Właśnie wróciłem z miasta.
Dziś w Krakowie Wianki. Na Rynku Grodu Kraka setki cudownych dziewcząt z całego świata z wiankami na głowach tańczących ze swoimi chłopakami. Wszyscy kolorowo ubrani, uśmiechnięci, radośni i mili dla siebie.
Po przyjściu do domu włączam komputer i czytam komentarze nienawistników, których na swój prywatny użytek nazywam „ortodoksyjnymi pisowcami”, - dodane do mojej ostatniej notki pt. „Dziś już bym tamtej notki nie napisał” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/964973,dzisiaj-juz-bym-tamtej-notki-nie-napisal, i szlag trafił całą radość.
Dlaczego?
Bo spod piór rzeczonych komentatorów, jak z zaropiałej rany sączy się toksyczna nienawiść będąca wyrazem zemsty za to, że coś nie po ich myśli napisałem.
Właśnie takiego PiS-u się obawiam. Nienawidzącego każdego, kto myśli bodaj odrobinę inaczej niż oni.
Czarne chmury się nad Polską zbierają, bo jak ci wszyscy bogoojczyźniani zgorzknialcy wygrają wysoko jesienne wybory, - czekają nas czasy mroczne i ponure. Mimo, że kraj wypiękniał i ludziom żyje się dostatniej, - chyba gorsze niż w komunie.
Przez okno widzę, że zaczął się pokaz ogni sztucznych. Cudowne, mieniące się milionami kolorowych iskier pióropusze rozbłyskują nad Wawelem, a ja proszę Pana Boga żeby tych toksycznych nieszczęśników odmienił i przyjaznymi innym ludziom uczynił.
Krzysztof Pasierbiewicz ( em. nauczyciel akademicki, niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
