Czytam najnowszy wywiad pana marszałka Niesiołowskiego o szkodnikach i myślę sobie, jakże by było pięknie na tym świecie, ileż by samą tylko zgodą wybudowano by kilometrów bieżących autostrad, ileż tysięcy litrów mleka by dały przodujące krówki, gdyby nie stale obecni szkodnicy, kułacy i makontenci! Zmieniaja oni dla niepoznaki nazwę, ubranie, wyznanie, ale są obecni, zawsze i wszędzie, rzucając kłody pod nogi i kije w szprychy postępu. Kiedyś nosili chałaty, pejsy i mówili w jidysz, w kilku krajach powodowali znaczne szkody, w ekstremalnych przypadkach zabijali dzieci w celu sporządzenia z nich macy. Ci szkodnicy zostali w większości zdemaskowani i eksterminowani w Rzeszy Niemieckiej, to jest przepraszam, jakiej tam niemieckiej, Niemcy byli, rzecz prosta pierwszymi ofiarami tajemniczego plemienia nazistów, którzy w 1945 roku taktownie wymarli, niczym Hetyci. Właściwie, to wymarli nie w 45, tylko trochę później, jak już Niemcy zapłaciły odszkodowania i można było zdjąć to odium hańby z niewinnego narodu niemieckiego, który, jak wynika z ostatnich publikacji światowej sławy historyków ( w każdym razie tak określanych we Wiodącym Tytule Prasowym), jedynie w pełnej bezradnej zgrozy milczeniu przypatrywał się , jak polsko- endecka tłuszcza pali społeczność żydowską w stodołach, specjalnie w tym celu zbudowanych, tak aby mogły pomieścić parę tysięcy ludzi, specjalny patent, nigdzie indziej na świecie nie występujący.
No, ale to rozwiązało problem szkodnictwa jedynie na chwilę, bo zaraz pojawili się kułacy , agenci imperialistów i spekulanci. Ci to dopiero naszkodzili! Szczęście, że organy powołane specjalnie do tępienia szkodnictwa, malkontenctwa i agentury imperialistycznej nie spoczęły, zanim tych szkodników nie wystrzelały, nie powsadzały do więzień, a szczególnie zuchwałych nie wykończyły rękami nieznanych sprawców, lub nie rozjechały przy pomocy tajemniczych TIRów na białoruskich numerach.
Wydawało by się, ze po takich wysiłkach i przemysłowych metodach likwidowania szkodnictwa nic już w zasadzie nie powinno malkontencić, w dobrze pojetym własnym interesie, jakaż jednak niespodzianka- są osobniki, które i szkodza i malkontencą nadal. zresztą w prostej linii wywodzą się z owych wymarłych , niczym Hetyci w Niemczech, ale ocalałych w Polsce nazistów, o czym wielokrotnie pisała redagowana przez dzieci i wnuki owych ścigających organów gazeta, zwana Wiodącym Tytułem Prasowym.
Mamy zatem trzy kategorie szkodnictwa i malkontenctwa- Żydzi, kułacy i pisowcy, oczywiście, niejednakie ich winy, także niejednakie przeciw nim przedsięwzięte środki, ale widzimy w sposób oczywisty, że jest między nimi junctum- uporczywe malkontenctwo i chęć szkodzenia w procesie budowania szczęścia i bogactwa ludzkości.
Nic dziwnego, że wielu ludzi uczyniło ze ścigania i demaskowania ich swój cel z życiu, a także, a może nawet głównie, źródło utrzymania.
Szczególnie zasłużony w ściganiu i demaskowaniu szkodników trzeciej kategorii- pisowców, jest człowiek, który pod kilku lat nie wypowiedział na żaden inny temat, nigdy, ani razu. To znaczy, nawet, jak próbował, to i tak zawsze okazywało się, ze mówi tylko o braciach Kaczyńskich. Zresztą nie miał zbyt wielu okazji mówić na jakikolwiek inny temat, bo i dziennikarze wiedzieli, że o nic innego po prostu nie warto go pytać, bo o niczym innym nie ma pojęcia, z wyjątkiem muchówek, co z kolei nikogo nie interesuje. Jego autentycznie chora obsesja jednak dała mu utrzymanie na wiele lat i wyciągnęła z biedy i zapomnienia, którą wpadł, gdy owi bracia Kaczyńscy odmówili przyjęcia go do swojej partii. W tej sekundzie ten biedny, chory człowiek poprzysiągł im zemstę. Szczęśliwym dlań przypadkiem na polskiej scenie politycznej pojawiła się partia, o której ten biedny, chory człowiek miał jak najgorsze zdanie, czego nie ukrywał, ale miała jedna zaletę, nienawidziła braci Kaczyńskich równie mocno i gorąco. Nie był tym szczęściu samotny, również pewien informator służby bezpieczeństwa, który przez przedziwny zbieg okoliczności, niczym kapitan z Koepenick został mężem Stanu, Mędrcem Europy i Prezydentem dużego kraju , na podobnej zasadzie przestał być głupkiem i wariatem z siekierką. Tak oto zgoda na bycie bluzgiem w konserwie stała się drogą do najwyższych zaszczytów.
Takie zalety, jak niepohamowana , chora nienawiść do braci Kaczyńskich i gotowość do plucia na nich w dowolnej chwili i przy dowolnej okazji, przy użyciu najplugawszego języka i najbardziej chorych oskarżeń zaprowadziła obu , jednego- psychola, drugiego, drobnego cwaniaczka, który przysięgał na swój krzyżyk, ze będzie dobrym i gorliwym kapusiem ( słowa dotrzymał) na najwyższe stanowiska państwowe i , oczywiście, jako że obie te dziedziny sa pod kontrolą tych samych służb, również najwyższe notowania w rankingach zaufania i popularności.
P.S. Będę wdzięczny za niewklejanie notki do lubczasopism, zanim sam tego nie uczynię.
Poniżej- Kocurki stanowczo zażądały, by je na razie zostawić. To zostawiam.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka