Nie zapominajcie Państwo, że Putin jest hodowany w tak cieplarnianej atmosferze pochlebstw, czołobitności i zapewnień o swojej wielkości, że od dawna ma o sobie wyobrażenie jako czegoś w rodzaju intelektualnej opoki, olbrzyma, tytana geopolityki, przed którym drżą Trumpy, i przed którym Trumpy ścielą czerwone dywany. Natomiast Żełeński wydaje się mu być klaunem z kabaretu, pustym miejscem, które łatwo mógłby obrobić, zmiażdżyć autorytetem i tak dalej. Niemniej jednak Putin, przy całej pewności siebie, nie wybiera się na to spotkanie, chociaż naprawdę nie obawia się umysłowego triumfu nad sobą. Niemniej jednak Putin rozumie, że może zaistnieć niezręczność zupełnie innego typu. Nie ulega wątpliwości, że żaden międzynarodowy protokół na jakimkolwiek szczeblu nie przewiduje przeszukiwania prezydentów przed ich spotkaniem. Nikt na świecie nie ma uprawnień do rewidowania głów państwa. I żadna, ale to żadna, Federalna Służba Ochrony nie może obmacać Żełeńskiego spodni i kurtki. Nikt. Dlatego nikt nie może zapobiec przyniesieniu na przykład nagana lub colta na owo rendez-vous. (Aleksander Glebowicz Niewzorow)
Inne tematy w dziale Polityka