seafarer seafarer
5030
BLOG

Taktyczny błąd Patryka Jakiego, który kosztował go drugą turę

seafarer seafarer Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 358

Przed wyborami byłem nastawiony bardzo optymistycznie, co do wyników wyborów. Niestety mój optymizm okazał się bezpodstawny. PiS co prawda formalnie wygrał wybory samorządowe. Ale łyżką dziegciu w beczce miodu okazała się niespodziewana wygrana Rafała Trzaskowskiego w pierwszej turze.

Jak to mogło się stać? Przecież tak dobrze szło. Jaki dwoił się i troił. W sondażach Trzaskowskiemu malało a Jakiemu rosło.  W TVP Info Jaki był na okrągło. Trzaskowski też, ale od tej drugiej strony. Tej niekorzystnej. I nic nie pomogło. Trzaskowski wygrał w abcugach. W pierwszej turze i z bezpieczną przewagą, blisko 55%.

Teraz wszyscy żądają głów. Kampania Jakiego była nachalna i hałaśliwa. To odrzuciło wyborców. TVP też nachalnie promowała Jakiego. Kurski do dymisji! Oczywiście Jacek Kurski. Ja też szukałem przyczyny. I znalazłem ją w kamienicach. Że Jaki oparł swoją kampanię na szalbierczej reprywatyzacji. Czyli odwołał się do uczuć wyższych Warszawiaków. A to nie zadziałało. Bo o wygranej decydują wyborcy ‘ekonomiczni’. Czyli ci którzy podejmują decyzje wyborcze na podstawie tego czy żyje im się gorzej czy też lepiej. A Warszawiakom, generalnie żyje się lepiej (tak samo zresztą jak wszystkim Polakom). A ponieważ żyje im się lepiej to zagłosowali na opcję, która dotychczas rządziła. Czyli Trzaskowskiego z Platformy. 

To wszystko prawda. Ale nie to zadecydowało, że do drugiej tury nie doszło.  A przecież mogło dojść. Kampania Jakiego była dobra. Jaki zrobił wszystko, aby zebrać maksymalną liczbę głosów. I zebrał. W pierwszej turze nie było możliwe, aby mógł dostać ich więcej.

Do drugiej tury mogło dojść tylko wtedy, gdyby znalazł się ktoś inny, kto by odebrał Trzaskowskiemu te 5% głosów, które zadecydowały. Takiego kandydata nie było. I tu jest pies pogrzebany. Tu jest prawdziwa przyczyna, dlaczego nie było drugiej tury.

Zaraz, zaraz, jak to nie było? A Guział to gips? Przecież wstępne sondaże dawały Guziałowi blisko 10% poparcia. No tak, ale Guział w połowie kampanii zrezygnował z samodzielnej kampanii. I dołączył do drużyny Jakiego. Na pierwszy rzut oka wszystko prawidłowo. Przecież wygrywa się wtedy jak jest się razem. Gdy drużyna jest zjednoczona i duża. I muszę przyznać, że wtedy, gdy Guział dołączył do Jakiego, też nie zorientowałem się, że to był błąd. Choć muszę powiedzieć, że mnie zaskoczyła ta wolta Guziała, gdy o niej usłyszałem w telewizji. A właściwie, to nie tyle Guziała co Jakiego. Że on, człowiek prawicy, przyjął do swojej drużyny lewicującego burmistrza Ursynowa. I trochę zmartwiło mnie to, że teraz zwolennicy totalnej, będą mieli pretekst, aby fałszywie oskarżać PiS, że ma socjalistyczne ciągoty. Ale jeżeli Paryż wart był mszy dla Henryka IV, gdy zmienił wiarę, aby zostać królem Francji, tak i Warszawa jest warta tego, aby znosić takie pomówienia.

No tak, wygrywa się gdy drużyna jest jedna. Problem w tym, że lewicowy Guział to nie jest ta sama drużyna, co prawicowy PiS. I drugi problem. W pierwszej turze nie chodziło o wygraną. Patryk Jaki nie musiał wygrać w pierwszej turze, aby była druga tura. A to, że wejdzie do drugiej tury, gdy Trzaskowski nie przekroczy 50% miał zapewnione. Napisałem wcześniej, że Jaki osiągnął maksimum głosów, jakie mógł osiągnąć w pierwszej turze. Czyli w pierwszej turze chodziło nie wygranie (bo to było niemożliwe), ale o to, aby odebrać Trzaskowskiemu tyle głosów, aby jego poparcie spadło poniżej 50%.

Kto mógł odebrać Trzaskowskiemu z lewicowo-liberalnej Platformy głosy, jak nie lewicowy Guział ze swoim komitetem Nasz Ursynów. Ale Guział dołączył do drużyny Jakiego. Niestety jego wyborcy nie dołączyli do wyborców PiS-u. I część z nich zagłosowała na Rafała Trzaskowskiego. Dając mu te 5%, które zadecydowało. Zamiast przyjmować Guziała do drużyny trzeba było robić wszystko, aby sam Guział jak i jego komitet zdobyli jak najwięcej głosów. W drugiej turze, owszem mógł Guział poprzeć Jakiego.

Ale się pospieszyli. Jednym słowem przekalkulowali chłopaki.

A Trzaskowski ma dozgonny dług wdzięczności wobec Guziała. Dzięki niemu został prezydentem naszej stolicy, Warszawy. Ale czy w polityce istnieje coś takiego jak wdzięczność? 





seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka