echo24 echo24
83
BLOG

Donald Trump kocha Polaków – ino że nie bardzo

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 6
Sojusznik, czy bajkopisarz?

Gdy Donald Trump pojawił się w Warszawie 6 lipca 2017 roku, to zachowywał się tak, jakby odkrył nowy, egzotyczny gatunek tubylczy: „Polacy — sympatyczni, pracowici, kochają Boga, mają dobre serca i tanie podatki”. A kiedy jeszcze zacytował „My chcemy Boga”, to w narodzie zapanował zachwyt tak wielki, że przez chwilę się zdawało, iż nad Pałacem Prezydenckim unosi się Duch Święty, a gołębie z Krakowskiego Przedmieścia biją skrzydłami brawo.

W tamtej chwili wielu uwierzyło, że oto mamy wiekuistego sojusznika, co to Polskę otoczy opieką niczym Anioł Stróż z Pentagonu. A ja — głupi, nieostrożny, wrażliwy na patos — też dałem się nabrać. Bo kto by nie uwierzył, kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych mówi rzeczy piękniejsze niż pogoda w Zakopanem przed długim weekendem?

A potem, minęły ledwie miesiące — i czar prysł jak bańka mydlana. Pisałem o tym w lutym 2019 w tekście „Nie ze mną takie numery, Donald ” – vide:  https://www.salon24.pl/u/salonowcy/979715,nie-ze-mna-takie-numery-donald 

A oto, jaką jaka była ta miłość do Polski w wydaniu amerykańskim:

Najpierw Kongres USA potraktował Polskę przy okazji ustawy o IPN-ie jak szkolne dziecko, które ściągnęło na klasówce. Potem Trump podpisał ustawę 447 tak ochoczo, jakby właśnie podpisywał zgodę na nowe hektary w swoim klubie golfowym. Zaś na dokładkę przysłano nam ambasador, która zachowywała się tak, jakby przyjechała do kraju nie partnerów, lecz petentów.

A słynne spotkanie „na żółtych fotelach”? Wyglądało jak wizyta pacjenta u dentysty — niby siedzi naprzeciwko, ale obie strony dobrze wiedzą, kto ma w ręku wiertło.

A sprzedaż F-35? Amerykanie tak bardzo chcieli je nam sprzedać, że gdybyśmy odmówili, to pogroziliby paluszkiem: „Nie bądźcie niemili i weźcie jeszcze dwa”.

Słowem, o „partnerstwie strategicznym” można bajki opowiadać — najlepiej dzieciom przed snem. A przecież dorośli mają obowiązek wiedzieć, że w polityce zagranicznej nie ma przyjaciół. Są tylko interesy.

A teraz bomba: plan pokojowy USA–Rosja w sprawie wojny ukraińskiej, czyli Polska w roli tła, jak nie gorzej.

Bo nagle — dzięki ujawnieniom Axios – Breaking news — dowiadujemy się, że Amerykanie i Rosjanie mieli dogadywać plan pokojowy, w którym suwerenność Polski potraktowano jak niechciany dodatek do hamburgera, który można wyrzucić pod stół, bo i tak nikt nie zauważy.

Trumpowscy negocjatorzy zgodzili się ponoć na warunki, od których włosy stają dęba nawet łysogłowym. Ukraińcy mieli zostać upokorzeni, Polska poważnie zagrożona, a Rosjanie? Rosjanie w tym planie wyglądali jak zawodowi pokerzyści, którzy przyszli na partyjkę z amatorami grającymi po raz pierwszy — i jeszcze do tego przyszli z własnymi kartami.

Zaś Polskę w tym wszystkim potraktowano jak zawsze:

„Kraj wrażliwy, ale miękki. Przyjaciel, ale bez wpływu. Partner, ale wyciszany.”

Gdyby nie było to tragiczne, byłoby śmieszne.

Julcia i Donald – oboje „grzeczni”, ale nie bardzo

I tu przypomina mi się anegdota z czasów, gdy moja pięcioletnia córka Julka została zapytana przez przebranego Świętego Mikołaja, czy jest grzeczna w przedszkolu. Spojrzała mu w oczy i z pełnym przekonaniem powiedziała w krakowskim dialekcie:

Julcia jest grzeczna w przedszkolu, ino że nie bardzo .”

I dokładnie tak samo można powiedzieć o miłości Donalda Trumpa do Polaków:

Bo on kocha nas, kiedy trzeba wygłosić piękne przemówienie.

Kocha nas, kiedy kupujemy drogi sprzęt wojskowy.

Kocha nas, gdy możemy się przydać do pstryknięcia fotki na potrzeby kampanii wyborczej.

Ale kiedy na stole leżą prawdziwe interesy — to kocha bardziej górali z Góry Synaj, niż tych z spod Giewontu.

I Polska musi to wreszcie zrozumieć.

A Polacy?

Są dobrzy od dziękczynnych modlitw, przemówień, parad wojskowych i oklasków. Lecz od realnych interesów — już nie niekoniecznie.

Polacy muszą zdać sobie sprawę, że kiedy grają wielkie mocarstwa, Polska najczęściej siedzi na jaskółce, choć zapłaciła za bilety w pierwszych rzędach.

Skąd to wiem? Ano stąd, że urodzony pod koniec II Wojny Światowej, pamiętam zimny oddech wielkiej polityki nad polską głową w Jałcie. Przeżyłem PRL, transformację, dwie fale entuzjazmu i trzy rozczarowania. Słyszałem tysiąc obietnic i widziałem, jak potem wyglądały ich realizacje.

Dlatego mam jedną zasadę:

Dmucham na zimne, nawet jeśli inni będą mówić, że przesadzam.

Bo zbyt wiele razy nas w historii oparzono i zrobiono w konia telewizyjnymi fajerwerkami i patriotycznymi frazesami. Więc drugi raz nie dam się nabrać na tanie amerykańskie komplementy, okraszone sosem z interesów wielkich mocarstw.

Kończąc jeszcze raz przypomnę: Donald Trump kocha Polaków — ino że nie bardzo.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny Gloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)


echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka