seaman seaman
5980
BLOG

Genderjugend

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 154

Ktoś powiedział o nich, że to dzieci z dobrych domów buntujące się za pieniądze rodziców. Nie do końca prawda, zwłaszcza z tym buntem. Byłoby to mocno absurdalne zjawisko, coś na kształt organizacji pozarządowych, co to egzystują dzięki rządowym dotacjom, ale z groteskową powagą utrzymujących, że są niezależne. Wiele bowiem przemawia za tym, iż te symboliczne „dzieci” raczej spełniają oczekiwania rodziców-sponsorów i za to przez nich są finansowane. W końcu kto płaci ten zamawia muzykę, jak to celnie ujął klasyk. W tym sensie to są po prostu resortowe wnuki, żeby już pozostać przy metaforze.

Robią często za tłum, nabijają frekwencję w akcjach prowokowanych przez ich rodziców i starszych kolegów. Tak było pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, gdy na komendę sprawnie wychynęli z klubów, pubów i zwyczajnych melin. Jako licealiści siedem lat temu skandowali, żeby wór z faszystowskim ministrem wrzucić do jeziora, bo taką potrzebę etapu wyartykułowali wówczas prorocy postępu. Dzisiaj starsi o zaliczone studia i doświadczenie, ale zawsze posłuszni i gotowi, zaczepieni w jakichś redakcjach i studiach telewizyjnych, być może promują tego samego człowieka, jako konstruktywną prawicę. Też z potrzeby etapu, tylko już następnego. A kiedy zmienią się okoliczności, to z identyczną skwapliwością ponownie go zgnoją.

Ich protesty są równie żarliwe, jak bolszewicka krucjata ich rodziców oraz dziadków. I równie intratne. Gdy się prześledzi zmiany programów ich kolejnych jedynie słusznych partii, to wręcz uderza umiejętność asymilacji haseł potomków do programów antenatów. Dziadkowie w imię dyktatury proletariatu mordowali wrogów ludu pracującego; rodzice w imię demokracji socjalistycznej; młodzi praktykują na wrogach postępu ludzkości, czyli przeciwnikach aborcji, eutanazji i dewiacji seksualnych. Wszystko to czynią w imię „nowoczesnej europejskiej wolności”.

I jak w poprzednich pokoleniach, także ich głównym przeciwnikiem są Bóg, naród, polskość. Natomiast pojęciem uwielbionym, co prawda zmieniającym formę, lecz nie treść,  jest hasło kameleon: bolszewizm, internacjonalizm, europeizm. Rzygają natomiast Smoleńskiem, katolicyzmem, patriotyzmem. Otwarcie przyznają, a nawet się chlubią swoją dezynwolturą, że w razie czego za żadną ojczyznę, czy wartości narodowe nie będą nadstawiać głowy ani tym bardziej umierać. Od razu deklarują, że gdy się w Polsce coś ściśnie, jakiś tumult zacznie, czy też obcy jacyś się agresywnie przysuną, to oni zaraz wyjeżdżają z „tego kraju”. Żeby nie było, że nie mówili.

Są etatowymi uczestnikami wszelkich parad równości, marszów homoseksualnych, tańców wolności oraz każdej maskarady antypolskiej. Dziadkowie wielbili Stalina, rodzice Trockiego, dzieciom patronuje równie krwiożerczy Guevara. Potomek flagowej obecnie feministki usprawiedliwiał mord katyński, bo według niego sowietów nie było stać na wyżywienie 20 000 darmozjadów. Takich rzeczy nie można nauczyć się w szkole lub na uczelni, w atmosferze przyzwolenia na zbrodnię trzeba się wychować.

Powstanie Warszawskie było niepotrzebne, polskość to nienormalność, normalność to zabijanie starców i nienarodzonych dzieci. Matka, która z rozmysłem zabija półroczną córeczkę jest dla nich ofiarą. Czterdziestoletni stary byk upozowany na zbuntowanego młodzieńca, z premedytacją okradający prowadzoną przez siebie fundację, tłumaczy się z zabójczą infantylnością, że to woda sodowa uderzyła mu do głowy i przepalił mu się bezpiecznik przyzwoitości. Obsceniczny błazen rzygający nihilizmem był dla nich wzorem przez długie lata, dopóki nie upadł na głowę i nie ugryzł ręki, która go karmiła.

Kończą bardzo imponujące w ich mniemaniu kierunki - politologię, integrację europejską, florystykę i gender studies. Zdobywają równie egzotyczne sprawności społeczne, jak historyk idei, filozof przyrody, socjolog wartości albo lider opinii. Ważne dla nich, żeby te dyplomy nic nie znaczyły, niewiele mówiły i do niczego konkretnego nie zobowiązywały. Tego bowiem unikają niczym diabeł święconej wody. Wszak konkret ich zabija. Z wiekiem rośnie ich kawiorowa wrażliwość społeczna na wzór rodziców i starszych kolegów.

Obejmują więc posady w organizacjach pozarządowych, fundacjach, agencjach państwowych. Celebrują, zasiadają, są wyrazicielami, zajmują stanowiska w jedynie słusznych sprawach, a nade wszystko hołdują postępowi ludzkości. Nie znoszą sprzeciwu, ponieważ każdy sprzeciw to faszyzm. Zresztą to nie ma znaczenia - dzisiaj co prawda należy do nich jedynie słuszność, ale jutro cały świat.

Z czasem dorabiają się osiągnięć i wynajdują różne wynalazki społeczne. Dziadkowie wynaleźli schizofrenię bezobjawową; rodzice spółkę jednoosobową i homofobię. Wnuki już mają na koncie transfobię, dyskryminację pozytywną oraz przejezdność ustawową. A w głowach mają płeć.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka