Nie dotarło jeszcze do polskiej opinii publicznej to, co się stało w Europarlamencie.
"Trwający już od kilku dni festiwal pedofilii zagłuszył praktycznie wszystkie głosy dotyczące Strasburga",media "zajmują się sprawami marginalnymi, zupełnie nieistotnymi z gospodarczego punktu widzenia".
"w Parlamencie Europejskim odbyło się głosowanie w sprawie procedury administracyjnej towarzyszącej wydobyciu gazu pochodzącego z łupków. Przeciwnicy tego paliwa, w tym socjaliści i zieloni, złożyli projekt aktualizacji dyrektywy, która może znacznie utrudnić rozwój tej gałęzi energetyki. Parlament w głosowaniu opowiedział się za przyjęciem projektu" - link
O co im właściwie chodzi? Nie lubią nas czy całej ludzkości?

Pisałem kiedyś o komunistycznej przeszłości JE José Manuela Durão Barroso (link). Uparte narzucanie przez niego idei "zielonego wzrostu" - polegającego na marnowaniu pieniędzy podatników na przeróżne drogie i bezsensowne inicjatywy pod pretekstem ochraniania planety przed przegrzaniem - powinno skłaniać do zastanowienia się, co ma wspólnego komunizm z ideologią Zielonych. Dlaczego ten były maoista, zamiast proponować wytapianie stali w dymarkach lub budowę pieców hutniczych i kopalni - aby zapewnić drogie miejsca pracy dla klasy robotniczej - woli likwidację miejsc pracy i nowe podatki. I dlaczego w propozycjach programowych Zielonych na całym świecie prawdziwa, uczciwa ochrona środowiska odgrywa marginalną rolę, natomiast na poczesnym miejscu w "zielonych" programach znajdują się pomysły, które można sklasyfikować jako "inżynieria społeczna". Są przez nich zawsze oferowane jawne podatki od wielkich i bogatych a ukryte od biednych, marnowanie pieniędzy z podatków na podejrzane inicjatywy, ograniczanie wolności osobistej - wolności wyboru,słowa i gospodarowania, promocja homoseksualizmu, aborcji i eutanazji.
Jak wiadomo z obserwacji rzeczywistości, we współczesnym społeczeństwie klasyczna klasa robotnicza występuje w postaci szczątkowej. Postęp techniczny realizowany pomimo sprzeciwów związków zawodowych doprowadził do tak wielkiego wzrostu wydajności, że poziom zatrudnienia w przemyśle jest niski i jeszcze do tego spada. Dostrzegająca to zjawisko lewica musiała sobie poszukać nowego elektoratu.
Nowy elektorat
Teraz nie jest nim już proletariat wielkomiejski, bo zwyczajnie jest on za mały. Ponieważ mamy system demokratyczny, partia, która chce przetrwać, musi dostosować swoje przesłanie do oczekiwań wyborców. Paleokomuniści szybko uświadomili sobie, że we współczesnych państwach największym pracodawcą jest sam reżim. W państwach z reżimową edukacją, reżimową służbą zdrowia, reżimowymi kolejami, pocztą itd. jest dużo nauczycieli, lekarzy i pielęgniarek, pracowników państwowych molochów, a także coraz więcej urzędników. Ich głosy wystarczają do przetrwania lewicy w parlamentach. Zadaniem nauczycieli jest wszczepianie lewicowych poglądów do główek niewinnych młodzieniaszków, którzy, zmanipulowani w młodości, później stają się częścią lewicowego elektoratu. Urzędnicy wraz ze związkami zawodowymi nauczycieli, służby zdrowia i innymi, wspólnie ciężko pracują nad poszerzaniem bazy wyborczej lewicy.
Tak więc z przyczyn obiektywnych klasyczne lewicowe ruchy społeczne zanikły, w ich miejsce pojawiła się nowoczesna lewica, z marginalnym udziałem robotników.
Lewica musiała się zmienić. Jak odbywała się ta transformacja, doskonale ilustruje historia życia pewnej australijskiej pani senator.
Arbuz z antypodów
WDost. Lee Rhiannon (z domu Brown) pochodzi z rodziny prawdziwych komunistów, paleokomunistów. Jej rodzice byli aktywnymi działaczami Komunistycznej Partii Australii. Partia ta była w latach zimnej wojny członkiem kominternu, była lojalna wobec radzieckich zwierzchników i jej celem było obalenie systemu demokratycznego w Australii. Niedawno poznaliśmy wiele szczegółów dotyczących inwigilacji pani Rhiannon i jej rodziców. W ub. roku agencja wywiadowcza ASIO opublikowała dotychczas tajne zasoby archiwalne dotyczące p. Rhiannon. Być może w pewnym stopniu zamieszanie, jakie ten ruch wywołał, przyczyniło się do słabego wyniku wyborczego Partii Zielonych w tegorocznych wyborach. (Prawdopodobnie podobny efekt miało publikowanie w niemieckich mediach "przecieków kontrolowanych" o pedofilskich korzeniach działaczy tamtejszej Partii Zielonych).
P. Rhiannon już w wieku 18 lat była uważana za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i była śledzona, kiedy wybrała się w podróż radzieckim statkiem Shota Rustaveli w podróż do Wielkiej Brytanii w 1970 r. W podróży dzieliła kabinę z szefem placówki KGB w Canberze, p. Władimirem Aleksiejewem. P. Rhiannon miała wtedy 18 lat. Przed podróżą do rodziców zadzwonił p. Iwan Stenin w imieniu swojego szefa i uzyskał zgodę (!), a rozmowę przechwyciła ASIO.
Można spytać, skąd zainteresowanie wywiadowców taką niewinną dziewczynką. Otóż była ona już wcześniej przyczyną niepokoju - działała i pełniła funkcję skarbnika w studenckiej przybudówce partii komunistyczej, mającej związki z międzynarodową organizacją "Pionierzy", zarzadzaną przez radzieckich komunistów. Uczestniczyła w wielu pikietach, marszach i demonstracjach organizowanych przez australijskich komunistów.
Z upublicznionych akt jasno wynika, że p. Rhiannon była traktowana przez jej moskiewskich mocodawców jako "długoterminowa agentka wpływu". Zapewniały to wspólne przekonania, a nawet gdyby ich nie było, to istniały klasyczne, zwykłe haki na nią i jej rodziców, chociaz prawdopodobnie nie musiały być wykorzystywane.
No to teraz przechodzimy do ważnej kwestii: dlaczego p. Rhiannon nie stała się po prostu działaczką jakiejś czerwonej partii, ale zaczęła działać w Partii Zielonych. Partii, która w pewnym momencie, za sprawą nowych twarzy, do swoich zasad dołaczyła zwalczanie kapitalizmu, promowanie centralnego sterowania gospodarką i rządowej redystrybucji bogactwa, reżimowej kontroli mediów, a także jakby przy okazji ograniczanie wolności osobistej. I oczywiście tej całej współczesnej inżynierii społecznej z homoseksualizmem, aborcją, odbieraniem dzieci i eutanazją. W okresie swojego istnienia można było zaobserwować, że im więcej Partia Zielonych zdołała wywalczyć pieniędzy od rządu, tym mniejszy nacisk w swojej polityce kładła na ochronę środowiska, a większy na inżynierię społeczną i zwalczanie kapitalizmu.
źródło tych informacji - link
Zmanipulowani ekolodzy - nowa awangarda lewicy
Ci, którzy wydawali polecenia australijskim komunistom jeszcze 30 lat temu, uznali ruch Zielonych za bardziej obiecujący. Właśnie dlatego, że coraz mniej liczna i coraz zamożniejsza klasa robotnicza przestaje odgrywać rolę dominującej siły społecznej, i dlatego, że większą część społeczeństwa można zmanipulować hasłami o potrzebie ochrony planety przed skutkami postępu technicznego. Zwłaszcza,że system edukacji jest pod ich kontrolą.
Kiedy upadał Mur Berliński, p. Rhiannon pracowała dla czasopisma wydawanego przez Socjalistyczną Partię Australii. To właśnie wtedy, kiedy australijscy komuniści, w tym p. Rhiannon, "zasilali" ruch Zielonych, rozpadał się ZSRR i rozwiązywano KBG, a w Europie padały rządy komunistyczne i do zwyciężających organizacji, partii i rządów przechodzili komuniści, agenci komunistycznych razwiedek i ich współpracownicy. Można chyba wysunąć hipotezę, że tak samo jak komuniści w Europie Środkowej, p. Rhiannon, wraz z hakami na nią, została "przekazana" nowym panom, tym którzy odpowiadają za "nową lewicę". W Australii te nowe idee promują otwarcie Zieloni, a po kryjomu pozostałe partie lewicowe. W Polsce - słudzy Moskwy stali się socjaldemokratami. Od pierwszych lat po odzyskaniu niepodległości wprowadzano ustrój socjaldemokratyczny, chociaż nie takie, wydaje mi się, były oczekowania Polaków po dekadach komunizmu. Różne były pomysły na przyszłość, ale z jakichś powodów popychano Polskę w kierunku europejskiej socjaldemokracji.
"Europa Zachodnia jest socjaldemokratyczna, cały korpus jej postulatów socjalnych, kulturowych itd. został zrealizowany" - twierdził kilka lat temu p. Adam Michnik. Polska także jego zdaniem już wtedy (w r. 2010) była socjaldemokratyczna, nawet za bardzo, bo dodał, że "ciągle mamy za mało rynku, a nie za dużo. Więc te tezy inspirowane myślą lewicową, przeciw rynkowi, (...) polemizują z czymś, co nie sprawia żadnego oporu, bo ta rzeczywistość neoliberalna nie istnieje" - link.
Ostry skręt w lewo
A jednak po Smoleńsku skręcono jeszcze bardziej w lewo, inżynierowie społeczni stali się jeszcze głośniejsi, na stanowiska niektórych ministrów powołano skrajnych lewaków, do parlamentu wybrano homoseksualistę i człowieka który był mężczyzną, a od niedawna twierdzi, że jest kobietą - z listy partii o programie "zerżniętym" z programu europejskich i australijskich Zielonych.
Z powodu tego podobieństwa ideologicznego można chyba zaryzykować tezę, że "nowa lewica" na wszystkich kontynentach jest inspirowana przez tę samą działającą w ukryciu grupę. Tę, która przejęła EWG i w jej miejsce powołała socjalistyczne państwo. To przejęcie poważnych kiedyś istytucji przez lewaków proponował kiedyś czołowy ideolog niemieckiej socjalistycznej młodzieży, p. Rudi Dutschke. W rezultacie sugerowanych przez niego "długich marszów poprzez instytucje" osiągnęli swój cel. Przejęli te "instytucje", i teraz nie za bardzo sobie radzą. Miejmy nadzieję, że się poddadzą i wkrótce będziemy świadkami "długiego wymarszu" z rozbebeszonych instytucji, bo socjaliści łatwo zdobywają władzę, ale nie wiedzą co z nią zrobić. Socjaliści doprowadzają do kłopotów, a naprawę zostawiają innym.
Wychodzenie ze skrętu w lewo
W r. 1999 wszystkie oprócz 2 państw członkowskich miało rządy socjaldemokratyczne. Obecnie tylko 10 z 28 państw Unii Europejskiej ma rzady centrolewicowe.
W Australii lewica przegrała ostatnie wybory (link - Kontrrewolucja w Australii) i trwa odkręcanie najbardziej drastycznych jej pomysłów. Podobnych wyników wyborów do Europarlamentu życzę Europie.
Następnie powie do tych po lewej stronie: "Odejdźcie ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który przygotowano diabłu i jego aniołom".
Mt.25,41
Człowiek cywilizowany, o poglądach konserwatywno-liberalnych. Pisuję tylko o sprawach ważnych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka