Już wktótce za jednym zamachem rozstrzygną się całe miriady ważkich kwestii. Na przykład, czy na męża stanu lepiej nadaje się mąż i ojciec, czy osoba wolnego stanu? Co lepsze - busola gwałtownie zmieniająca kierunki czy radar marnie orientujący się w sytuacji? Czy zwycięzca będzie zawdzięczał wygraną zaprzyjaźnionym mediom, czy raczej mediom odzyskanym? Czy zwycięży najemnik gangsterów, czy raczej bożyszcze wariatów? (Niektórzy twierdzą, że wariatów należy się bać bardziej niż gangsterów, ale nie sądzę, żeby mędrcy ci sami ogarniali konsekwencje swoich tez). Czy, jak bóg przykazał, Dawid (waleczny outsider) pokona Goliata (przedstawiciela potężnego establishmentu), czy raczej Dawid (trzeciorzędny funkcjonariusz partyjny) pokona Goliata (jednego z najwybitniejszych polityków)? I tak dalej.
Poza tym każdy z osobna dowie się, która z dwóch wspaniałych rzeczy go czeka - upokorzenie tych przedziwnych odmieńców, których kandydat nie miał przecież szans na wybór przez rozsądną większość, czy raczej ulga, że na szczęście nie należy się do motłochu, który znowu dał się podejść manipulatorom.
I tylko ciągle nie będziemy wiedzieć, czy aby na tych wszystkich wspaniałych rzeczach nie skończą się nasze wyborcze benefity.
Inne tematy w dziale Polityka