seaman seaman
2851
BLOG

Wszechogarniający ład korporacyjny

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 55

LOT ma nowego prezesa, ale on nie jest pierwszej nowości, bo już raz uzdrawiał LOT przed kilkoma laty. Z jakim skutkiem, to teraz właśnie obserwujemy, bo obecna zapaść to w jakiejś mierze i jego dzieło. Rozbawiło mnie nieco pytanie w jednym z artykułów na temat powołania Sebastiana Mikosza: czy on ma aby pomysł na uratowanie spółki? A po co on ma mieć jakiś pomysł, skoro na dobry początek ma 400 milionów od państwa? A zapewne drugie tyle dostanie wkrótce. Jasno z tego wynika, że na tej posadzie nie potrzeba mieć żadnych pomysłów.

Wszelkie pomysły nowego-starego prezesa mogłyby jedynie zaszkodzić pomysłowi, który ma Mikołaj Budzanowski, minister skarbu. Skoro nie zawahał się przewrócić stołu z ustaleniami Rady Nadzorczej, to znaczy, że żadnych pomysłów tolerował nie będzie. A przecież trzeba pamiętać, że minister walczy o swoją reputację na przyszłość, bo premier Tusk znowu się zapomniał i zagroził dymisją, jesli nie spełni jego oczekiwań wobec LOT. Oczywiście, doświadczenie mówi nam, że w takich razach premiera nie można brać zbyt poważnie, lecz nigdy nic nie wiadomo - a nuż się zdarzy, że przypadkowo zdanie szefa rządu będzie zgodne z jego wyższą instancją?

Jeszcze bardziej rozbawiło mnie stwierdzenie, że minister skarbu narusza „ład korporacyjny”, forsując kandydaturę Mikosza, pomimo że ten przepadł w pierwszej fazie tak zwanego konkursu. A bo to jakaś nowina w państwie Tuska , że konkurs ustawiony jest na konkretnego kandydata? LOT jest na minusie, czy brnie w długi od pięciu lat z górą, a dzieje się to pod czujnym okiem Rady Nadzorczej oraz skarbu państwa. I przez pięć lat nikt nie narzekał na ład korporacyjny, co niezbicie świadczy, że ów ład nie ma nic wspólnego z zarządzaniem.

Wiele wyjaśnia biografia ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego, który jak przystało na dobrego gospodarza jest z wykształcenia archeologiem. W 2004 uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych na podstawie dysertacji "Nisze kultowe na górnym tarasie świątyni Hatszepsut w Deir el-Bahari. Aspekty kultu królewskiego w Świątyni Milionów Lat Dsr-dsrw w okresie panowania królowej Hatszepsut". Dlatego wcale bym się nie zdziwił, jak on by teraz ściągnął do LOT-u Władysława Bartoszewskiego, który był już w 2006 roku szefem Rady Nadzorczej.

Jeśli chodzi o sławne lotnisko w Modlinie, to ani prokuratura, ani sąd, ani nawet skarb państwa nie jest w stanie go uruchomić za żadne pieniądze. Trzeba wyburzyć pas startowy i zbudować go od nowa. Ekspertyza Instytutu Technicznego nie daje szans na użytkowanie obecnego pasa. To samo nadzór budowlany, który przedłużył zakaz użytkowania. Jednak władze lotniska mają pomysł na użytkowanie łuszczącego się pasa – twierdzą, że nie znają takiej ekspertyzy i pas jeszcze będzie sprawny. Jeśli wytrwają w konsekwentnym nieodbieraniu poczty i telefonów, to może dopną swego. Na razie można tam robić wyścigi gokartów albo kursy na prawo jazdy.

Wszyscy się ekscytują zmową cenową, czyli tak zwanym partnerstwem publiczno-prywatnym przy budowie autostrad. Tymczasem okazuje się, że nawet pomimo tej zmowy średnia cena budowy jednego kilometra drogi przejezdnej ustawowo jest w Polsce(9,6 mln euro) wyższa niż w Niemczech, Czechach, Danii, Hiszpanii. Drożej budują tylko państwa górzyste jak Norwegia, Austria, czy też Holandia, która nie może dojść do ładu ze swoją depresją i kanałami. GDDKiA natrudził się, żeby to obliczyć i wyszło im, że Holendrzy budują po 50 mln euro za kilometr. W ten prosty sposób dzięki Niderlandczykom wyszliśmy na średnią unijną, jeśli chodzi o koszt budowy autostrad.

Ta metoda jest znana w statystyce od początków istnienia tej nauki, a niektórzy nawet podejrzewają, że w tym celu ta gałąź powstała. Ale założę się, że nawet przy tych przepastnych różnicach w cenach, niesłychanie kosztowni dyrektorzy holenderscy mniej mają z jednego kilometra niż nasi siermiężni ustawiacze przetargów. Jest to zresztą ciekawe zjawisko przyrodnicze – w statystykach niby jesteśmy średniakami, kontrakty uzyskują firmy oferujące najniższe ceny, podwykonawcom nie płaci się wcale, ale ze świecą można szukać w Unii kraju, który by budował drożej niż Polska.

Ale nie można nic z tym zrobić, bo premier zaraz się obraża, gdy ktoś wspomni, że źle wydajemy fundusze na drogi. Mamy bowiem u nas w Polsce  zadekretowany ład korporacyjny.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (55)

Inne tematy w dziale Polityka