Uśmiechnięty i opalony Donald Trump w drodze na mecz amerykańskiego futbolu powiedział dziennikarzom niby od niechcenia, że nalot rosyjskich dronów na Polskę „mógł być pomyłką”.
Pomyłką! Psia krew! Prezydent USA powiedział to z beztroską miną, jakby to był nie atak na państwo NATO, tylko źle podana piłka w drugiej kwarcie. W takiej logice pocisk rakietowy to piłka, granica NATO to linia boczna, a Putin to po prostu niezdarny quarterback, co się zagapił.
A więc amerykański Donald palił głupa? A może? No, właśnie.
Słowem, dron poleciał nie tam, gdzie trzeba. Zaś arbiter Trump orzeka: nic się nie stało, pomyłka, gramy dalej!
Lecz lekceważące traktowanie katastrof i zagrożeń nie jest nowym wynalazkiem ery Trumpa. W Cesarstwie Rzymskim podobne „lapsusy” zdarzały się nagminnie, a ich autorami byli równie barwni przywódcy:
• Kaligula, po kolejnym kryzysie w Germanii, ogłosił „wielkie zwycięstwo”, bo jego legiony zebrały muszelki nad Morzem Północnym, wyjaśniając ciemnemu ludowi, że to „łupy wojenne”. Ponoć Rzymianie pytali cichcem, czy przypadkiem imperator nie pomylił muszli z mieczami.
• Neron, gdy płonęły całe dzielnice Rzymu przygrywał sobie wesoło na lirze mówiąc, że „to się pięknie komponuje z nową urbanistyką”. Jeśli więc Trump beztrosko rzuca uwagi o „pomyłkach” dronów, odzywa się echo słów rzymskiego cesarza, który zamiast gasić pożar, oddawał się ulubionej muzyce.
• Kommodus natomiast w czasie poważnych dyskusji o granicach imperium przebierał się za gladiatora i ogłaszał, że „świat i tak jest tylko areną”. Tak. Tak. Bo Trump bagatelizujący zagrożenie militarne w drodze na mecz brzmi dokładnie jak cesarz, który widzi w polityce raczej widowisko niż odpowiedzialność.
Warto tedy przypomnieć, że jak uczy historia, takie „pomyłki” narcystycznych mężów stanu kończyły się zwykle nie pomyłką, lecz katastrofą – dla państwa i obywateli. Więc może ktoś winien szepnąć prezydentowi USA na ucho, że zamiast lekko i beztrosko rzucać w przestrzeń słowa, iż dron to przypadkowy turysta, warto byłoby pomyśleć o tym, że w polityce bezpieczeństwa jedno nierozważne słowo – nie mówiąc o jednej pomyłce – może mieć monumentalnie tragiczne skutki.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post Scriptum
A propos wiarygodności sojuszniczej Donald Trumpa zapraszam wszystkich do lektury, - vide:
https://www.salon24.pl/u/salonowcy/979715,nie-ze-mna-takie-numery-donald
Najtrafniejszy komentarz:
@skamander [12 września 2025, 23:56]
Tak, swoją miłość do Polek i Polaków szczególnie wygłaszał podczas spotkań z amerykańską Polonią. A należy zaznaczyć, że Polonia amerykańska (czyli osoby polskiego pochodzenia mieszkające w USA) liczy około 9–10 milionów osób. Jest to dosyć znaczna ilość domniemanych wyborców. Dzisiaj już pan Trump nie musi ubiegać się o głosy amerykańskiej Polonii. Zdobył fotel Prezydenta USA i ma wszystkich w głębkim poważaniu. Dzisiaj widać, jak zależy temu panu na dobrych stosunkach z Polską i Europą. Miłość trochę jeszcze będzie zanim kupujemy (będziemy kupować) drogi amerykański sprzęt wojskowy i np. gaz. Ale kiedyś skończą się zakupy i dobrze by było, gdyby to nastąpiło po kadencji pana Trumpa. Jest też obawa, że prezydentem USA może zostać ktoś jeszcze gorszy z ramienia Republikanów.
Inne tematy w dziale Polityka