Zakazano głoszenia banderyzmu. Tylko czego zabroniono? Metod? Chyba owijanie dzieci drutem kolczastym i nakręcanie flaków na specjalnie w tym celu skonstruowane maszynki zawsze było przestępstwem i zawsze było czynem godnym potępienia i okrucieństwem?
Potępianie czegoś, co i tak było już wcześniej zakazane i potępione jest chyba bezprzedmiotowe, nieprawdaż?
Więc może chodzi o cele? Ależ te cele zostały osiągnięte. Istnieje niepodległe państwo ukraińskie, zachodnia Ukraina została wyczyszczona z Lachów, a granica – poza małymi wyłomami – zadowala ukraińskie ambicje. Państwo polskie również uznało istniejącą granicę i na wojnę się nie wybiera. W tym znaczeniu wszyscy popieramy banderowców, podobnie jak Stalin, który tę granicę wyznaczył i znacznie skuteczniej zdepolonizował polsko-ukraińskie pogranicze i niewielu wie, że przedwojenna przygrywka do depolonizacji dalekich kresów zwana operacją polską pochłonęła więcej trupów.
Czy wiesz, drogi Czytelniku, że w Żytomierzu znajduje się trzeci, największy (po lwowskim i wileńskim) polski cmentarz poza granicami Polski i że angielska Wiki o tym wspomina, a polska – nie?
Ojcem ukraińskiej niepodległości wcale nie jest banderyzm. To emancypacja komunistycznych elit, które po rozpadzie ZSRR uznały, że niepodległość jest lepszym zabezpieczeniem ich interesów niż związki ze słabnącą Moskwą. Czy naprawdę Leonid Kuczma i Wiktor Janukowycz to spadkobiercy ukraińskiego nacjonalizmu?
Ukraiński nacjonalizm nigdy nie miał siły sprawczej zdolnej powołać do życia niepodległe państwo ukraińskie. Stało się to wskutek czynników zewnętrznych, które ukraińskie elity (co by o nich nie sądzić) umiały w 1991 roku wykorzystać, a te w 1919 – nie.
Początki niepodległego państwa ukraińskiego są prozaiczne i nie mają nic wspólnego z ukraińskim nacjonalizmem. Szukając mitu założycielskiego swego państwa, jego przywódcy nadziali się na minę pod nazwą OUN-UPA i z godną podziwu konsekwencją podnoszą na piedestał ojców niepodległości ludzi, i idee, które w niczym do powstania Samostijnoj się nie przyczyniły (choć banderowcy o nią walczyli); umiały sobie za to narobić nieprzejednanych wrogów.
Ale, czy Polacy będą umieli to swym sąsiadom przetłumaczyć? Czy po 100 latach zrozumieją, że powstanie niepodległej Polski w 1918 roku to efekt umiejętnie wykorzystanego splotu zewnętrznych okoliczności, czasem wspartego wysiłkiem zbrojnym, ale jednak nie efekt działań militarnych I Brygady Legionów?
Gramy z Ukraińcami w podobnej, europejskiej lidze, nawet jeśli nam się trochę lepiej wiedzie. To nie my (ani oni) tworzymy zręby europejskiej i światowej polityki, choć możemy je obserwować i odpowiednio się ustawić. Dopóki tego nie zrozumiemy i oni nie zrozumieją, do wyższej ligi nie awansujemy.
Metod banderyzmu nie da się obronić. Ukraińską dumę narodową budować trzeba na innej, jeszcze nieznanej podstawie. Inaczej stoczy się ona do galicyjskiego grajdoła.
Ale i my powinniśmy sobie dać siana. Zło, wyrządzone przez banderyzm jest czymś trzeciorzędnym wobec zła operacji polskiej. Rzeź wołyńska była rzezią, nie ludobójstwem: okrutnym, znanym od tysiącleci barbarzyńskim sposobem na pozbycie się wroga. Sposobem, który nawet nie rozwiązał sytuacji: mniejszość polska na Wołyniu wciąż istniała i wciąż była na Wołyniu widoczna po tych tragicznych wydarzeniach.
Operacja polska była ludobójstwem, przemysłowym, skutecznym sposobem na masowe uśmiercanie i przesiedlanie ludzi, z wykorzystaniem wszelkich możliwości aparatu państwowego.
Czemu tych wydarzeń nie wałkujemy? Wszyscy wiedzą kim był Bandera, a ilu nie wie, kim był Jeżow i że ma na sumieniu więcej niewinnych Polaków?
Inne tematy w dziale Polityka