U niektórych naczelnych, w tym u szympansów (Pan) obcy zwykle traktowany jest z wrogością, a bywa, że jest zabijany. Czy homo sapiens uwolnił się od tego atawizmu wobec osób biednych, cierpiących, niesamodzielnych? Może rosnące konflikty między ludźmi, ale i między państwami, pogłębiająca się dezintegracja zbiorowości homo sapiens sprzyja wykluczaniu, przemocy, eksploatowaniu, zabijaniu obcych lub pozostawianiu ich własnemu losowi? Losy poszczególnych osób, ich „konstelacji”, w tym takich jak rodzina, grupy osób, sąsiedzi, wspólnoty, w tym religijne, organizacje, do których się należy, firm, środowisk, samorządów, etc. zależą m.in. od tego kto i w jaki sposób powoduje korzystne lub niekorzystne dla osoby alokacje zasobów, w tym zwłaszcza finansowych. Tę alokację zasobów można określić jako politykę. W „polityce” uczestniczą tak zwane „środowiska”, czyli siły społeczne spięte jakąś jasną racją, ale i interesem. Np. interesem konsumentów, racją religijną, racją, interesem biznesowym, ideowym lub społecznikowskim, ale też i interesów niejawnych. Tylko „środowiska” z ich samorządami mogą wywalczyć poszanowanie innych środowisk, a tym samym mogą uczestniczyć w życiu politycznym. Osoba nie jest podmiotem polityki, o czym mogli się przekonać m.in. mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej Kombatanta w Szczecinie, którym dyrekcja i personel tej jops uniemożliwili udział w prowadzonym przez osoby mieszkające w tym domu teatrze „Empatia” stanowiącym dla wielu „kombatantów” główne źródło satysfakcji i sensu życia. To dyrektor domu mający służyć ludziom zakazał dalszego funkcjonowania tego teatru, bowiem dyrekcja uznała, iż osobom żyjącym w DPS „Kombatant” bardziej potrzebna jest dogoterapia.

Dlatego osoby/rodziny wymagające wsparcia, jeśli nie zorganizują się, nie stworzą własnego samorządu – nie będą podmiotem polityki, w tym tzw. „społecznej”. Podmiotami tymi są biznes, samorządne środowiska, media, grupy przestępcze, służby jawne i niejawne/zwykle przestępcze. Niestety, nic nie wskazuje na to, by pomoc społeczna pomagała osobom/rodzinom wymagającym wsparcia w ich organizowaniu się, co oczywiste, bowiem dla biznesu, mediów, grup przestępczych, służb jawnych i niejawnych taki nowy podmiot mieszałby w sprawowaniu przez nie władzy, którą kreuje się po to by im, a nie obywatelom służyła.

 Za przyczynę, źródło zła jakim jest cierpienie uznaje się najczęściej innego człowieka, innych ludzi…, zwykle tych „obcych”, którzy pozbawiani się przymiotów człowieczeństwa., których eksploatuje się jak zasoby. W kulturze wschodu sam człowiek jest źródłem zła i cierpienia, które jest jego udziałem… Za przyczynę, źródło szczęścia wskazuje się różne czynniki. Arystoteles twierdził, że są trzy formy szczęścia, w tym życie wśród namiętności i przyjemności, życie wolnego i odpowiedzialnego obywatela i życie badacza i filozofa, by możliwym było doświadczanie prawdziwego szczęścia. Neurolodzy twierdzą, że szczęście to stan mózgu będącego pod wpływem m.in. molekuły, czynnika gnx13 produkowanego w mózgu gdy np. skóra poddawana jest bodźcom fizycznym, w tym takim jak pieszczoty.

Prawdopodobnie dawniej to idee wskazywane przez „panów, wójtów i plebanów”, a nie przez wspólnoty były kamieniem węgielnym wspólnot. Wyznaczały one osobom i zbiorowościom kierunek ich działania i cel. Dziś czyni to interes 1% najbogatszych ludzi żyjących na świecie. Promowanie idei jest prawdopodobnie jedną z najefektywniejszych form inwestowania dającą władcom wielką stopę zwrotu. Gdy władca przygotuje odpowiedni grunt (patrz współczesna rola mediów mających wzmagać stan wzbudzenia, zbulwersowania, ekscytacji) i rzuci nań odpowiednią ideę- ma szansę powiększenia własnego, choć nie zawsze wspólnego bogactwa, co m.in. prowadzi do trash society (śmieciowego, badziewnego społeczeństwa) i do dwóch fenomenów:

Fenomenu osób traktowanych tak, jakby ich nie było, jakby byli niewidoczni – to większość, która żyje na marginesie życia publicznego, na pograniczu życia publicznego i śmierci obywatelskiej, w stanie przewlekłego prekariatu - bez osłony przed zagrożeniami, w świecie śmietników, w śmieciowym społeczeństwie (trash society) pełniąc najczęściej rolę „zasobu” do ewent. wykorzystania przez panów.

Fenomenu panów – to ludzie żyjący w poczuciu względnego bezpieczeństwa, w świecie na który składają się rozmaite zdobycze cywilizacji: dom-mieszkanie z elementami infrastruktury (gaz, elektryczność, woda, kanalizacja, AGD-RTV, ogrzewanie, Internet, telefonia, telewizja, sieci dostawcze i usługowe, szkolnictwo, sprawy artystyczne, opieka medyczna, , wymiar sprawiedliwości, służby mundurowe i serwisowe, procedury zatrudnieniowe i opiekuńczo-socjalne, parki-rezerwaty i „kultura ekologiczna”, obywatelstwo-państwo, itd., itp.).

Fenomen AI – to to, co prawdopodobnie podporządkuje sobie prekariuszy i panów.

TRASH SOCIETY

Ci, którzy są pozbawieni oparcia lub dysponują ułomnymi osłonami bezpieczeństwa, w tym bezpieczeństwa rozumianego jako security,

⁻ śmieciowa zbiorowość,

⁻ badziewna zbiorowość,

⁻ zbiorowość pariasów i biedaków,

⁻ pospólstwo „Odi profanum vulgus et arceo” (nienawidzę nieoświeconego, wiarołomnego tłumu i unikam go). Aliści to zwykle reprezentanci nieoświeconego tłumu, którzy wywalczyli sobie wyższe oparcia na swych stolcach, autokratycznie zarządzają tym, wykorzystując m.in. felonię, co miało być „społeczne”, w tym pomocą społeczną, co prowadzi do konstatacji, że określenie „pomoc społeczna” jest określeniem nieprawdziwym. W takich warunkach skoro nie ma pomocy społecznej nie ma możliwości radzenia sobie z problem dezintegracji zbiorowości, wykluczenia i biedy.

⁻ Zwykle w zbiorowości określanej jako trash society nie ma „kultury” współdziałania, dialogu, szukania porozumienia, kultywowania empatii, poszanowania godności innej osoby, etc. – człowiek pozostaje w tłumie sam ze sobą i bywa ze swoją depresją, ze swoim cierpieniem, ze swoim „dołem” albo z szukaniem w sobie możliwości woli mocy lub zostawiania za sobą tego co miało być społeczne.

⁻ „Powinniśmy wypośrodkować pomiędzy spleenem bogacza, a rezygnacją z celów – pariasa i biedaka.”

⁻ ” Przeraża mnie ten ogon ludzi ciągnący się za „dobroczyńcami” z „kasą”, z grubym portfelem. Od zarania dziejów za pieniędzmi zawsze szli ludzie szalenie żarłoczni, którzy będą bezwzględni, jak tylko dostaną te pieniądze, by je pomnażać w nieskończoność cudzym kosztem.” op.cit.

Walczy, włada, konsumuje…

Polityka to szukanie odpowiedzi na dwa pytania:

Co mi dasz, jak ci to zrobię? Dziś władza nie musi pytać, po prostu bierze, by potem kreując się do roli „dobroczyńcy” dawać…

Co zrobisz, jak ci nie dam? Nic…, bowiem nie ma w was woli mocy, by ograniczyć władzę i nadkonsumpcję osób zasiadających na stolcach o najwyższych oparciach.

Panie/Panowie traktują pariasów, jak jedwabniki traktują liście morwy po to, by mogli utrzymać w dobrej, a nawet nadzwyczajnej kondycji swoje systemy bezpieczeństwa. Aliści nikt nie zagwarantuje, że i prostacy i panowie nie utracą poczucia bezpieczeństwa, np. w wojnie…

Empatia to inaczej współodczuwanie, czyli umiejętność wyobrażenia sobie uczuć i emocji drugiej osoby, co określamy mianem empatii ..

https://www.salon24.pl/u/marrjr/911970,pulapka-swietego-spokoju-czyli-glos-na-puszczy

Polityki, strategie, programy, projekty (w tym te realizowane w ramach pomocy społecznej, których jednym z głównych założeń jest wyrastające z wielowiekowej, polskiej, szlacheckiej tradycji założenie, że jeśli chama się nie podporządkuje, nie pobudzi do aktywności, nie zaktywizuje – może popaść w gnuśność) wyławiające talenty, predyspozycje, umiejętności, pasje, ukryte możliwości dostarczające „podłym chamom” rozrywki i złudnej nadziei, że ich udział w tym politykach, programach, projektach może dać im szansę awansu do wyżej od nich stojące grupy „szlachetnych panów”. A te polityki, strategie, programy, projekty są w istocie metodą zamrożenia „podłych chamów” w ich roli „zasobu” postawionego do dyspozycji „szlachetnych panów” robiących na tych politykach, strategiach, programach, projektach zwykle niezwykły deal.

 Tożsamość europejczyka to świadomość siebie - charakterystyczna zdolność poznawania i oceniania siebie i otoczenia, w której to ocenie źródłem zła jest najczęściej inny, dziwny, obcy człowiek wart jedynie pogardy i wykluczenia, gdy stoi na drodze do osiągania osobistych korzyści. Ze swoimi się kooperuje jeśli przynoszą korzyści. „Inny, obcy” „dla porządku” zostaje naznaczany piętnem uzasadniającym jego niedostrzeganie, ale bywa, że poddawanie go licznym procedurom, mającym zdjąć z niego to piętno, w tym m.in. procedurze aktywizowania osób funkcjonujących poza rynkiem np. z powodu braku pieniędzy, a gdy tego uczynić nie można - bywa, że pozbawia się go szans na bezpieczne i godne życie…

„Statek głupców” H.Bosch’a to z jednej strony symbol stosunku „zintegrowanych” do innych, ale to także, a może przede wszystkim obraz wykluczających i ich przywar… Czy wspólnota ludzi wykluczających to jedna z głównych cech tożsamości europejskiej.

Także ludzie, z którymi współpracowałem nie byli wolni od tej przywary, czego dowodem jest brak troski o danie głosu osobom wymagającym wsparcia, traktowanie ich jak przedmiot oddziaływania ekspertów od ubóstwa i wykluczenia społecznego. Sztandarowym przejawem uprzedmiotowienia osób wymagających wsparcia jest brak w Radzie Pomocy Społecznej działającej przy Ministrze Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przedstawicieli osób, które własnym staraniem, wykorzystując własne zasoby, możliwości i uprawnienia nie są w stanie samodzielnie przezwyciężyć swojej trudnej sytuacji życiowej. Ważny wydaje się być m.in. tekst Thomas’a Hobbes’a w jego Lewiatanie str. 340-342 wyd. Aletheia W-wa 2009 r. nt. rady. I na str. 435 o doradcach. A przecież i profan pomocy społecznej wie, że bez włączenia osób wymagających wsparcia do rozmowy, dialogu, debaty, bez których nie jest możliwe racjonalne zaplanowanie i realizowanie działań mających wesprzeć osoby w odnajdowaniu samodzielności – nie ma pomocy społecznej. Jest tylko manipulowanie tym „nieudanym zasobem ludzkim mającym być wykorzystany przez zarządzających pomocą społeczną” (patrz treści art. 16a ustawy o pomocy społecznej), które to działanie zawsze uniemożliwia osiąganie celu pomocy społecznej. Prawdopodobnie im większa siła ukrytych grup interesu „kręcących się” wokół zasobów pomocy społecznej, by je przejmować, tym mniej dialogu. Odebranie osobom wymagającym wsparcia głosu jest zaniechaniem lub celowym działaniem, by możliwym było dyktowanie im co i jak mają czynić, jeśli chcą uzyskać pomoc. Ale czy będzie to pomoc społeczna skutecznie wspierająca osoby i rodziny doświadczające obezwładniającego cierpienia, czy może jest i ma być to guasi rynek, na którym różnej maści chremastyczni lobbyści, „biznesmeni socjalni”, wyznawcy złodziejstwa, głupoty i oszustwa robią i nadal mają robić interesa? Na marginesie pragnę zauważyć, iż przez prawie pięćdziesiąt lat „robienia w pomocy społecznej” nie słyszałem, by ktoś przeprowadził badania oceniające działania osób zarządzających pomocą społeczną, czy i w jakim stopniu zarządzający pomocą społeczną są członkami sieci miłośników oszustw, kradzieży (SMOK), (a bywa, że) i nikczemnych grabieży, gwałtów - SMOK(ING2), najczęściej aspirującymi do bycia protektorami tego, co można przejąć, zawłaszczyć, sprywatyzować, podporządkować sobie. Dla pomocy społecznej poważnym źródłem zagrożenia jest prawdopodobnie podporządkowywanie przez SMOKi(ING2’i) nie tylko publicznych instytucji pomocy społecznej, ale i osób i rodzin wymagających wsparcia. Nikczemnymi głupcami są zwłaszcza ci, którzy uważają, że o ich oszustwach, kradzieżach i złych czynach nikt się nie dowie, bowiem chroni ich ciemna strona mocy (w tym możni, którzy na nowoczesnych metodach inwigilowania, zbierania i przetwarzania informacji robią wielki interes, co dało się stwierdzić także w Polsce, gdzie „ujawniano” gorszące rozmowy władzy).

Doprawdy śmiechu warte, a na pewno należy zauważyć miałkość koncepcyjną, gdy instytucje pomocy społecznej wykluczając osoby wymagające wsparcia z możliwości wyrażania swoich interesów roszczą sobie (w tytule i w praktyce) prawo do integrowania społecznego „dziewczynek z zapałkami”, „Łazarzy” i innych rozbitków życiowych, dając dowód swojego braku kompetencji, gdyż tak system prawny pomocy społecznej, jak i praktyka pomagania sprowadza te osoby do roli przedmiotu oddziaływania pomocy społecznej. A nie myśli o tym, by osoby „zależne” wspierać we włączanie się w sieci relacji łączących zbiorowości ludzi we wspólnoty, w społeczności jakby osoby ubogie, wykluczone nie były podmiotami, jakby nie mieli prawa współkształtowania i współrealizowania polityki. Ani liberałowie twierdzący, że dobry system polityczny, gospodarczy, społeczny, etc. ma zachęcać ludzi do rozwoju motywowanego możliwością (ale nie gwarancją) konsumpcji owoców rozwoju., także dlatego każda osoba ma dbać o siebie nie dysponują jedynie słuszną racją. Ani socjaliści twierdzący, że wiele osób nie jest w stanie samodzielnie zadbać o siebie i dlatego możni winni część swojego bogactwa przeznaczyć na ratowanie tych osób i na uwalnianie ich potencjałów nie dysponują jedynie słuszną racją. Zanim republikanie, liberałowie i socjaliści zaplanują w przyszłości nowy model pomocy społecznej w Polsce powinna ona ulec gruntownej puryfikacji ze złodziejstwa (nieuzasadnionego żerowania na zasobach pomocy społecznej), głupoty i oszustwa - na co jak na razie nie zanosi się, bowiem program „dobra zmiana” obecnej władzy nie zakłada konieczności puryfikacji pomocy społecznej, w tym puryfikacji zespołów ekspertów proponujących politykom nowe rozwiązania w pomocy społecznej.

Muszę pochodzić z innej planety, innego układu gwiezdnego skoro czuję i myślę, że to przyzwolenie na zło to nie moje miejsce, nie mój czas, nie moja kultura.

Może ktoś zna badania dotyczące ocen Polaków państwa Rzeczpospolita Polska, a może ktoś zna wyniki badań dotyczących ocen użytkowników ofert systemu pomocy społecznej o tym systemie będącym instytucją polityki społecznej i może wie o tym, że ich wyniki zostały wykorzystane w opracowaniu nowego modelu pomocy społecznej? Pytam, bowiem ja takich badań i ich wyników nie znam, a m.in. bez analizy opinii użytkowników systemu pomocy społecznej o tym systemie i bez analizy oczekiwań tych osób co się tyczy pomocy społecznej – nie jest możliwym opracowanie racjonalnego modelu pomocy społecznej w Polsce.

Gdy mówimy o zbiorowości ludzi, najczęściej myślimy o dwudzielnej zbiorowości: wykluczających i (czy?) mniej licznych wykluczanych, gdyż w naszych umysłach, w naszych genach, w naszej biochemii mamy prawdopodobnie zapisany program skłaniający nas do widzenia rzeczywistości w kategoriach „swój” – „obcy”.

A gdyby przyjąć, iż to sam człowiek jest źródłem zła, cierpienia i słabości, ale i dobra, szczęścia i mocy? Wówczas musiałoby się prawdopodobnie okazać, że to sam człowiek realizując swój plan życia musi szukać w sobie mocy, a nie czynić innych odpowiedzialnymi za swoje życie. Osoby szukające w sobie mocy, osoby odpowiedzialne za siebie i za innych, osoby godne czci, gdy znajdą się w „sytuacji bez wyjścia” muszą mieć dostęp do różnych form oparcia socjalnego pozwalającego im wyzwolić się z cierpienia, bólu, nędzy, lęku. Jeśli osoba wymagająca wsparcia znajdzie osobę, z którą kojarzyć będzie sobie stan szczęścia (patrz rola czynnika gnx13) - wówczas jej szanse przezwyciężenia trudnej sytuacji życiowej ulegną znakomitej poprawie. Natomiast gdy osoby cierpiące będą poddawane procesowi animacji, aktywizacji, manipulacji – same zaczną stosować techniki wywierania wpływu, manipulacji i autoprezentacji, m.in. takie jak ingracjacja („wkradanie się w łaski osoby”, od której zależy to, czy otrzyma pomoc), suplikacja/autodeprecjacja (błagalne proszenie, prezentowanie swojej bezradności), konformizm (przyjmowanie i prezentowanie zachowań, postaw i opinii innych członków grupy, do której się należy), wymówki (w tym zaprzeczanie przekonaniu, że nie miało się kontroli nad przebiegiem zachowania i/lub jego wynikami), etc. A po stronie tych, od których zależy pomoc takich technik, jak np. intymidacja (zastraszanie, onieśmielanie, pogróżki, przemoc, etc.). Czy z systemu pomocy społecznej osoby traktujące osoby jak tzw. „klientów pomocy społecznej” są wykluczane, czy autokratyczni, autorytarni kierownicy/dyrektorzy nie znajdują miejsca w systemie pomocy społecznej? Nie słyszałem o przypadku zwolnienia kierownika/dyrektora z powodu jego paternalistycznej postawy wobec osoby cierpiącej. Natomiast obserwacja funkcjonowania kadry zarządzającej pomocą społeczną wskazuje na to, iż nieobce są jej postawy niejako wymuszające od „klientów pomocy społecznej” uległości i afirmacji ich paternalistycznych zachowań wobec tych, których mają wspierać. Ta sytuacja nie dziwi, zwłaszcza jeśli uświadomimy sobie, że niemała liczba zarządców pomocą społeczną to „spadochroniarze” , którym władza zapewniła „cichy, aliści dobrze płatny kąt” na marginesie spraw dziejących się w gminie, powiecie, regionie, czy kraju nie będący profesjonalistami.

Ezechiel, 25:17. „Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych przez dolinę ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek. I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci; i poznasz, że ja jestem Pan, gdy wywrę na tobie swoją zemstę”

Dla nowej pomocy społecznej koniecznym jest zmiana paradygmatu, głównych idei, modeli, celów, etc. i uznania, że to człowiek będący w trudnej sytuacji życiowej jest głównym podmiotem w grze o bezpieczeństwo socjalne, o integrację zbiorowości w społeczność, a nie tak jak ma to miejsce obecnie, że osoba wymagająca wsparcia zostaje (tak jak czyni to zwykle władza mająca ambicje kontrolowania mas w celu panowania nad ciałami i nad świadomością mas) sprowadzona do roli przedmiotu oddziaływania instytucji pomocy społecznej, która zwykle traktuje osoby przedmiotowo, nie bacząc na to co one myślą i czują. Jeśli władza sprawowana w różnych dziedzinach życia publicznego, w tym w pomocy społecznej w ramach modelu technokracji rozumianej jako rządy bezideowej, hermetycznie zamkniętej klasy menadżerów nie otworzy się na to co „ludzkie” i na to co „społeczne” - pomoc społeczna będzie coraz bardziej wynaturzona, czego przykłady możemy obserwować już obecnie. Przykładem takiego wynaturzenia jest choćby język – o osobach wymagających wsparcia mówi się „zasoby ludzkie” pomocy społecznej, aktywizacja tych zasobów, kapitał społeczny, czy negatywna reakcja przeciętnego Kowalskiego na pomoc społeczną będąca konsekwencją złych skojarzeń z tą instytucją polityki społecznej (np. pracownik socjalny postrzegany jako policjant socjalny - nie bez przyczyny, czy jak służba publiczna traktowana bez należytego poszanowania i bez woli należytego jej wynagradzania), etc.

Coraz wyraźniej widać zagrożenia dla demokracji, dla UE zwłaszcza spowodowane narastającym kryzysem (umacnianie się pozycji hien, migracje, pogłębiającymi się różnicami, bezrobociem, etc.), co może pchnąć, a nawet już pcha rzesze biedoty w kierunku poparcia rozwiązań narzuconych przez autorytarną władzę…

Ale też i władza bywa zbyt słaba, by dyktować, bowiem najlepszym sposobem wpływania na nią, formowania jej jest finansowanie polityki, mediów i grup ekspertów/lobbystów – czyli ten ma władzę, kto ma pieniądze pozwalające finansować to teatrum, czego przykładem jest UE, w której nieodpowiedzialne przed nikim autorytarne elity rzeczywiście sprawują władzę, a tak zwane demokratyczne instytucje i państwa są wyłącznie parawanem…

Aby ograniczyć przemożny wpływ pieniądza/prywatnych banków na polityków koniecznym wydaje się promowanie lokalnego, pomocniczego pieniądza WIR emitowanego przez lokalne banki WIR, których troską jest nie pomnażanie pieniądza przez powiększanie odsetek od kredytów, a wspieranie rozwoju opartego na lokalnych zasobach. W pieniądzu WIR w niektórych gminach na świecie pobierane są podatki, płacone usługi publiczne, etc. Pieniądz WIR tworzy lokalne społeczności ludzi wzajemnie ufających sobie. Bez pieniądza WIR ludzie doświadczają poczucia straty, coraz bardziej tracą zaufanie do polityków i prowadzonej przez nich polityki, bowiem widzą, że służy ona głównie korporacjom, a nie obywatelom. Jeśli tworzone przez polityków prawa nie chronią ziemi – muszą być odrzucane, jeśli ludzie mają ufać politykom. Jeśli tworzone przez polityków prawa nie służą człowieczeństwu, godności człowieka – muszą być odrzucone, jeśli ludzie mają odzyskać zaufanie do polityków.

Perspektywa zmian opartych na w/wym. zasadach wydaje się być mało realna, ale jeśli ona nie będzie wpływać na real – nastąpi zmierzch cywilizacji nie tylko w wymiarze humanitarnym. A może jest już za późno… Na to, a i wiele innych pytań Państwo będziecie mogli udzielić sobie odpowiedzi.

Czy zmiany cywilizacyjne są wydarzeniem żywiołowymi, chaotycznymi, nie będącymi realizacją strategii, programów projektów? Czy nie podlegają żadnemu kierowaniu przez samych ludzi, niezależnie od ich poziomu wiedzy i władzy?

Jeśli jako zbiorowości chcemy odnieść sukces, by np. skuteczniej wspierać osoby wykluczane musimy respektować m.in. takie reguły jak:

- likwidacja barier w komunikacji i kontroli działań władzy na wszystkich poziomach,

-powszechna i ogólnodostępna oświata, likwidacja barier społecznych dla osiągnięcia kariery według zdolności, niezależnie od płci, wyznania czy koloru skóry,

-demokratyczny ustrój polityczny z niezależnymi mediami i silnym Społeczeństwem Obywatelskim, czyli zaangażowanym w samorządy i organizacje społeczne,

-rynkowy ustrój gospodarczy połączony ze skuteczną polityka społeczną, niezależnymi, sprawnymi sądami.

Czy i kogo dziś interesuje polski model?

¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬____________________________________________________________

1/ Dobro wspólne - termin oznaczający wartość zbiorową osiąganą przez wspólnoty ludzkie w związku z rozwijaniem naturalnych możliwości ich członków, respektowaniem przez wszystkich ich indywidualnych interesów lub respektowaniem posiadanych przez nich uprawnień jednostkowych przy jednoczesnej dbałości o zbliżanie całej wspólnoty ku właściwym jej celom. Coraz wyraźniej widać, iż koniecznym staje się zmiana dotychczasowego paradygmatu rozwoju i takie zarządzanie dobrami wspólnymi, które członków wspólnoty czyni prosumentami – producentami i konsumentami produktów i usług – najlepiej, gdy wytwarzanych i oferowanych lokalnie, np. związanych z możliwością kupowania odnawialnej energii za pieniądze emitowane przez lokalne, wspólnotowe banki, a nie lokuje w roli coraz bardziej manipulowanych wasali poddanych woli zarządców, a to np. zarządców gmin, powiatów, regionów, krajów, a nade wszystko zarządców banków. Do takiej zmiany systemowej potrzebni są nie tylko ludzie będący lokomotywami postępu, ale i politycy obecnie „cieszący się” możliwością paternalistycznego zarządzania zmianą, zasobami, etc. Są przesłanki by zakładać, iż także politycy będą zmuszeni m.in. w wyniku coraz bardziej zmniejszających się zasobów naturalnych do rewizji obecnego paradygmatu rozwoju (coraz więcej produkować i coraz więcej konsumować) na ten, który oparty jest na coraz lepszej produkcji i coraz lepszej, racjonalniejszej konsumpcji. Jest wszak kwestią, czy w demokratycznym państwie prawa urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej prawo jest wyłącznie wyrazem troski władz o dobro wspólne, czy nie jest może tak, ze ustanawiane prawo nie wyłącza ich indywidualnych i partykularnych interesów? NIE WYŁĄCZA. BUJDĄ JEST, IŻ RP JEST DEMOKRATYCZNYM PAŃSTWEM PRAWNYM URZECZYWISTNIAJĄCYM ZASADY SPRAWIEDLIWOŚCI SPOŁECZNEJ . TAKIM PAŃSTWEM BY BYŁA, GDYBY W KONSTYTUCJI RP ZNALAZŁ SIĘ ZAPIS – PRZYJĘTO BY ZAŁOŻENIE, ŻE DEMOKRACJA MA MIEJSCE WÓWCZAS, GDY WSPÓLNOTY OBYWATELI DELEGUJĄ DO WŁADZ CENTRALNYCH SWOICH REPREZENTANTÓW , A PONADTO, ŻE TE WSPÓLNOTY KONTROLUJĄ POCZYNANIA ICH REPREZENTANTÓW U WŁADZY ORAZ INTERWENIUJĄ W SPRAWOWANIE PRZEZ NICH WŁADZY, GDY INTERESY WSPÓLNOTY, KTÓRA ICH WYŁONIŁA DO WŁADZY SĄ NARUSZONE. PARTIE ZWYKLE REPREZENTUJĄ SWOJE PARTYKULARNE INTERESY, GDY PRZEJMUJĄ WŁADZĘ.

CZY KTOŚ SŁYSZAŁ O DZIAŁANIACH PARTII POLITYCZNEJ, KTÓRA WSPIERAŁABY PROCESY ORGANIZOWANIA SIĘ ZBIOROWOŚCI POLAKÓW W SPOŁECZNOŚCI, W SPOŁECZEŃSTWO? GDY UZNAMY, ŻE PARTIE POLITYCZNE I ICH PROGRAMY, DZIAŁANIA SŁUŻĄ GŁÓWNIE ICH INTERESOM – MÓWIENIE O POMOCY „SPOŁECZNEJ” PROJEKTOWANEJ I REALIZOWANEJ PRZEZ PARTIE POLITYZNE UBLIŻA ROZUMOWI, ZWŁASZCZA W SYTUACJI, GDY PARTIE POLITYCZNE PRĄ DO WŁADZY I WZAJEMNIE WALCZĄ ZE SOBĄ, DAJĄC „PRZYKŁAD Z GÓRY” „OBOWIĄZUJĄCYCH” RELACJI MIĘDZY LUDŹMI I MIĘDZY ICH GRUPAMI.

Czy w nadchodzącej dużymi krokami czwartej rewolucji ideę dbałości o zbliżanie zbiorowości ku właściwym jej wartościom i celom będziemy chcieli i mogli chronić?

Prawdopodobnie rozpoczyna się czwarta rewolucja przemysłowa, o czym m.in. na stronie internetowej http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Dokad-zaprowadzi-nas-czwarta-rewolucja-przemyslowa,wid,18120348,wiadomosc.html?ticaid=1165c8.

Przypuszczam, że jeśli nie będziemy określać wspólnych celów, jeśli nie będziemy je wyznaczać w ramach wspólnego namysłu, jeśli nie będziemy inwestować, rozwijać tego co wspólne, w tym jeśli nie zwiększymy wspólnego wysiłku na rzecz zapewnienia osobom „zależnym” dostępu do koniecznego im oparcia. Nie wszyscy będą mogli uczestniczyć w konsumpcji owoców rozwoju, a nas jako społeczeństwa nie będzie (no może będziemy zbiorowością osób konkurujących o materialne bogactwo).

2/ „Platoński projekt poświadcza pewien intelektualny niepokój w ludzkim zwierzyńcu, którego nigdy nie sposób było całkiem rozwiać. Od dialogów Politikos i Politeia cyrkulują w świecie dyskursy mówiące o wspólnocie ludzkiej jak o parku zoologicznym, będącym równocześnie tematycznym parkiem rozrywki; chów ludzi w parkach i miastach jaki się odtąd jako zadanie zoo-polityczne. To, co prezentuje się jako rozmyślanie nad polityką, jest w rzeczywistości podstawową refleksją dotyczącą reguł prowadzenie ludzkich zwierzyńców. http://antyportal.org/peter-sloterdijk-reguly-ludzkiego-zwierzynca/6/

Tym łatwiej prowadzić ludzkie zwierzyńce, im ludzie są bardziej niespokojni, niepewni, etc. bowiem osoby odczuwające niepokój wykazują więcej egocentryzmu podczas interpretacji wiadomości (http://natemat.pl/136081,niepokoj-zwieksza-nasz-egoizm), niż osoby pewne siebie, które np. z większa łatwością mogą wchodzić w trwałe relacje z innymi osobami, a tym samym skuteczniej mogą opierać się manipulowaniu nimi przez np. specjalistów od wizerunku.

JEŚLI ISTNIEJE GODNOŚĆ CZŁOWIEKA, KTÓRA ZASŁUGUJE NA TO, AŻEBY ZAJĄĆ SIĘ NIĄ Z FILOZOFICZNYM NAMYSŁEM, TO JEST TAK PRZEDE WSZYSTKIM DLATEGO, ŻE LUDZIE W POLITYCZNYCH PARKACH ROZRYWKI SĄ NIE TYLKO CHOWANI, ALE I CHOWAJĄ SIĘ W NICH SAMI. LUDZIE SĄ SAMODOGLĄDAJĄCYMI, SAMOSTRZEGĄCYMI SIĘ ISTOTAMI, KTÓRE – NIEZALEŻNIE OD TEGO, GDZIE ŻYJĄ – WYTWARZAJĄ WOKÓŁ SIEBIE EFEKT PARKU. CZY CHODZI O PARKI MIEJSKIE, NARODOWE, KANTONALNE CZY EKOLOGICZNE – LUDZIE WSZĘDZIE MUSZA WYROBIĆ SOBIE ZDANIE NA TEMAT, JAK NALEŻY UREGULOWAĆ ICH AUTOHODOWLĘ.”. Peter Sloterdijk „Reguły dla ludzkiego zwierzyńca. Odpowiedź na Heideggera list o humanizmie” Przegląd kulturotwórczy nr 1(4) rok 2008 str. 57

2/ Są powody by twierdzić, iż to głównie obywatele troszczący się o dobro wspólne, ludzie szanujący i chroniący godność innej, także obcej osoby są najbardziej poturbowanym przez instytucje i ludzi w nich zatrudnionych. Kondotierzy i najemnicy udostępniają po prostu instytucji swoje zasoby – a gdy ta ich nie kupuje lub zbyt mało za nie płaci - odchodzą (gdy mogą) lub kierują swoją frustrację na tych, którzy ich zatrudnili oraz na tych, którym te instytucje mają służyć.

Uważam, że idzie o to, by „pasterze, władający rzeszami” – nie odbierali im możliwości uczestniczenia w nadawaniu sensu istnienia, by nie czynili ich przedmiotem swojej władzy rozumianej za J.Staniszkis jako dyktat idei, formy i mocy…

3/ Dla pracownika, który zna i stosuje zasady dobrej roboty, któremu nie trzeba przypominać, że ma być odpowiedzialny, który wie co znaczy służba dobru wspólnemu, który wie co znaczy identyfikacja z misją firmy, w której pracuje, z jej celami, interesami - stawianie na dyscyplinę pracy jako główne założenie modelu organizacji i funkcjonowania poprawy efektywności jednostki organizacyjnej pomocy społecznej może demotywować do aktywnej pracy… Poza tym, tylko wolny, troszczący się o interes wspólny firmy pracownik może być twórczy, kreatywny, efektywny …, a gdy przez przełożonych jego godność jest szanowana – może wraz z innymi podobnie zmotywowanymi do pracy „przenosić góry”. Wszystkie osoby głównie te zajmujące się zarządzaniem, troszczące się o siebie, traktujące inne osoby jak zwierzęta, które należy tresować powinny być zwalniane, a nie motywowane do efektywniejszej pracy będącej owocem wzmożonej dyscypliny…

Prawdopodobnie w każdym z nas trwa ustawiczny proces redefiniowania własnego celu. Raz bardziej jest on związany z własnym, osobistym interesem, korzyścią (koniunkturalizm), drugim razem z dobrem wielu pojedynczych osób, zwykle osób bliskich, z którymi chętniej współdziałamy, niż z osobami, które postrzegamy jako przeszkody w osiąganiu osobistej korzyści lub korzyści dla grupy, w której funkcjonujemy. Osoby stojące nam na drodze ku celom przez siebie wyznaczanym zwykle nazywamy „obcymi” i traktujemy wrogo. Jednym z rezultatów ewolucji gatunku homo sapiens jest wywierający silny wpływ na zdolność i sposób myślenia, rozumowania, zachowania mechanizm zaliczania jednych osób do „swoich”, zaś innych do „obcych”. Są powody by twierdzić, iż dla niemałej liczby osób wymagających wsparcia, osoby zatrudnione w pomocy społecznej, zwłaszcza członkowie sieci SMOK’ów to osoby obce, a bywa, że wrogie. Kreowanie pracowników pomocy społecznej do roli „obcych” ma miejsce, zwłaszcza, gdy pracownicy pomocy społecznej szantażują i wymuszają na osobach wymagających wsparcia określone zachowania, które są im obce. Każdy człowiek, gdy ogranicza, pozbawia się go wpływu na jego życie - tego kto to czyni traktuje jak obcego, jak wroga. Zwykle w instytucjach hierarchicznych, totalnych, a taką jest instytucja pomocy społecznej osoby określane mianem klientów tych instytucji odzierane są z godności, pozbawiane są podmiotowości bowiem pozbawiane są możliwości zarządzania swoim życiem (planowania, organizowania, kontrolowania tego co ich dotyczy, motywowania się, etc.), gdyż za nich to czyni „ich patron”, zarządza nimi. SMOK’i są zadzierzgiwane zwykle, gdy w zbiorowości umacniają się procesy dezintegracji, sprzeczności interesów, a zwłaszcza, gdy mają miejsce oszustwa, gwałty/przemoc, kradzieże, grabież zasobów zgromadzonych przez ludzi w tej zbiorowości przez lepiej zorganizowanych złoczyńców (możnych – więcej mogących). Przykładem tego może być Ndrangheta będąca „odpowiedzią” biedaków traktujących Matkę Boską za swego patrona na ich wyzyskiwanie i poniżające traktowanie w XIX w. przez kalabryjskie ziemiaństwo. Na uwagę zasługuje fakt, iż nie tylko rząd Republiki Włoskiej nie jest w stanie skutecznie radzić sobie ze zidentyfikowanymi, nazwanymi, ale i nieznanymi sieciowymi organizacjami mafijnymi wywierającymi silny wpływ nie tylko gospodarkę. Hasło walki z terroryzmem można odczytać jako wolę władz w poszczególnych krajach walki z sieciowymi podmiotami mającymi inne niż obywatele tych państw interesy. Aliści także korporacje miewają inne niż obywatele interesy…

A może jednym z kamieni węgielnych nowego modelu państwa polskiego, w tym polskiej pomocy społecznej powinna być demokratyzacja pomocy społecznej? Anthony Giddens w swojej publikacji „Przemiany intymności” – przeł. Alina Szulżycka, PWN, Warszawa 2007 stwierdził m.in., iż

„demokracja to dyskusja, szansa na to, by siła argumentów przekładała się na podejmowane decyzje (…) Prowadzenie otwartej dyskusji jest samo przez się elementem edukacji demokratycznej: udział w debacie kształtuje bardziej światłych obywateli, co jest po części efektem poszerzenia horyzontów poznawczych, ale wynika też z uznania prawomocnej różnorodności – czyli pluralizmu – i z edukacji emocjonalnej”.  https://pl.wikiquote.org/w/index.php?title=Anthony_Giddens&action=edit&section=1

Czy demokratyzacja pomocy społecznej to droga gwarantująca osobom wymagającym wsparcia wejście w rolę podmiotu pomocy społecznej? Jeśli tylko miałaby temu sprzyjać, to wydaje się być koniecznym uwzględnienie demokratyzacji pomocy społecznej jako jednego z fundamentalnych założeń nowego modelu pomocy społecznej.  

Czy demokratyzacja życia publicznego ma szansę na urzeczywistnienie w sytuacji, gdy władze stawiają na monopol dialogu pana, wójta i plebana chłopu zamykając usta następnym cukierkiem plus? 

 


Poszukując prawdy słucham tego, co mówią osoby odnajdujące w sobie moc dokonywania zmian formy spadania. Bo, że spadamy - to jest oczywiste...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo