seafarer seafarer
985
BLOG

Moje Kresy. Polana - domowa lekcja historii

seafarer seafarer Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Wkrótce będzie już rok, jak Igor Janke w notce ‘Opiszcie Wasze Kresy …’ zachęcał do pisania o tamtych stronach. Trochę więc zeszło, zanim poskładałem (z rodzinnych wspomnień i własnych myśli) swoją opowieść. Oto i ona.

I. Janke zachęcając do pisania o Kresach, wymienił takie oto miejscowości:Podhorce, Beresteczko, Zbaraż. Jakże egzotycznie brzmią te nazwy. A przecież, te egzotycznie brzmiące dzisiaj nazwy to nasza historia. Nasza a jednocześnie jakby nie nasza. Jakby z jakiejś baśni, którą czytało się czy też słyszało w dzieciństwie. Baśni a nie realnych wydarzeń. A wszakże tam na Kresach działa się historia Polaków. Realna historia i realnych Polaków, historia naszych przodków. I tamci Polacy, którzy osiedlali się w tych miastach, bronili ich, wygrywali lub przegrywali tam bitwy i wojny, wydają się jacyś inni niż my dzisiaj.

Ma się wrażenie, że oni mierzyli wysoko i latali wysoko (chociaż czasami też i spadali). A my mierzyć wysoko i latać wysoko już nie umiemy. Co więcej nawet nie mamy odwagi pomyśleć, że można latać wysoko. I jak ktoś taki dzisiaj się znajdzie (kto ma odwagę tak pomyśleć i coś w tym kierunku robić) to od razu rozlega się krzyk. Krzyk przerażenia: Nie, nie! Znowu spadniemy! Przecież latanie wysoko przekracza już nasze możliwości …!!!

W 1939 r. spadliśmy bardzo boleśnie a potem znowu spadliśmy w roku 1945. W roku 1945 spadliśmy tym bardziej boleśnie, że po wojnie Europa (przynajmniej jej zachodnia część) dźwigała się z upadku i z nadzieją patrzyła w przyszłość, gdy my tę nadzieję utraciliśmy. I ten drugi upadek trwał wiele lat i niósł ze sobą również skutki innego rodzaju. Oprócz zniszczeń materialnych dokonywały się zniszczenia w mentalności Polaków. W zakłamaniu tamtych lat upadek ten przedstawiany był jako sukces.

Słowo o tym jak to było z tym z tym sukcesem. W czasach, gdy jeszcze chodziłem do liceum, druga wojna światowa przedstawiana była jako nieszczęście (czym faktycznie była) a jednocześnie jako źródło swoistego szczęścia (czym już zupełnie nie była). Źródłem szczęścia - bo przyniosła początek nowego socjalistycznego ładu, który uszczęśliwił ludzi, w tym również Polaków. Ta ‘dialektyczna sprzeczność’ jakoś nie przemawiała do naszych młodych licealnych umysłów. Toteż na lekcjach historii wspólnie z kolegami zadawaliśmy tzw. trudne pytania. Pani od historii była jednak nieco starsza od nas i znała ‘uwarunkowania’. Toteż nasze pytania – poddające w wątpliwość sukcesy socjalizmu – zbywała i przechodziła nad nimi do porządku dziennego. I nigdy satysfakcjonującej odpowiedzi w tej sprawie nie otrzymaliśmy.

A prawdziwa odpowiedź na pytanie, jakim ‘sukcesem’ był komunizm w Polsce, znajduje się w historii miejscowości położonej w południowo-wschodnim zakątku obecnych granic Polski. Ta miejscowość nazywa się Polana[1] i leży w Bieszczadach. Czy Bieszczady to Kresy, do których opisywania zachęcał Igor Janke? Historycznie i geograficznie być może niezupełnie. Ale w historii Polany, mimo tego, że nie są to kresy takie jak - Podhorce, Zbaraż i Beresteczko - widać jak w soczewce, historię Kresów właśnie. Widać historię tej części Polski, którą bezpowrotnie zniszczył komunizm. A o skutkach, którego, pani od historii nie dała się do dyskusji sprowokować.

Otóż z Polany pochodzi moja rodzina, ja jednak urodziłem się i wychowałem na tzw. ziemiach odzyskanych. Niemniej zawsze miałem swojego rodzaju dyskomfort w sprawie skąd pochodzę. Bo mówiąc komuś, że pochodzę z Kotliny Kłodzkiej miałem poczucie, że nie mówię do końca prawdy. Faktycznie tutaj się urodziłem, tutaj mieszkałem i tutaj chodziłem do szkoły. Ale emocjonalnie z całą rodziną, przez wiele lat nadal byłem tam w Polanie. I przez lata Polana była punktem odniesienia do wszystkiego co działo się tutaj. Jaki był dom tam a jaki tutaj, jaka była ziemia, jakie były zbiory, jacy byli ludzie tam w Polanie i tutaj. I mimo, że fizycznie mieszkaliśmy na owych Ziemiach Odzyskanych, to ciągle tam w Polanie byliśmy u siebie.

Pierwszy raz byłem w Polanie razem z ojcem. Kuzynka wychodziła za mąż i pojechaliśmy na wesele. To było na początku lat 60-tych. Z Kotliny Kłodzkiej do Bieszczad kawał drogi. Do Ustrzyk Dolnych dojechaliśmy pociągiem a stamtąd autobusem do Czarnej. I w Czarnej droga się skończyła (asfaltowa droga) i autobus już dalej nie jechał. Jedynym dostępnym środkiem lokomocji pozostały własne nogi. Poszliśmy więc dalej piechotą przez zbocza Ostrego[2] na których chodziły jeszcze w górę i w dół "wahacze" szybów naftowych. W długą drogę do Polany, Ojciec, który wcześniej tę drogę w swoim życiu przemierzał już wiele razy i ja - po raz pierwszy.

Do Polany, którą znałem z opowiadań w domu. Tamta Polana to była duża, pełna życia wieś. Mieszkali w niej Polacy, Ukraińcy i Żydzi. I żyli w zgodzie oraz wzajemnym szacunku dla własnej wiary i obyczajów. Genocide przyszedł później, naprzód wzbudzony przez komunistyczną hordę ze wschodu a potem rozniecany dalej przez niemieckie szaleństwo z zachodu.

Polana z czasów przed wojną mogła imponować, zarówno pod względem gospodarczym jak i kulturalnym. Mieszkało tam blisko 1.5 tysiąca ludzi. Była tam kopalnia ropy naftowej, cegielnia, młyn, tartak, siedem sklepów. Była też szkoła, w której działał teatr amatorski. Teatr, który występował z przedstawieniami w Lesku a nawet Sanoku i Drohobyczu. W Polanie znajdował się zabytkowy kościół katolicki a także cerkiew greko-katolicka.

Natomiast Polana, do której doszliśmy – już późnym wieczorem, długą drogą przez Ostre - to było zaledwie kilkanaście biednych zabudowań. O młynie, tartaku i cegielni słuch zaginął. Z kościoła katolickiego pozostały jedynie ruiny dzwonnicy. Budynek cerkwi greko-katolickiej, co prawda zachował się, ale był w niej magazyn zboża. Szkoła też jakoś przetrwała. Ale to już nie była tamta szkoła z dawnych lat, tak jak cerkiew nie była już cerkwią a kościół nie był kościołem.

Dlaczego wszystko tak się zmieniło na ‘lepsze’? Ano dlatego, że w 1939r. przyszli tutaj sowieccy komuniści i zaczęli zaprowadzać przodujący ustrój. W ramach jego wprowadzania, ludzi wywozili na Syberię, zakładali kołchozy a z kościoła zrywali blachę żeby nią pokryć barak, w którym odbywały się zebrania organizowane przez partyjnych agitatorów. Potem przyszli Niemcy i doprowadzili do tego, że ‘dzicz wyszła z lasu’ a właściwie z sąsiadów, żyjących tutaj od wieków razem z Polakami. Żyjących dotychczas w zgodzie i szacunku dla swojej wiary i obyczajów a często i we wspólnych rodzinach.

Co więcej, gdy w 1945r skończyła się wojna, Polana została po tamtej stronie granicy! W 1945r., miejscowa ludność miała jeszcze wybór. Mieszkańcy mogli zostać na miejscu, u siebie albo iść w nieznane, na owe Ziemie Odzyskane. Większość, aby uciec od ‘zdobyczy’ przodującego ustroju wybrała nieznane. Niektórzy jednak, mimo wszystko zdecydowali się pozostać na ziemi swoich przodków. Ale nie było im to dane na długo. W 1951r. znowu przetoczył się tędy walec historii. Teraz to było w ramach tzw. prostowania granic. Część województwa lubelskiego gdzie akurat odkryto złoża węgla, przejął ZSRS a w zamian Polsce oddano właśnie tę część Bieszczad (gdzie złoża ropy zostały już wyeksploatowane).

I w taki oto sposób Polana powróciła do Polski. Polana powróciła, ale nie ludzie, którzy tam mieszkali. Tym razem mieszkańcy Polany nie mieli już wyboru. Wszyscy, niezależnie od tego czy byli Polakami, czy też Ukraińcami (Żydów już nie było), zostali z Polany wysiedleni w głąb Ukrainy, w okolice Odessy. Do Polski powróciły jedynie opustoszałe i zdewastowane domy oraz zapuszczona przez kołchoz, leżąca odłogiem ziemia. Wieś – widmo. Wieś, która na własnej skórze doświadczyła ‘zdobyczy’ komunizmu.

Ale komunizm, mimo wszystko, nie potrafił do końca zapanować nad człowiekiem. W 1953r. umarł Stalin i wkrótce potem nastała tzw. ‘odwilż’. I Polacy z Polany, wywiezieni w okolice Odessy, upomnieli się o swoje prawo powrotu do Polski. Ale żeby wrócić do Polski, trzeba było udowodnić, że jest się Polakiem. Dowodem, który komuniści o dziwo akceptowali, było świadectwo chrztu w Kościele Katolickim (dzięki takiemu świadectwu chrztu z Kościoła Katolickiego, którym udowodnił sowieckim władzom to, że jest Polakiem, powrócił do Polany mój wujek). I do Polany zaczęli powracać Polacy. Ci wywiezieni na Ukrainę w 1951r. i niektórzy z tych, co wyemigrowali w 1945r. na ziemie odzyskane. A także zaczęli się osiedlać w Polanie nowi mieszkańcy. Ludzie, którzy przyjechali tutaj z różnych stron Polski. Dzisiaj Polana powoli dźwiga się do życia. Ale to jest już inna Polana.

A tamta Polana, o której tyle słyszałem w domu, to już baśń. Podobnie jak ta o Kresach. Gdzie niegdyś Polacy potrafili mierzyć i latać wysoko.

 

[1] Pisząc tutaj o Polanie oprócz wspomnień rodzinnych, korzystałem również z informacji pochodzących z książki T. Wojciechowskiego ‘Polana, wieś bieszczadzka. Dzieje cywilne i kościelne’.

 

[2] Ostre, tak się nazywa pasmo górskie, które rozciąga się pomiędzy Czarną a Polaną.

seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Kultura