echo24 echo24
257
BLOG

Brawo Panie Robercie! Tak trzymać!

echo24 echo24 Rozmaitości Obserwuj notkę 25
Robert Lewandowski – sesja zdjęciowa dla firmy BOSS

Zaczął się sezon wakacyjny, więc dziś będzie notka o niezwiązanych z polityką wydarzeniach miłych i zabawnych.

Robert Lewandowski zamieścił w Internecie zdjęcia z sesji zdjęciowej dla firmy BOSS, - patrz galeria fotografii.

Na czym polega magia odzieżowa moc BOSS winna Państwa przekonać ta oto opowieść:

Gdy jako pracownik naukowy jednej z krakowskich uczelni, w latach 80. ubiegłego wieku zrobiłem doktorat, - w moje życie wkroczyła niejaka Szefowa, niezwykle przedsiębiorcza kobieta biznesu.

Była to niezwyczajnie piękna i zgrabna dziewczyna, - patrz: galeria fotografii, która prócz niezwykłej urody miała jeszcze jedną nadzwyczajną cechę, a mianowicie, iście nadprzyrodzoną zdolność do biznesu. W Krakowie, jak chodzi o talent biznesowy mogli z nią konkurować jedynie Łodzińscy i bracia Likusowie, którzy jednak wtenczas jeszcze raczkowali.

Pewnego dnia szefowa umówiła się ze mną na, jak to zaznaczyła, poważną rozmowę życiową. W trakcie spotkania stwierdziła, iż jej zdaniem, taki facet, i to z doktoratem, nie może się marnować na jakiejś uczelni, bo jego właściwe miejsce jest w wielkim biznesie.

Jako wprawkę do mojej kariery biznesowej zaproponowała wyprawę barterową na bazar w Belgradzie, gdzie metodą wymiany towaru za towar miałem się w trzy dni wzbogacić więcej, niż swojej uczelni przez kilka lat z rzędu.

Ponieważ strasznie się bała plotek w towarzystwie, dobrała do tej akcji mojego kolegę pracującego w Polskiej Akademii Nauk. Tadziu, bo tak miał na imię, był mężczyzną tyle samo przystojnym, co leniwym, znanym na mieście z tego, iż często mawiał, że czasem specjalnie wcześniej rano wstaje, żeby dłużej nic nie robić.

Szefowa zdecydowała, że skoro mamy wystąpić w roli biznesmenów musimy wyglądać jak ludzie. Wzięła nas tedy do Bielska, ówczesnego zagłębia branży włókienniczej. Tam po znajomości, w sklepie zakładowym, zakupiła kupon cajgowego płótna w czarno-białe paski, z czego nam potem uszyła modne garnitury, w których wyglądaliśmy, bez cienia przesady, jak bliscy zausznicy Don Vito Corleone.

Jak się przejrzałem w lustrze w tym uniformie, chciałem się wycofać z planowanej akcji, ale Szefowa, która jak widać na zdjęciu pod palmą na wyspach Bora Bora, była grzechu warta, przekonała mnie w końcu do owej wyprawy jednym z dziesięciu punktów biznes planu. Punkt ten przewidywał, że jak już będziemy na miejscu, to sobie na spółkę wynajmiemy łóżeczko, a ja wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, co kombinowała.

I tak, z Tadziem, powierzyliśmy Szefowej życiowy dorobek, za co zakupiła towar na wymianę, a dokładniej mówiąc parę kilo pieprzu, karton kremu NIVEA i biseptol luzem, gdyż nie wiedzieć czemu Jugole używali tego leku na antykoncepcję. Potem nas spakowała i dnia następnego ruszyliśmy pociągiem nad Adriatyk.

W Belgradzie zamieszkaliśmy w prawdziwych luksusach u bardzo atrakcyjnej kumpeli Szefowej o imieniu Beca, jak się okazało córki jakiegoś ministra, bliskiego zausznika prezydenta Tito. Jak do dziś pamiętam, w przepięknych apartamentach owej rezydencji w każdym pokoju był wytworny barek pełen szlachetnych trunków, jakie w Polsce widziałem jedynie w Peweksie.

Wieczorem, kiedy Szefowa układała z Tadziem plan handlowej akcji, - ja się zaprzyjaźniłem z Becą, a po którejś z kolei lampce Rakiji kompletnie zapomniałem, po co przyjechałem.

Następnego ranka miał się zacząć handel, a Szefowa zdradziła wreszcie szczegóły planowanej akcji. Wówczas zrozumiałem, w jaki kanał się wpuściłem. Otóż owe łóżeczko, na którym, jak naiwnie myślałem, miałem pokosztować uroków ponętnej Szefowej, okazało się łóżkiem, jakie się wynajmuje na miejskim bazarze, by na nim wystawić przywieziony towar.

Wychowany w tradycji pogardy dla handlu, dotkliwie upokorzony, udałem ból głowy i zostałem w domu ze swoim towarem.

Następnego dnia Tadziu z Szefową wrócili z bazaru ogromnie ukontentowani, bowiem nie tylko sprzedali towar, ale go zamienili na zestaw produktów, na których mieli w Polsce pokaźną kasę. Zakupili, bowiem od jakiegoś Turka kilka kilogramów idących w Polsce jak woda klipsów do obcinania paznokci, na co Szefowa miała gęstą sieć odbiorców w połowie Małopolski i całym rzeszowskim.

Szefowa zaś widząc, że nadal się zajmuję degustacją napojów wyskokowych z córeczką ministra, spojrzała na mnie wzgardliwie i skonstatowała:

                       „Wiesz, co Pasierbiewicz, - ty jesteś po prostu dupa nie biznesmen…

Po powrocie do kraju rozczarowana Szefowa porzuciła zamiar uczynienia ze mnie człowieka biznesu i wyjechała do pięknej Italii, gdzie wkrótce została żoną jakiegoś milionera, który jej zapewnił luksusowe życie w przepięknych apartamentach w samym centrum Rzymu.

Ja zaś powróciłem do pracy na swojej uczelni.

Jednak po kilku latach trafiła mi się intratna fucha i zostałem tłumaczem-konsultantem amerykańskiej korporacji tytoniowej Philip Morris, która realizowała w Krakowie duży projekt.

I tak, po kilkunastu latach, spotkałem ponownie Szefową w LUFTHANSA Business Class Lunchroomie na lotnisku w Zurychu, lecąc z bossami korporacji Philip Morrris na jakieś rozmowy do Genewy, odwalony w okolicznościowy garnitur od Bossa, płaszcz od Bugattiego i buty od Gucci, - patrz galeria fotografii.

A Szefowa, jak mnie zobaczyła w tym nowym wcieleniu, przetarła swe piękne oczy i nie kryjąc zachwytu, rzekła na przydechu, cytuję:

                    „O Ku*wa! To ty Pasierbiewicz!? Chyba się jednak, co do ciebie wtedy pomyliłam! ”.

Ot! Co znaczy dla mężczyzny markowe odzienie.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawo ważnym dla naszego państwa)

Post Scriptum

Nie ukrywam, że ta notka jest podstępną pułapką, ale na razie więcej nie zdradzę.

Post Post Scriptum

Lektura komentarzy autorstwa sympatyków PiS to niezaprzeczalne świadectwo, iż reprezentanci zakonu nowogrodzkiego są mentalnie cofnięci do wczesnego zarania jurajskiej epoki dinozaurów, a wszelkie próby przekonania tej gawiedzi do racjonalnego postrzegania rzeczywistości byłyby jeszcze trudniejsze, niż mojżeszowe przeprowadzenie Żydów przez Morze Czerwone.

Ktoś zaprzeczy?

Zobacz galerię zdjęć:

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Rozmaitości